Droga Pani Krystyno!
Jak ja się za Panią stęskniłam :) Przychodzę tu do Pani na stronę codziennie, czytam dziennik, przeglądam forum, ale nie pisałam nic od dawna, bo nie chcę Pani dręczyć smutnymi refleksjami ;)
Ale dzisiaj odwiedziłam Pani miasto :) przyjechałam po mamę, która w Milanówku pracuje, a ponieważ byłam za wcześnie, postanowiłam wybrać się na mały spacerek. O rety!!!... jak tam jest pięknie :))) Byłam dotąd w M. tylko dwa razy. Pierwszy w środku nocy, samochodem, tata mnie przywiózł, odwiózł, a jedyne, co zapamiętałam, to duża ilość zakrętów ;) Drugi w środku zimy, wszędzie śnieg i choinki, mama prowadziła mnie jakimiś sobie tylko znanymi ścieżkami, nie zapamiętałam nic :) Dzisiaj mogłam delektować się dowoli, śliczna pogoda, mnóstwo zieleni i ćwierkające ptaszki... jak na wakacjach :) tak sobie beztrosko dreptałam tymi spokojnymi uliczkami, że mimo bardzo dobrej orientacji w terenie zabłądziłam i ze 20 minut kręciłam się w poszukiwaniu ulicy, która w najbliższej perspektywie nie posiada końca ;)
Na koniec tych wszystkich milanówkowych przeżyć mama postanowiła mnie „pokazać” koleżankom z pracy... czułam się jak dorodny muchomor, którego oglądają ze wszystkich stron... a potem porównują ze zdjęciem w atlasie :)
Pozdrawiam, Pani Krystyno, gorąco, życzę dużo uśmiechu i samych miłych chwil w Milanówku!
Słonecznie i zielono!
Marta Więcławska
PS.
Jeszcze nie zdążyłam podziękować za majowe karaoke, za to, że mimo Małej przyjechała Pani bawić się razem z nami i za szalone bicie mojego małego serducha, kiedy usiadła Pani koło mnie na schodach :) Dziękuję uśmieszaście!