Pani Krystyno,
wieki mnie tu nie było, ale nie mogę dziś sobie odpuścić i nie napisać.
Z przyjemnością donoszę, iż przybyło 3 szczerze zachwyconych Shirley widzów. Widzek konkretnie
Długo nie pisałam, wiele się w tym czasie zmieniło w moim życiu, m.in. nowa praca, nowi znajomi, mam teraz w swoim zespole super szefową i dwie fantastyczne dziewczyny i to właśnie je postanowiłam zaznajomić z moją angielsko - grecką ulubienicą.
Zwłaszcza, że od początku gdy zdradziłam się ze swoją Jando-sympatią znalazłam u nich pełne zrozumienie i wykorzystały sytuację mianując mnie swoim KaOwcem, który je w końcu doprowadzi na nie wiedzieć czemu jeszcze nie widzianą "Shirley Valentine"
Dziś KaOwiec z wielką radością obserwował ich żywiołowe reakcje, chwile zadumy i wysłuchiwał życiowych refleksji po wyjściu z teatru. Zwłaszcza tej głównej.
"Boże, jaka to w sumie prosta historia. Z jakich banalnych, zwykłych codziennych sytuacji złożona, a jak otwiera oczy na te banały. Bardzo ważne banały."
To prawda, zawsze działa jak krople do oczu i poprawia ostrość widzenia pewnych rzeczy.
Ogromna przyjemność zobaczyć Panią z tym uroczym uśmiechem podczas owacji.
Sala niezmiennie pękająca w szwach. Cudo.
Pozdrawiam bardzo serdecznie,
Natalia