PARKING KONTRA TEATR & ¦WIETNY SEZON & TRWA PRZEGLĄD

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

PARKING KONTRA TEATR & ¦WIETNY SEZON & TRWA PRZEGLĄD

Postprzez o Pn, 24.07.2006 15:37

PARKING KONTRA TEATR JANDY



Ostatnie lata nauczyły mnie, że jeżeli ktoś chce zrobić coś dla Warszawy i jej mieszkańców, na przykład zorganizować ciekawe miejsce kulturalne, ośrodek artystyczny, klub albo galerię, może liczyć na jedno: okoliczni mieszkańcy w imię własnej wygody zrobią wszystko, aby taką inicjatywę utrącić. Tak było w przypadku klubu Le Madame, tak jest w przypadku Teatru Polonia - pisze Roman Pawłowski w Stołecznej Gazecie Wyborczej.

Członkowie wspólnoty mieszkaniowej przy Pięknej pod tym względem nie zawiedli. Ich protest może na długie miesiące zablokować działalność teatru, który Krystyna Janda stworzyła od podstaw wielkim nakładem pracy. Wszystko przez kilka miejsc parkingowych na podwórku, o które rozbudowa głównej sceny miałaby uszczuplić parking dla mieszkańców. Nie od dzisiaj wiadomo, że warszawiacy, gdyby mogli, trzymaliby swoje auta w sypialni, tak bardzo je kochają i tak drżą o ich bezpieczeństwo. W tym wypadku jednak wspólnota strzela sobie samobója. Powstanie Teatru Polonia stwarza szansę, że brudne, cuchnące podwórko na tyłach placu Konstytucji przestanie przypominać więzienny dziedziniec. Stanie się przyjazne dla ludzi. Instytucje kultury cywilizują centra miast, sprawiają, że łatwiej, przyjemniej i bezpieczniej się w nich żyje. Wszędzie na świecie sąsiedztwo teatru jest pożądane i zwiększa atrakcyjność nieruchomości, a co za tym idzie - cenę. Wszędzie ludzie wolą mieć okna wychodzące na teatr, operę czy filharmonię niż na parking czy supermarket. Wszędzie, tylko nie w Warszawie.
Mimo wszystko mam nadzieję, że nie wszyscy mieszkańcy ulicy Pięknej wolą parking od teatru. I przekonają innych, że Krystyna Janda działa także w ich interesie. W interesie nas wszystkich, którzy nie chcemy żyć na gigantycznym parkingu pociętym metalowymi płotami, ale w normalnym, europejskim mieście, które tętni życiem. I jest nomen omen piękne.

Roman Pawłowski
Gazeta Wyborcza Warszawa
24 lipca 2006









¦WIETNY SEZON W TEATRZE POLONIA



Krystyna Janda, jak często powtarza, pragnie, by jej teatr był dla widza partnerem w śmiechu i zadumie. Dziś, z perspektywy pierwszego sezonu, widać, że decyzja aktorki, by zerwać w zawodzie ze wszystkim, co było, postawić na jedną kartę i kupić własny teatr, wcale nie była gestem szaleńca. Po pierwszych miesiącach na jej decyzję o zakupie teatru patrzę z jeszcze większym niż na początku szacunkiem - pisze Jacek Wakar w Dzienniku.

