Odkąd pamietam słyszałam, że Wigilia jest magicznym dniem. Kiedy na niebie pojawia się Pierwsza Gwiazdka, zaczyna się czas cudów i dziwów. Pamiętam, tak mówiła babcia, a ja klęcząc na parapecie, gapiłam się w niebo i czekałam aż Ona się zapali i coś się wydarzy. Coś takiego, co otworzy usta i wytrzeszczy oczy ze zdziwienia i namaluje dziecku uśmiech na ustach...
Cóż można wiedzieć o magii mieszkając w Downtown? Wokół same drapacze chmur, gdzieś pomiędzy skrawek nieba, ale zazwyczaj pokryty grubą warstwą smogu. Do tego nieustający jazgot ulicy. Gdzie w tym młynie dostrzec, usłyszeć spływającą magię?
A jednak jak mówią słowa piosenki...
When you are alone, and life is making you so lonely
You can always go
Downtown
Just listen to the music of the traffic in the city
...
You can forget yours all troubles;
Forget all yours acres and go
Downtown - where all the lights are bright
Downtown - waiting for you tonight
Downtown - you are gona be all right now...
Szłam wczoraj z nosem wbitym w ziemię. Uciekł mi autobus. Czułam przenikające mnie zimno i palący smutek. I nagle wyrósł przede mną On. Miał siwą brodę, czerwony kubrak, wysokie buty, jak te z bajki o Kocie w butach, wielki brzuch, na plecach targał worek, a w ręku miał dzwonek... Pomrukiwał coś i szedł zamaszystym krokiem wprost na mnie. Potem słyszałam już tylko dźwięk dzwonka... wciąż, i wciąż grał... Z każdą minutą zabierał moje smutne myśli. Rozgościł się we mnie tą melodią... Uśmiechnęłam się. To był najwspanialszy prezent!!!
Takich cudów życzę.