Droga AKTORKO!
Podobno Włosi najbardziej boją się...Anglików! Że chamscy, głośni, bezczelni, pijani...A nasi? Pamiętam 1998r - Kreta. Jorgas, który wynajmował nam leżaki z parasolem i miał małą tawernę obok, dziwił się, że Polacy dopiero od 2 lat, w małych ilościach, spędzają urlop u nich...To mąż (po angielsku) tłumaczył naszą najnowszą historię, brak paszportów, przemiany itd. W pierwszym tygodniu na plaży, obok nas, byli głównie Niemcy. Opalali się, czytali, spacerowali. Było cicho. W drugim tygodniu "dobiła" znaczna grupa z Polski. No, i się zaczęło! Jakiś stomatolog (pochwalił się głośno zawodem, a jakże!) stał z wypiętym brzuchem, na rozstawionych nogach (opalał tak plecy..) głosno, bardzo głośno perorował jak to on mieszka, jaką ma willę, jak to po przylocie wszystko mu się tam automatycznie włączy, że w grudniu na święta lecą do Egiptu, że "słoń będzie mu podawał drinki"....Koszmar. Drugiego dnia opuściliśmy leżaki "naszego" Jorgasa, przenieśliśmy się znacznie dalej, wsłuchując się czy NIE SŁYCHAć POLSKIEJ MOWY...Podobno obecnie Kretę "zalali" Polacy, więc mimo,że zakochałam się w tej wyspie - odpuścimy sobie...Podobno to jak z tym frakiem..dobrze leży dopiero w 7 pokoleniu. Być może pieniądze pozwalające na dalekie podróże też muszą "odczekać" parę pokoleń...Pozdrawiam zimowo! W Poznaniu też jest wreszcie śnieg...