Droga Pani Krystyno
I znów pogoda zaskoczyła meteorologów Oglądając rano prognozę i ciemnogranatową chmurkę, z której na ekranie telewizora lało jak z cebra, zabrałam ze sobą parasol. Nie przydał się...ale też było pięknie, choć bez deszczu... Źle znoszę upały, zwłaszcza na początku lata, więc ich zapowiedź trochę mnie przeraża...
Barańczak bardzo a propos niepoważnej sytuacji politycznej w kraju. Dziękuję, tego mi było trzeba!
Gratuluję premiery i życzę niezwykłych "zwykłych" widzów!
A teraz do rzeczy... Ogrodu "zazdraszczam". U mnie już dawno po otwarciu balkonu Mam z niego od lat piękny widok na zachodnią Ochotę, Szczęśliwice...a ponieważ to dziewiąte piętro, to oglądam to wszystko z góry - wokół wszystko poniżej i całe szczęście. Dużo zieleni no i cudowne zachody słońca. W upały trochę mniej cudownie, bo gorąco...Niczego się na ten balkon nie da przenieść, bo mały. Prawie w całości wypełnia go stojąca suszarka, bo nie lubię jak mi majtki i biustonosze dyndają pod sufitem, ani u siebie, ani u innych. No i obowiązkowo donica z kwiatami. Balkon zresztą w większej części zabudowany, więc panoramę Ochoty podziwiam raczej na stojąco. Każde wyjście na balkon jest od razu odnotowywane przez psa sąsiadów z góry ujadaniem tak głośnym, że pewnie nie słychać wtedy zapowiedzi pociągów tudzież pekaesów na Dworcu Zachodnim. Na moim balkonie regularnie ląduje ziemia z czyszczonych przez tych sąsiadów doniczek, woda, a właściwie błoto oraz popiół a nawet całe pety, że o dymie wdzierającym się nawet do mieszkania nie wspomnę. Odkąd na moją delikatnie zwróconą uwagę usłyszałam, że ależ przecież oni wszyscy "są po studiach", wycofałam się ze wstydem i nie śmiem wykształconym, czyli w ich mniemaniu automatycznie kulturalnym ludziom, mówić o zasadach dobrego współżycia lokatorskiego w bloku mieszkalnym. Ale zawsze lepiej mieć balkon niż go nie mieć. I to mnie cieszy.
A Pana Edka (tak Go "pieszczotliwie" nazywamy;-) to rozumiem. Jestem pewna, że nie ma nic przeciwko samym potrawom, ale raczej chodzi o sposób spędzania czasu przez większość Polaków w okresie letnim, styl życia, odżywiania, którego nie pochwala, i słusznie. Nie ma gorszej rzeczy, niż widok spoconych, spasionych facetów (trochę mnie tu wygina przeciwko chłopom...) z gołym (o zgrozo!) brzuchem zwanym potocznie bębnem, wcinających te wszystkie szaszłyki, karkówki i kiełbachy, że aż im tłuszcz spływa po brodzie, zakrapiających to wszystko niesamowitą ilością taniego piwska, odbijającego im się gromko między jednym przełknięciem a kolejnym, a następnie przez dobrą chwilę cmokających, ale bynajmniej nie z uznania dla smaku, tylko z powodu dłuższej nieobecności u dentysty. I dlatego, Pani Krystyno, na dźwięk słowa "grill" robi mi się trochę niedobrze, tak całkokształtowo. Mówiąc krótko i na temat: A fuj!
Ja wśród najbliższych z powodzeniem od samego początku "ery grillowej" w Polsce, promuję nazwę "barbecue", która się doskonale przyjęła i ku mojej uciesze jest przyjmowana przez coraz więcej osób. Pragnę nadmienić, że znaczna większość jest po studiach . Proszę tylko się wsłuchać jak to brzmi "Do zobaczenia wieczorem na barbecue", albo: "Byłam wczoraj na wspaniałym barbecue...", albo: "Będziecie dzisiaj u nas na barbecue..?" itp...Pani Krystyno - barbecue w ogrodzie to jest coś! Zwłaszcza w TAKIM ogrodzie jak u "Jandów". A nie jakiś tam grill! Do barbecue "lecą" od razu wykwintne sałatki, dobre wina, sery...dobra muzyka...A jeśli piwko, to tylko z wyższej półki! Podobnie jak towarzystwo! A jeśli cmokanie - to wyłącznie z powodu rozkoszy dla podniebienia.
Zamiłowanie do tej nazwy trwa u mnie już prawie 20 lat, kiedy to po raz pierwszy wyprawiłam się na zachód, a konkretnie do Londynu. Już w pierwszych dniach pobytu byłam gościem na barbecue w pięknym ogrodzie w posiadłości pod Londynem, wśród wspaniałych ludzi i cudownych roślin. Potem pracowałam jako kelnerka w dobrej restauracji. Tam "odkryłam" żeberka...barbecue...pycha!!! Słowo "barbecue" bardzo dobrze mi się kojarzy.
Pani Krystyno, proszę po prostu zapytać Pana Edka: "Słuchaj, kochany, a może byśmy tak na otwarcie ogrodu urządzili sobie barbecue...?". Znając Pana Edka, pewnie zapyta Panią: "Krysiu, czy Ty masz może na myśli ten zapyziały grill...?". Proszę wtedy udać, że zupełnie Pani nie wie o co chodzi i odpowiedzieć: "Nie, kochany, ja mam na myśli BARBECUE!".
Życzę Państwu udanego rodzinnego barbecue w ogrodzie na otwarcie sezonu ogrodowego i oczywiście czekaMY tu wszyscy na zdjęcia!
Ściskam, Pani Krystyno i życzę SAMCZEGO
MM