Kochana Pani Krystyno,
aby poczuć odrobinę magii, doświadczyć małych cudów, przenieść się w świat baśni, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wcale nie trzeba wyruszać w daleką podróż do gwiazd..
Wystarczy zagłębić się w fotelu w pewnym uroczym Teatrze i z dziecięcą naiwnością, dać się ponieść bez pamięci cudownej opowieści, jaką napisało życie w przycupniętym, na środku pustynnej prerii, barze..
Uśmiecham się wciąż do swoich myśli, bo ta magia nadal we mnie trwa, mimo iż zostawiłam już ten mały świat Pani Teatru, wiele kilometrów i godzin za sobą.
Dzisiejszy wieczór z Bagdad Cafe był dla mnie fenomenalny!
Ciężka praca Pani i całego zespołu Artystów, zaowocowała fantastycznym przedstawieniem, niezwykle wzruszającym i pociągającym.
Nie udało mi się uciec od porównań, bo wspaniały film Percy Adlon'a, głęboko zapadł mi w pamięć, swoim niepowtarzalnym klimatem i muzyką. Ale muszę przyznać, Pani Krystyno, że znakomicie udało się Pani przenieść tamtą atmosferę na deski teatru i ze zdwojoną siłą wróciły filmowe wspomnienia.
Przede wszystkim wspaniałe aranżacje i wokale!
Dwie niepowtarzalne barwy głosu Pani Katarzyny Groniec i Ewy Konstancji Bułhak, połączone w Calling You, nadały tej legendarnej piosence, cudowne, nowe brzmienie. Jeszcze wyraźniej słychać było nostalgię, tęsknotę i lęk przed samotnością w sercach tych dwóch, jakże różnych kobiet. Przy ostatnim wykonaniu, poczułam przejmujący dreszcz na plecach i oczy mi zawilgotniały..
Przepiękne polskie teksty utworów Pani Magdy Czapińskiej i Pana Andrzeja Poniedzielskiego, kompletnie mnie rozłożyły.
A zastąpienie słynnego refrenu śpiewanego w oryginale przez Javettę Steele ..I am calling you, słowami
A ja wołam Cię.., to już chyba mistrzostwo w dopasowaniu wyrazu i melodyki słów do brzmienia tego utworu!
Nie sądziłam, że jakiekolwiek polskie słowa będą w stanie podobnie zespolić się z muzyką Boba Telsona jak, wydawałoby się, nierozerwalnie z nią związany, melodyczny w brzmieniu język angielski.
Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem..
Nie tylko Calling You, ale również i Tattoo (Panowie rewelacja!), Brenda, Brenda z obezwładniającym w wykonaniu Pani Kasi i Ewy ye, ye, ye,ye, czy Friends ze wspaniałymi tekstami zarówno w wersji męskiej, jak i żeńskiej itd..
Oczarował mnie wyjątkowo Pan JangaJan Tomaszewski, ta rola jest jak stworzona dla Niego. Niezwykła swoboda na scenie, humor, energia, urzekający, lekko chropowaty głos i świetne solówki gitarowe, doskonale nadały nieco rockowo-bluesowego klimatu spektaklowi.
Zresztą cała ekipa śpiewająco-tańcząca to prawdziwy, radosny wulkan energii i talent komediowy!
Jednym słowem, dobrała Pani znakomity zespół artystów, idealnie dopasowanych do swoich ról, co nadało całości bardzo naturalnego i prawdziwego charakteru.
Choreografia fantastyczna, efektowna i zaskakująca. I co najbardziej mi się spodobało, bardzo płynne i naturalne przejścia układów tanecznych między poszczególnymi scenami czy wątkami opowieści, zgrabnie wplecione w muzyczne aranżacje.
Sztuki iluzjonistyczne w wykonaniu bohaterek spotęgowały "magiczny" wydźwięk ich przemian
i rodzącej się przyjaźni na całe lata. Dzięki tym efektownym "numerom", bawiłam się prawdziwie, jak dziecko, siedzące z otwartą buzią.
Zastanawiałam się, czy scena Polonii nie będzie rozmiarowo zbyt mała na produkcję zrobioną z takim rozmachem, ale już po paru minutach doceniłam kameralny klimat zainscenizowanego, nastrojowego baru. Można było odnieść wrażenie, że siedzi się gdzieś w rogu sali, przy szklaneczce whisky, obserwując rozwój wypadków. Świetny pomysł widocznego za zasłonką zespołu muzycznego, rewelacyjnie „przygrywającego” gościom, jak w prawdziwym pubie.
Pani Krystyno, absolutnie nie zgodzę się z opinią, że zaburzyła Pani gatunek, przenosząc zbyt dużo treści pod warstwą słowną. Moim zdaniem, proporcje pomiędzy kwestiami wypowiadanymi przez aktorów, ilością muzycznych fragmentów i układami tanecznymi, były idealnie wyważone.
Jak już kiedyś pisałam, uwielbiam musicale, a dla mnie prawdziwy, dobry musical powinien w płynny i naturalny sposób stanowić wzajemne uzupełnianie się tych trzech elementów, co Pani udało się doskonale.
I na koniec chciałam powiedzieć o rzeczy najważniejszej...
Historia Jasmin i Brendy to bardzo piękna opowieść o sile przyjaźni, o nadziei, której nie wolno nigdy tracić. O tym, że w drugim człowieku można znaleźć pokrewną duszę, jeśli odrzuci się uprzedzenia
i spróbuje, choć przez moment, popatrzeć na ten świat jego oczami.
Już tylu różnych ludzi, tyle odmiennych charakterów, osobowości, spotkałam w swoim życiu, ale wciąż, codziennie odnajduję wśród nich cząstkę siebie i to już się chyba nigdy nie zmieni. Często spotykam na swojej drodze ludzi nietuzinkowych, intrygujących, i nieustannie zadziwia mnie, ile poplątanych losów
i odmiennych spojrzeń na życie, można znaleźć w innym człowieku, nie tylko w sobie..
To wszystko znalazłam również i dzisiaj, w Pani musicalu Bagdad Cafe, gdzie tą różnorodność
i odmienność zarysowanych postaci, udało się Pani wydobyć w niezwykle urzekający i poruszający sposób.
Bardzo wyraźnie czułam też dziś w każdej scenie, Pani piękne spojrzenie na życie i otaczający świat, które nieodmiennie zawsze bardzo mnie ujmuje, i które cenię w Pani najbardziej.
Po raz kolejny i nie ostatni, bardzo Pani dziękuję za ten cudowny wieczór, pełen dla mnie wzruszeń
i magii, którą nie tylko dziś, ale za każdym razem czuję bardzo silnie, ilekroć odwiedzam ten Pani drugi, teatralny dom.
I znów chce mi się bardziej żyć..