Jakie obie inne... Pawlikowska, to jeszcze marzenia o "gwiezdnym kochanku", którym miał być ukochany przez poetkę Jaś_Gwaś, a skończyło się jakżesz banalnie... Jak to - podobno - mawiał Pawlikowski senior: Jaś zawsze czymś zajęty: a to pasjanse stawia, a to z papieru wycina, a to w nosie dłubie...zawsze czymś zajęty. Straszliwie zranił jej miłosć własną i ... ja wiem, jak to określić, upokorzył, jako kobietę - dzieciątkiem panny Wally i własnym... No i jeszcze ta propozycja adopcji... na to nie natknęłam się, może Magdalena Samozwaniec tak tylko napisała... Jaś o d poczatku był bubkiem, czego oczywiście żadna zakochana kobieta niewidzi, jeśli na rzeczone bubka trafi. W listach zachowanych w Ossolineum można wręcz wyczytać zwykłego mieszczucha, który - dosłownie - podziwia jelenie na rykowisku, chce mieć żonkę wielodzietną - to wypisz wymaluj szlachetniejsze oblicze pierwszego męża Marii - Władysława Bzowskiego. Tylko oczywiście z kultura, dąsem i tak dalej.
No a Pani Jasnorzewska, to już straszliwe pokłosie rany zadanej przez Pawlikowskiego. Zaciągający kresowiak, którego - słusznie - Mamidło (Pani Kossakowa) nie bardzo chciała widzieć u siebie w domu, a i Wojciech Kossak mawiał: "Nie pozwole ci Lilek wyjść za tego poruczniczynę".
Listy Jasnorzewskiej, jej angielskie listy, to już straszliwa wewnętrzna samotność. Straszliwa. I choroba.
medycy holistyczni powiedziliby, że choroba wynikała z przeżyć - akurat TAKI cancer? W TAKIM miejscu?
Straszliwe są jej opisy - pamiętniki - o samej sobie, te właśnie, których nie chciała publikowac Magdalena... niestety, stało się, i po latach mozna je przeczytać w potężnym zbiorze listów Marii z "okresu angielskiego".
Obie siostry nie miały szczęścia. Ostatni mąż Magdaleny trzymał w ich własnym mieszkaniu swoją kochankę Niusie -pielegniarkę Madzi już schorowanej. A Magdalena widząc go rano zgnębionego podobno mawiała mu: "Nie martr się Zygmuś, jeszcze się wam ułoży". Straszne.
Maria Skodowska Curie powiedziała: "Miłość nie jest uczuciem czcigodnym" - no, po próbie ulokowania miłości w osobie Langevina - nie dziwię się tej kobiecie.
"Dancing" - cudowna lekkość tych wierszy, lekkość formy - i nielekkośc treści. Słuchanie Jej wierszy w Pani wykonaniu, to duchowe spa... jeśli można zazartować. Będę obserwowała, kiedy umieścić się w kalendarzu, przygnać do Warszawy i SŁUCHAĆ I PATRZEĆ.
Piękny ten cytat dzisiejszy Pawlikowskiej, Pani Krystyno - SKAD??? Gdzie szukać tych słów?
Przepraszam, że tyle napisałam. Hortensja