Agnieszce - porzuconej...

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Agnieszce - porzuconej...

Postprzez zbi.gra.durzynscy Pn, 27.02.2006 10:14

Jestem mniej-więcej rówieśniczką p.Krystyny - i zanim Ona Pani odpowie - użaliwszy się nad Pani losem - piszę te parę słów... Może to będą banały, ale jak świat światem była miłość, szczęście i - porzucenia. Nie ma najmniejszego powodu, żeby Pani czuła się gorsza, bo ktoś przestał kochać! Jeśli po 2 latach nie było go stać nawet na rozmowę - to proszę mi wierzyć, nie ma czego żałować. Lepiej, że teraz odszedł, a nie za 3-4 lata, po ślubie i np. mogła Pani zostać sama z dzieckiem... Tak już jest z ludźmi, co robić. Miłość na całe życie to jak wygrana na loterii !! Teraz boli serce - i dobrze, bo jest Pani zraniona. A ten "banał" - to CZAS !! Nie Pani pojęcia jaki to świetny lekarz !! Kiedy po 5, 1o, 15 latach patrzy się wstecz - nie można wprost uwierzyć, że tak się cierpiało !! Wiem, że dla Pani te cyfry to teraz abstrakcja - ale NIE MA INNEJ RADY : proszę nie oglądać się wstecz. Pani dotychczasowy partner nie zasługuje na Panią, proszę TROCHę pocierpieć i dać się nieść życiu...Ono wynagradza porażki w najmniej oczekiwanym momencie. Przecież nasza ULUBIONA AKTORKA do której obie piszemy też ma za sobą nieudany związek, a teraz tak pięknie pisze o swoim obecnym mężu ! Pani Agnieszko ! Uszy do góry ! Będzie dobrze! I przepraszam, że się wtrąciłam - ale zrobiło mi się przykro, że Pani cierpi...Mam nadzieję, że Pani Krysia odpowie na Pani list....Pozdrawiam.
zbi.gra.durzynscy
 
Posty: 59
Dołączył(a): Pn, 23.01.2006 15:14

Powrót do Korespondencja