Wcale nie chodzi mi o 12 dań, które co roku przygotowuje moja mama i fakt, że każde z nich muszę zmieścić by niczego w nadchodzącym roku mi nie zabrakło. Również nie mam na myśli sterty "garów", które zmywam po Wigilii przez co może cały rok "jadę" na szmacie kolokwialnie to nazywając. Chodzi mi o obejrzenie filmu i nie jest to "Kevin sam w domu" lecz "Angielski pacjent". Pierwsza ekranizacja książki o której mogę powiedzieć, że jest lepsza niż pierwowzór. Mam świadomość, ze Pani film czyli "To właśnie miłość" jest bardziej radosny i pozytywnie nastrajający ale dla mnie "Angielski pacjent" jest do przeżycia tylko w tym okresie.
Serdecznie pozdrawiam Pani Krystyno