Pani Krystyno,
22. października 2011 roku spotkałem w swoim życiu wyjątkową osobę...
Historia niczym z rasowego romansu: Stoję na peronie 4. dworca centralnego w Warszawie i oczekuję na pociąg relacji Warszawa Wschodnia - Łódź Fabryczna. Wracam z pracy do domu: zmęczony, zdenerwowany (z powodu zmiany rozkładu pociągów, o której nic nie wiedziałem), lekko podekscytowany (umówiony z przyjaciółką na wypad do klubu). Czekam. Nagle zauważam, że z całego tłumu ludzi na owym peronie, jedna z osób nie odrywa ode mnie wzroku. Zastanawiam się, co jest ze mną nie tak? Postanawiam odwzajemnić spojrzenie, w nadziei, że zniechęci to nachalnego "Obserwatora". Niestety, sprawdzona metoda nie odnosi skutków. Nagle słyszę, że mój pociąg wiedzie na tor 6. przy peronie 4. Podchodzę do krawędzi toru w taki sposób, że mijam owego "Obserwatora" na odległość ręki. Wjeżdża pociąg i ... okazuje się, że On również na niego czekał. Wsiadamy do tego samego wagonu, tego samego przedziału (muszę się przyznać, że to moja "zasługa"). Przez całą podróż obserwacją mojej osoby nie ma końca, pomimo panującej ciemności . Jest to niezwykle krępujące, uciążliwe, a jednocześnie dziwnie przyjemne. Uciekam wzrokiem, kontem oka przyglądając się całemu "zajściu". Nagle konduktor informuje: "Zbliżamy się do stacji Żyrardów. Podróżnych wysiadających...". "Obserwator" wyciąga zeszyt i świecąc komórką czyta. Wygląda to komicznie. Kończy "czytać" i wyrywa kartkę. Z torby wyjmuje długopis i starannie coś zapisuje. Składa kartkę kilkukrotnie i odkłada ją na pociągowy stolik (siedzimy na przeciwko siebie, przy oknie). Pociąg zaczyna hamować, a "Obserwator" w pośpiechu pakuje się i ubiera. Wjeżdżamy na peron stacji w Żyrardowie, a On wysiada. Kartka zostaje. Postanawiam ją wziąć, ale dopiero, gdy pociąg ruszy. Ruszył. Rozkładam ową kartkę i widzę numer telefonu. Zdziwienie miesza się z podekscytowaniem, a towarzyszy temu niepewność. Postanawiam: "Odezwę się w poniedziałek" (jest sobota, a decyzja nie jest podyktowana niczym konkretnym). W poniedziałek rano piszę sms'a. Piszę, bo brak mi odwagi by zadzwonić. Trwa wymiana informacji. Pada propozycja: "Spotkajmy się w piątek w... o...". Spotykamy się.
22. kwietnia minie sześć miesięcy od owego dnia, gdy wszystko się zaczęło. Chciałbym to uczcić i proszę o pomoc.
Mianowicie, "Obserwator" jest ogromnym fanem teatru i jeszcze większym miłośnikiem Pani osoby. Jestem przekonany, że nic bardziej nie ucieszy Go, niż możliwość zobaczenia koncertu "Piosenki z teatru". Byłbym dozgonnie wdzięczny, gdyby udało się go zorganizować właśnie 22. kwietnia.
Z góry dziękuję,
Filip.