List od Zuzanny

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

List od Zuzanny

Postprzez zuzanna6 So, 21.02.2009 14:22

Moja Kochana Pani Krystyno
Pięknie Pani pisze o miłości do swoich dzieci. Dzieci, temat – rzeka. Moim zdaniem nie ma nic ważniejszego dla dziecka, jak poczucie, że jest kochane. No tak, ale cóż ja mogę się wymądrzać, jak nie mam swoich dzieci. Już przez to niektórzy czują się lepsi ode mnie. A bywa przecież tak, że szewc bez butów chodzi. Nie mam pojęcia, czy brak posiadania dzieci dyskwalifikuje mnie, jako dobrego nauczyciela. Ale argumentem na plus bywa często fakt, że mogę bardziej poświęcić się pracy, bo mam więcej czasu. Nie jestem jakąś tam nauczycielką z powołania, w ogóle nie lubię tego słowa. Powołać to ja sobie mogę, na przerwie, na boisku – „ej, chłopaki, nie bijcie się!”. Wydaje mi się, że w każdym zawodzie, w którym ma się do czynienia z ludźmi, trzeba po prostu lubić ludzi, a przynajmniej ich szanować. Czy nie uważa Pani, że za dużo jest wrednych urzędniczek, pielęgniarek, lekarzy...nauczycieli...trochę życzliwości i jakże by nam się wszystkim lepiej żyło.
W piątek miałam ciężki dzień. Ściągnięto mnie na zastępstwo, bo pani z „zerówki” nagle zachorowała. Na argument dyrekcji, że szkoda takie malutkie dzieci na tyle godzin „wrzucać” do świetlicy, wymiękłam. Wielkim wyczynem było dla mnie w ten mróz tak rano wstać, ale skoro ciągle powtarzam, że Bóg mnie kocha, to muszę Mu czasami odwdzięczyć się dobrym uczynkiem. Zaczynam późno z moją trzecia klasą i odpowiada mi druga zmiana, bo potrzebuję snu jak powietrza, a jak trafi się zastępstwo...trudno, siła wyższa...
Przestawić się z trzeciej klasy ( trzeciaki to już młodzież :) )na te maleństwa w zerówce nie było łatwo. Wszystkie na raz mówiły i przyklejały się do mnie, jak meduzy. Włączyłam wszystkie twarde dyski w mózgu i ruszyłam w bój z całym zapasem wierszyków, piosenek i zabaw. Nowa pani, nowe zabawy – najbardziej działa i budzi zainteresowanie. Od rana na scenie, Pani Krysiu. Ale widownia ufna, ciepła, zainteresowana. Jak już zaufały, poszło gładko. Wszystko mi powiedziały, gdzie są, jakie podręczniki, jak Pani rozdaje bloki, jakie buźki rysuje w nagrodę, jakie pioruny wiesza na tablicy jak ktoś jest niegrzeczny. Wszystko było jak trzeba, maluchy są cudowne ze swoją spontanicznością. A moja kochana E, świetnie jest poukładana w pracy, skoro jej dzieci tak mi mogły pomóc. A w klasach młodszych na zastępstwach zawsze się usłyszy – a nasza pani to robi tak, a nasza pani mówi tak...jak to mnie zawsze rozbraja, oczywiście, że się nie buntuję, poddaję się i tyle. Wiem, że ich Pani jest najcudowniejsza.
Maluchy zainteresowały się moimi koralami. Pytały, czemu takie wielkie, a czemu takie ciężkie...nie było wyjścia, musiałam je zdjąć, dać każdemu do rączki i wytłumaczyć, że to prawdziwe kamienie. Zrobiłam wrażenie - kamienie dźwigam na szyi, a ich mamusie to mają leciutkie koraliki. Żeby się trochę ratować, powiedziałam, że te kamienie przynoszą szczęście i wierzę, że jak je dotkną, to spotka ich coś miłego. A jeden maluch powiedział na to – o szczęście, chciałbym mieć szczęście, żeby moja mamusia miała więcej pieniędzy. Spytałam, czy mają jakieś kłopoty. Odpowiedział ze stoickim spokojem, że tatuś od nich odszedł do jakiejś pani i jest im bardzo ciężko tylko z mamusią. I nie wiem ile możemy mówić o równym starcie wszystkich dzieci, o wyrównywaniu barków...nie mamy wpływu na sytuację wielu malutkich dzieci, które nie wiedzą, co to jest beztroskie dzieciństwo. W każdej klasie jest co najmniej jedno dziecko, nad którego losem trzeba się pochylić. W szkole są darmowe obiady, ferie, wycieczki, paczki na święta...zaspakajamy potrzeby socjalne, ale tych duchowych zaspokoić się nie da..Najgorsze jest to, że bez względu na moje umiejętności i starania wychowawcze, w każdej klasie działa podziemie, które odrzuca odrzuconych. Myślę, że najważniejszą postawą nauczyciela jest okazywanie aprobaty tym największym łobuzom, czy słabym uczniom, czy biednym uczniom, gdyż w grupie rówieśniczej najczęściej są odrzuceni. Najbardziej boli mnie, gdy widzę, że jak ustawiamy się parami, a zawsze to samo dziecko pary nie znajduje.

Miałam kiedyś w klasie ślicznego, mądrego chłopczyka, który kradł suchy chleb ze stołówki. Tak uwzięłam się na jego rodziców, że sprawa skończyła się w sądzie. Nie byli biedni, pili. Dziecko zabrali do innej szkoły, a ja dowiedziałam się, że mają kumpli w rodzimej mafii ( nie miałam pojęcia, że jest u nas jakaś mafia ). Dostawałam anonimowe telefony i życzliwi doniesli mi, że mnie załatwią. Bałam się bardzo, ale wszystko ucichło. Matce Sąd Rodzinny przydzielił kuratora i dawał jej kilka razy szansę. Nic nie pomogło, troje dzieci wylądowało w Domu Dziecka. Słyszałam, że cieszą się, że mają spokój i nie chodzą głodni.

Kończąc, Pani Krysiu, dziękuję Pani za wszystkie opowieści o dzieciach, robi Pani dla nas nauczycieli dobrą robotę, zawsze jest, na kogo się powołać. Życzę dumy z dzieci i wnucząt!

P.S. Czasami piszę wiersze, najczęściej o tzw. życiu...o mojej pracy napisałam tylko dwa, wkleję je w wątku o twórczości.

Bezdzietna Zuzanna :D
Ostatnio edytowano N, 22.02.2009 09:55 przez zuzanna6, łącznie edytowano 1 raz
Choć już życia psia mać popołudnie
Jest cudnie, jest cudnie...
M.U.
zuzanna6
 
Posty: 192
Dołączył(a): Śr, 18.02.2009 17:10

Re: List od Zuzanny

Postprzez Krystyna Janda N, 22.02.2009 08:02

Nic Panią nie dyskwalifikuje , jest Pani super. Wszystkie historie o dzieciach poruszają mnie nienormalnie moim zadaniem, ale już się przyzwyczaiłam. Nauczycieli cudnych i mądrych im życzę. Jak to zrobić żeby kiedy tatuś odchodzi nie oznaczało to jednocześnie ubóstwa ich dzieci? Kłaniam się.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja