Coś mojego

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Coś mojego

Postprzez micluk So, 09.07.2005 07:54

Pani Krystyno,
przesyłam coś co napisałem już kiedyś, jak się spodoba wyślę resztę. Tylko proszę napisać szczerze co Pani sądzi, lubię konstryktywną krytykę:

PS Głównego bohatera nazwałem Miron, taka symbolika i poetyka:

Składowiska rupieci i zardzewiałego złomu. Pręty wijące się wzdłuż betonowych słupów. ¦niedź na wykuszach blaszanych domów. Ludzie wynaleźli mnóstwo preparatów maskujących biologię ciał, tak samo wykoncypowali tusz – blachę, który wykoryguje ich prawdziwą naturę. Zamykają kamienne mury w blaszane całuny, powlekają czworaki materiałem budowlanym, którego wartość fachowcy jednogłośnie okrzyknęli, w epoce tworzyw sztucznych, kiczem. Blaszany lifting ceglanej cery sprowadził architekturę do jednolitej szpetoty. Zewsząd wytryska ropa dialektycznego upadku, gdzieniegdzie wyciekają substancję nagromadzone w kloakach formy. Miron skonstatował to w literaturze, kto inny widzi to w rozmazaniu najbardziej podstawowych imperatywów. Tępi patriarchowie, chełpiący się wypracowanymi podczas mordobić oraz dzięki rozwiązywaniu niesnasek i niedelikatności towarzyskich, bo jakże można wystrzelić kulą prawdy w umysł przepełniony myślową próżnią, sylwetkami wymierzają w marnych sługusów, których najęli podczas ślubów, mocne ciosy za niedopuszczalne odchylenia od bezwzględnie, co do miligramów wymierzonej normy obowiązków. Kobiety powinny tylko jak szwajcarskie zegarki sumiennie wypełniać powierzone im powinności względem uprzywilejowanej kasty nienagannych ciał męskich, czyli reprodukowania na skale masową, najlepiej tylko egzemplarzy płci męskiej. Są również robotnicami w małych fabrykach, muszą więc w uniformach nienagannych manier oraz poprawności ideowej prowadzić dom. Fabryka zwana Rodziną musi przynosić dochód, chociażby w postaci zachwalanego potomstwa, w cieni którego winna zawsze stać matka, a wszelkimi honorami i czcią opromieniać głowę, która w końcu owóż potomstwo ułożyła na półce ideału. Fabryka Rodzina musi przynosić dochód również w postaci stanu techniczno-wizualnego domu, który przecież z takich trudem i wśród licznych znojów, których nie omieszkali po dokładać zawistni ludzie, którzy jak wspomniano wcześniej ładowali mu do mózgu druzgoczącą prawdę, wznosił. Musi więc być czysto i pięknie. Musi tchnąć niewinnością i estetyką mickiewiczowską. Patriarcha zaś ma prawo ustanawiać wyroki i być egzekutorem, czy żona spełniła powinności czy nie. I najczęściej przysądzano jej chłostę kolczastym drutem albo smaganie cienkimi jak wierzbowe gałązki kablami albo, a należało to do najpopularniejszej pokuty za czelność podtrzymywania bytu, tłuczenie pięściami kruchej i wrażliwej konstrukcji kobiety, która jak wiadomo jest zbudowana z tworzywa w tłukliwości przypominającego szkło. Obserwowano później na więźniarce sine plamy, którymi ubrudziły ją ręce męża. Niekiedy widać było potrzaskane kostki, które właściciel mężczyzna oddawał na pożarcie ptakom, ale tylko samcom.
Patriarcha postanowił raz, dla małego żartu, który można by nawet umniejszyć definicyjnie do psikusa, posypać wysmukłe i nieeleganckie ciało żony ziarnami zbożowymi i wpuścić do pokoju składającego się z samych ścian wygłodniałe kruki. Kobieta wyglądało po tym tak, że jej mąż śmiał się, że stała się li tylko postrzępionym pokrowcem na zużytą, przez jego złoty i królewski fallus, pochwę i bebechy. Stwierdzał, że sypiał z pościelą, przydającą sobie tylko pozorów człowieczeństwa. Jakiś społecznik w wieku zaawansowanym napomniał go, że nie bije się kobiet brzemiennych, ani w ogóle płci pięknej, więc patriarcha postanowił ukrócić mu język nożycami, lecz niechcący wbił je wprost w krtań, tak że starzec postradał gardło. Musiano oddać wiele gardeł nim patriarcha doszedł do wniosku, że za dużo przenika przez ściany uszczelniane wymówkami i kłamstwami i postanowił przywdziać domowi maskę. Wziął więc młotek i wyklepał blachę, którą następnie przybił do fasad budynku. Podsunęło mu to też pomysł, aby dłutem rzeźbiarskim nadać wdzięku facjacie żoneczki. I tak w końcu biedaczka zmarła. Ale w okolicy Mirona zaczęło pojawiać się coraz więcej domów uszczelnianych blachą.
Avatar użytkownika
micluk
 
Posty: 68
Dołączył(a): Pn, 28.02.2005 14:55
Lokalizacja: Bia

Postprzez Krystyna Janda N, 10.07.2005 19:21

Boże kochany....nic z tego nie rozumiem.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja