Pani Krystyno, wiem, co Pani czuje. Ja również trzy lata temu spędziłam Wigilię w szpitalu, przy łóżku męża, któremu "przyplątał" się udar mózgu. I to już po zabiegu, gdy miało byc wszystko dobrze. Chyba nigdy nie zapomnę pielegniarki, którą poprosiłam o podgrzanie barszczyku, który przywiozłam do szpitala (musiałam jechać autem 1,5 godziny). Na oddziale choinka, parę osób tylko, więc spokój....pani pielęgniarka odpowiedziała mi wtedy, że nie podgrzeje, bo....mikrofalówka jest rzecza prywatną personelu medycznego....
Ale w sumie te trudne chwile chyba jeszcze bardziej uświadamiają nam, jak bardzo kochamy tego bliskiego człowieka. A czy to nie najważniejsze?
Pozdrawiam ciepło i serdecznie.