Witam serdecznie!
Napisałam do forum ogólnego ale odesłano mnie do cioci dobrej rady . Nie lubie zawracać komuś głowy, ale potzrebuje mądrego zdania od mądrej osoby. Kiedy czytam Pani odpowiedzi na listy w PANI od razu nabieram optymizmu i wiary w życie...
Jestem w zwiazku od prawie roku, niby jestem szczęsliwa...no właśnie
niby...czase zachwouje się jak małe dziecko, szukam w głowie tylko
pretekstu, żeby się do czegoś doczepić, żeby coś było nie tak i mogłąbym
zrobić z tego powodu awanturę. Brak mi też spontaniczności, jakichś
ciekawych pomysłow, rzucanego ot tak sobie to może ja do Ciebie dziś
przyjadę...(mimo że to już prawie rok, nigdy nie byłam u mego lubego w
domu, to zawsze on przyjeżdza...a ja tłumaczę sobie, że przecież on
powinien mnie zaprosić, a nie ja mam się narzucać i wpraszać do Niego) i
chyba ogólnie w tym wszystkim brak mi wiary w siebie, w Niego, w Nas...
Jest jeszcze jeden problem...dla mojego mężczyzny bardzo ważne jest słowo MIEć, w znaczneiu pieniadze, samochód, dom, niestety...w znaczneiu materialnym. Ja nie jestem mu w stanie tego wsyztskiego dac tak od razu, ja mogę dać siebie, a zcasem mam wrażenie, że to go nie uszczesliwia...wiem, ze kazdy z Nas chciałby do czegoś w życiu dojśc, coś osiągnąć, ale moim zdaniem nie koneicznie od razu...
Dlaczego tak jest, że na początku znajomości mężczyzna się stara, jest zawsze na wyciągnięcie ręki, jest "do ray przyłóż"...ja wiem, że w życiu ciągle za słodko być nie może, ale czasem brak mi tych początkowych uniesień miłych słów, gestów...owszem zdarzają się one, ale bardzo rzadko już obecnie...chciałabymz Nim o tym wsyztski porozmawiać, ale chyba brak mi odwagi...ech czasem cięzko mi zrozumieć mężczyzn
Pozdrawiam, życzę miłego dzionka
Karolina lat 25