Ucho, gardło, nóż...

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Ucho, gardło, nóż...

Postprzez J. Koch Pt, 24.04.2009 23:32

no wiec...
[nie wiem jak zacząć]
zacznę od poprzedniego wątku, czyli "ucho, gardło, nóż"
nie, najpierw tak:
właśnie wróciliśmy - Magda i ja - z "Tataraku"
i wszystko się dziwnie ułożyło i przedziwnie skomplikowało

ale od początku: 3 kwietnia pojechaliśmy do Warszawy, ja służbowo, i zostaliśmy na 3 dni u kuzynostwa i poszliśmy na wejściówki na "Dowód"
- coś nas w tym spektaklu, w tym teatrze uderzyło od razu kupiliśmy bilety na "Ucho, gardło nóż" za dwa tygodnie
i przyjechaliśmy do Warszawy specjalnie na ten spektakl
[chyba zwariowałem - kiedyś w Belgii już raz jechałem samochodem z Lowanium do Gandawy na spektakl
teatralny, ale to kilkadziesiąt kilometrów i oświetlone autostrady, ale kilkaset?! po polskich drogach?!]

w sobotę przed południem kuzynostwo, nasi gospodarze, pytają "no to co robimy", a my, że najchętniej poszlibyśmy do Muzeum Powstania Warszawskiego
[idą z nami Kasia i Zbyszek, którego ojciec był w obozie w Oświęcimiu, a mama z babką przez całą wojnę
chowały znajomych Polaków żydowskiego pochodzenia pod podłogą]
chodzimy tam, oglądamy, czytamy dokumenty, podpisy pod zdjęciami, snujemy się, włazimy na wieżę...
coś nas dusi i otwiera do samego środka, coś...
[no więc tak, ja sam byłem internowany w 1982 i pamiętam moją tramtadrackość z ulotkami i konspirą i
zamrażający umysł i wszelkie emocje strach w więzieniu w Strzelinie; ale uważam, że za dużo u nas w
Polsce martyrologii i romantyzmu, za mało sławimy zwycięskie powstania, jak Wielkopolskie, za mało
jest pozytywnego myślenia o sobie samych i pracy, służby, za mało życia, za dużo śmierci...]

wieczorem... "Ucho, gardło, nóż" - już pisałem, ale powiem raz jeszcze i krócej:
powalające i [bo] osobiste, profesjonalne i [bo] raniące
wojna
inna, ale wciąż ta sama

no i dziś wieczorem "Tatarak"
[nie, jeszcze przedtem kilka wywiadów z Krystyną Jandą; nieudanych jak w "Zwierciadle" - nie wiem
dlaczego, ale nie udało się rozmówczyni wyciągnąć z Aktorki czegoś, co by zaskoczyło, było inne, dotarło
do sedna... zwierciadło zamglone jakimś oddechem, parą wodną... potem - na szczęście! - wywiad w
"Tygodniku Powszechnym", nagle postawiono odpowiednie pytania, we właściwej kolejności, pozwolono
Jandzie mówić... więc wiem już coś więcej, a może tylko przeczuwam; no i wczoraj w pociągu relacji
Poznań-Wrocław dwukrotna lektura podobnie dogłębnego wywiadu w "Polityce"; Magda odbiera mnie z
dworca i mówi: jutro idziemy na "Tatarak", tak, odpowiadam]

dziś wieczorem obejrzeliśmy "Tatarak"
i nagle się złożyło!
i Muzeum Powstania Warszawskiego (synowie Marty), i trauma wojenna (Marta i Tonka), i śmierć (mąż Tonki, terminalnie chora Marta, Boguś, mąż Aktorki) - jakby za dużo... choć ascetycznie... muszę się z tym jeszcze zgodzić, jakoś uładzić, jak?

film oglądaliśmy we wrocławskiej "Koronie", więc przyszliśmy pod koniec reklam
[wolę już pochodzić po tej świątyni konsumpcji niż gapić się przez 15 minut na reklamy, które mnie
uniewrażliwią na film - całkowicie, emocjonalnie, fizycznie, wzrokowo]
w sali niewiele osób
zaczyna się film
młodzież za nami rozmawia półgłosem
słyszę, że z drugiej strony, z tyłu z lewej, facet je popcorn
staram się skupić na monologu Aktorki, czuję, że to przedziwnie ciąg dalszy "Ucha, gardła, noża"
i właśnie wtedy, kiedy jestem już skoncentrowany ["pomimo"!], wszlekie odgłosy cichną: młodzież, która po recenzjach-dyrdymałach przyszła obejrzeć romans starszej kobiety z młodym chłopakiem, milknie
facet z tyłu z lewej przestaje grzebać w kubełku z popcornem
jest CISZA!
[taka jak w teatrze, kiedy Tonka, choć nadal rzuca "k..." na lewo i prawo, przestaje śmieszyć
publiczność, choć ta jeszcze się opiera, chce się śmiać na bluzgającej Jandzie, i nagle siedzi
zmagnetyzowana, straumatyzowana, wyrwana z koleiny codzienności]

...kiedyś napisała Pani, że Edward Kłosiński powiedział, że jak Pani wchodzi, to idzie za Panią światło...
po Jego śmierci Daniel Olbrychski powiedział, że on był "świetlany", czyż nie?

...w monologu jest jakiś półmrok, nie ma światła, dużo cienia
ale są słowa, ważne i ważone, proste, stłumione
i one rozświetlają
scenę Pani zagrała - ale myślę sobie, że w tej scenie idzie za Panią światło...

Pani grając Aktorkę w "Tataraku" jest jak Tonka z "Ucha, gardła, noża" - profesjonalna i raniąca

młodzież w rzędzie za nami i facet od popcornu siedzą tak jak Magda i ja - do końca napisów
[do końca!!!]
po raz pierwszy widzę coś takiego w multipleksie
nawet obsługa nie zapala wcześniej światła
:?:

Jerzy
J. Koch
 
Posty: 2
Dołączył(a): Pn, 20.04.2009 13:16

Re: Ucho, gardło, nóż...

Postprzez Krystyna Janda So, 25.04.2009 07:46

Nie wiem co mam napisać. Teraz mam wiecznie ściśnięte gardło a z takim pisać się prawie nie daje, daje ale nie byle co...
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja