Pani Krysiu Kochana,
Dziś miałam kolejny szczęśliwy dzień, tego tygodnia szczególnie, ale generalnie też.
Tak jak wspominałam ostatnio obawiałam się mojego odbioru teraz tej sztuki.. wobec mych ostatnich doświadczeń.. zapamiętałam bowiem Szczęśliwe... jako trudne/ciężkie/przygnębiające. Nie miałam odwagi oglądać tej sztuki zbyt często.. ale teraz coś mnie tchnęło.. I bardzo dobrze.
Zrobiło mi się ogromnie ciepło na duszy, zwłaszcza oglądając taką pogodną Winnie... uroczo rozprawiającą o właśnie kolejnym szczęśliwym dniu.. Później było smutniej, ale jak może być, kiedy mówimy o odchodzeniu, lecz Winnie i Willy odejdą razem, to jest piękne...
Pisałam już kiedyś, że oglądając Szczęśliwe Dni widzę oczyma wyobraźni moich "dziadków".. i tak już będzie zawsze.. Spędzili ze sobą całe życie, Babcia mówiła... Dziadek słuchał... ale pewnego dnia On odszedł i Babcia została sama, nie tak jak w Szczęśliwych... Babcia już nie miała do kogo mówić.. zawsze miała dużo do powiedzenia, ale przecież nie będzie mówić do ściany... Dziś jak oglądałam Szczęśliwe.. "widziałam" moją Babcię, która w ostatnich latach również... głównie leżała... przed oczami miałam Winnie, co już nie może się ruszać, niewiele jest w stanie zobaczyć... i mą Babcię.. z kosmetyczką obok... i smutkiem w oczach.. Myślę bowiem, że to okropne, żyć samotnie, wśród czterech ścian, a wręcz być ograniczonym do własnego łózka, być zdanym na pomoc drugiego człowieka, tym bardziej jeśli nie jest nim mąż.. Winnie do końca przeżywała szczęśliwe dni, bo wspólnie z Willym....
Ja dziękuję za ten dzisiejszy szczęśliwy dzień, z całego serca..