Historia moich zwierzaków.

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Historia moich zwierzaków.

Postprzez fmd Cz, 21.07.2005 09:52

Pani Krysiu przedstawiam całą ..listę moich zwierzaków nawet nieobecnych na liście

Możne zacznę od psów.

Wika(ta czarna)-jest u nas od 8 lat.Historia jej jest dość interesująca.8lat temu wyjechałam z babcią na miesiąc do Niemiec do mojej cioci.W tym samym czasie odeszła(nie znoszę określenia zdechła)nasza ruda Wiczka.Mama przeżywała ogromną żałobę i mój brak.Kilka dni przed moim przyjazdem mama nie wytrzymała i zaczęła szukać psa.Poszła na targ,gdzie pracuje pani od której mięliśmy poprzednią Wikę.Mama spytała,czy nie ma jakiś szczeniaków.Ta powiedziała,ze nie ale zna kogoś kto ma szczeniaki.Moja mama radośnie poprosiła by już pójśc je zobaczyć.(Szła do sklepu również po bułki).Poszły więc.Gdy drzwi mieszkania starszego małżeństwa otworzyły się wybiegła banda małych psiurków,a na samym końcu...najmniejsza i najbardziej kolorowa Wika.Mama od razu wzięła ją na ręce i nie puściła.Gdy przyszła do domu,a mój żyjący jeszcze wtedy dziadek kopał w ogródku wypuściła ją na wielki ogród,a ta zaczęła biegać jakby ją osa ugryzła.Dziadek zapytał,co za durnego psa mama przyniosła.Żartował,bo potem strasznie ją kochał.Wika jest naszą babcią(tak na nią mówimy),jest rozkoszna lecz ma padaczkę.Ta choroba jest nieuleczalna,więc gdy na dłużej wychodzimy boimy się by nie spadła ze stromych schodów w moim domu.Uwielbiamy ją.

BC(ta mała ruda hiena:))-Ma 3 lata i w sumie od urodzenia jest u nas.Pewnego piątkowego popołudnia,do moich drzwi zawitały koleżanki.Miały na rękach małego szczeniaka.Zawołałam szybko mamę,babcia spała.Dziewczęta powiedziały,że jesli nikt jej nie weżmie to pójdzie do uspania.Gdy to mama usłyszała,wzięła ją na ręce i pobiegła do sypialni babci.
Oto ich dialog:
-Mamo,ten piesek jak go nikt nie zatrzyma pójdzie do uspania!!!
Babcia jeszcze w pół śnie:Dziecko to zostawiamy ją.
Krótki,ale rzeczowy.
Pożegnałyśmy dziewczyny,a pies został z nami.Wyrósł mały diabeł.Najbardziej kocha moją mamę,to oczywiste bo ona najwięcej czasu z nią spędzała.Nazwałyśmy ją BC.Wołamy na nią BC,Biska,Bisulek,Bisman,ruda,hiena i na wszystko reaguje.Nie ma jednak bardziej pociesznego psa.Nie widziałam jeszcze by pies tak cieszyl sie z zycia,a zarazem był taki grozny dla obcych...Po chwili jednak oswaja się.Ale jeszcze nigdy nie zaszczekała na mojego Krzysia.Uwielbia go!

Teraz pora na koty.

Morfeusz(ten z zielonymi oczami i białym futrem)-Ulubieniec domu,a zarazem egocentryczny egoista.Tak,tak.Ale za to najbardziej w sumie faworyzowany przez moją mamę,czego nie pochwalam.Jest okropny,ale przy tym ma tyle uroku że nie sposob go nie kochać.Przytula się tylko o szóstej rano i wtedy,gdy jest głodny.Nie myśli o innych,tylko o sobie.Kiedyś zniknął na dwa dni,moja mama wpadła w panikę i rozwiesiła list gończy :D
Boże!W nocy przyszedl ziewając będac cały mokry.Od tego czasu nie robi już głupstw.Przyniosła go nam sąsiadka.Wołamy na niego:Morfeusz,Orfeusz,Heweliusz,Morfi.

Blair(nie ma go na zdięciu)-Ma 5 lat.Jest biało-rudy i ma jasno-żołte oczy.Nie ma drugiego kota z takimi oczami.I nie ma takiego pieścioach.Mogłby się łasić,tulić 24h.Jest bardzo duży.Dlatego,gdy po chorobie schudł jego głowa była większa od tułowia.Teraz znów ma apetyt,nie oddala się od domu i jest bardzo pocieszny.Mama znalazła go,gdy miał może z trzy miesiące w trawie w pobliżu domu dziecka.Miał na karku przywiązany worek.Mama od razu go wzięła,a on od razu został.:)Cudowny.Wołamy na niego Blair,Bleś i kolorowy.

Feliks-lat 6-Kot od początku nasz,bo nasza morelka która umarła była jego mamą(wszystkie koty przybledy wychowała).Feliks jest...hm...trochę kotem upośledzonym.Takie mamy wrażenie.Sika gdzie popadnie,nawet na własną matkę,jest wiecznie chory,nie dajemy rady go leczyć...żal mi go ,bo jest przepiękny.Cały czarny,białe wąsy i białe skarpetki...

teraz ptak:
Mikołaj.Mam 5 lat.Kanarek.Cudo.¦poiewa tylko wtedy,gdy spodoba mu się jakiś utwór.Kupiłyśmy go na spółę.Mama,babcia i ja.Na Mikołaja.Jest przeuroczy i uwielbia być na sloncu.Na domu mamy specjalny haczyk,zeby klatka mogła sobie wisiec.


W moim życiu było wiele zwierząt,więc pisać mogłabym bez końca...

Ale nie wyobrażam sobie,by mnie rano BC nie budziła,bo chce jej się siusiu,a mnie się nie chce wstać i mówię brzydko:"lej na gumolit",a ona nadal swoje.

Ach pani Krysiu...ostatnio śmiałam się z całą rodzine z fragmentu rozmowy w "Gwiazdy mają czerwone pazury" na temat o którym rozmawiała pani z Jędrkiem i Adasiem
Jak się robi dzieci.Jak Bozię kocham nigdy żaden fragment w jakiekolwiek książce tak mnie nie rozbawił.Procz tego również że Ojciec ¦więty dostał się na listę czterech wielkich polaków,a pani nie udało się załapać("Różowe tabletki na uspokojenie").

Tyle mam radości z pani i pani krótkich odpowiedzi,z pani książek...
Tyle radości.I nie mogę się doczekać kiedy będzie pani na śląsku.A może w Zabrzu nawet?:) wiem,że pani była kilka lat temu,bo moja ciocia tam jest garderobianą i dziękowała jej pani.Mile panią wspomina.Gdybym to wtedy wiedziała,że tak panią się zafascynuję to już dawno bym tam była.:)

A dziś ja w wersji zamyślonej.
fmd
 
Posty: 93
Dołączył(a): Śr, 22.06.2005 11:11
Lokalizacja: Zabrze

Postprzez Krystyna Janda Cz, 21.07.2005 20:07

Dziękuję. Wszytsko wiem. A jak żyje kanarek z kotami? Nie umiera biedactwo anserce każdego dnia ?
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja