nie wiem ktory raz
"spotkalysmy sie" na Shirley
30-ty na pewno...
kazda inna...
raz kuchenka nie chciala dzialac
kiedys przypalily sie troche ziemniaki
innym razem rozlalo sie wino
pamietam tez taka kiedy na malej scenie
jeden mezczyzna z pierwszego rzedu
tak Pania rozsmieszyl wlasnym smiechem (przy kalamarnicy?)
ze pierwszy raz powiedziala Pani wtedy ze nie pamieta dalej tesktu...
owacje na stojaco :)
kazda magiczna...
ta piatkowa byla niezwykle zywa energiczna
naprawde pieknie Pani "zagrywala" :)
ten drugi akt zawsze cos uswiadamia, zmienia
w glowie
w sercu
w zyciu
mialam jechac z przyjaciolka w Bieszczady na tydzien
kupilam w nocy 2 bilety... do GRECJI
nie pytalam Jej nawet
bedzie prezent urodzinowy...
chce poczuc ten smak wina
chocby byl "kwasieluch" :)
D Z I E K U J E... choc slowa nie wyraza
pozdrawiam i zycze slonca
malych i duzych radosci, szczerego usmiechu...
m