Pomysł genialny w swojej prostocie. Bohaterka "Skoku z wysokości" Leslie Ayazian właśnie kończy 50 lat i z tej okazji postanawia skoczyć z deski do basenu. To nie jest zwykły skok do wody. To ma być przełamanie się, pokonanie wszystkich swoich lęków i obsesji, zerwanie ze starym życiem i start do nowego. Skacząc z wysokości w swe 50. urodziny, zwykła kobieta z tej sztuki ma szansę narodzić się na nowo. Stąd uporczywe próby i spowiedź z dotychczasowego znaczonego monstrualnym pechem życia. Opowieść tak zabawna, że można spaść z krzesła ze śmiechu. "Skok z wysokości" to zabawa teatrem. Aktorce towarzyszą widzowie i w odpowiednich momentach odczytują swe kwestie. Nie ma znaczenia - kobieta może być mężczyzną, starsza pani dzieckiem. Spiętrzenie absurdu to jeszcze jedna zasada tego przedstawienia. Wszystko, co wywołuje spazmatyczny niemal śmiech, jest dozwolone. Amerykańska aktorka i autorka Leslie Ayvazian swoją sztukę okrasiła prostym do bólu przesłaniem. Prostym, ale łączącym scenę i widownię. "Nikt nie jest doskonaly - mogłaby powtórzyć za Osgoodem Fieldingiem III z "Pól żartem, pół serio" bohaterka spektaklu. I pod tą deklaracją podpisałby się z uśmiechem każdy bez wyjątku widz. Potencjał tekstu jest spory, wszystko jednak zależy od aktorki. Fascynujące jest patrzeć, jak Krystyna Janda rzuca się w niego, niemal bez żadnej asekuracji. Skacze po drabinkach, naciąga na uszy czepek kąpielowy, w końcu powoli, krok po kroku, wdrapuje się na zawieszoną pod teatralnym sufitem trampolinę... Błahostka Ayvazian pozwala jej stworzyć kolejną z galerii kobiet, której najbliżej pewnie do Shirley Valentine. Wzruszającą, jeszcze bardziej zabawną. Nie w psychologii rzecz jednak, ale w żywiole teatralnej zabawy. Aby spektakl się zazębiał, Janda musi zrezygnować z cieniowania sylwetki bohaterki, wyrzec się bardziej skomplikowanych gierek i gestów. Musi iść prostą drogą do celu, którym jest ośmieszenie bohaterki, a potem jej rehabilitacja. To zresztą też ma drugorzędne znaczenie, bo w "Skoku z wysokości" w gruncie rzeczy liczy się tylko jedno - samonakręcająca się sceniczna galopada żartów, grepsów, grymasów. Wszystkie są jednak w dobrym guście. "Skok z wysokości" Leslie Ayvazian to niewątpliwie najśmieszniejszy spektakl, jaki obecnie można zobaczyć w Warszawie. Stuprocentowy przebój, a przy okazji znakomite zwieńczenie pierwszego sezonu Teatru Polonia Krystyna Janda, jak często powtarza, pragnie, by jej teatr był dla widza partnerem w śmiechu i zadumie. Dziś, z perspektywy pierwszego sezonu, widać, że decyzja aktorki, by zerwać w zawodzie ze wszystkim, co było, postawić na jedną kartę i kupić własny teatr, wcale nie była gestem szaleńca. Widać bowiem, że Janda nie ma za czym tęsknić. Ostatnie lata przed wprowadzeniem się do Polonii były czasem poszukiwania własnego miejsca. I to poszukiwanie zakończyło się sukcesem właśnie tutaj.


Spojrzenie wstecz. Janda zrezygnowała z Teatru Powszechnego, którego przez lata była podporą, grając nawet dziewięć ról w tym samym czasie i po kostiumie w garderobie orientując się, w jakim danego dnia gra przedstawieniu. Ograniczyła liczbę filmowych ról, bo chociaż było ich dużo, na palcach jednej ręki można policzyć te, które przyniosły jej prawdziwe artystyczne spełnienia. Na szczęście nie zobaczymy jej już więcej w roli współprowadzącej telewizyjny talk-show. Nawet gdyby podobny pomysł wpadł jej do głowy, zwyczajnie nie znalazłaby czasu. Nawet wpisy w internetowym blogu, który stanowił jej osobisty sposób porozumiewania się z potencjalnym widzem, stały się rzadsze. Aktorka nieraz opowiadała, że Teatr Polonia pochłania ją bez reszty. Przygotowuje przedstawienia, buduje repertuar, dogląda budowy dużej sceny, planuje przesunięcie jej ściany, a do niedawna wybierała jeszcze farby, kafelki, cement. Słowem -wszystko. Nic więc dziwnego, że poza Polonią w zawodzie nie ma Jandy. No może prawie jej nie ma. Po pierwszych miesiącach na jej decyzję o zakupie teatru patrzę z jeszcze większym niż na początku szacunkiem. Uczciwiej chyba się nie dało. Gdy wszyscy wyciągają ręce po pieniądze, narzekając na ciężką dolę artystów, ona sama prowadzi swe rachunki. Gra w spektaklach, bo każdy pusty wieczór przynosi straty. Tak kształtuje repertuar, by dać przyjemność widzom, zapełnić małą na razie tylko scenę, a przy okazji pokazać charakter swojego teatru. Po pierwszym sezonie, który w całości odbywał się na maleńkiej scenie Fioletowe Pończochy, widać, że Janda stara się robić teatr dla kobiet i o kobietach, najczęściej jeszcze przez kobiety przygotowywany. Stąd cykl "Kobiety Europy", który przyniósł inscenizacje tekstów Dubravki Ugresić ("Stefcia ćwiek w szponach życia"), Vedrany Rudan ("Ucho, gardło, nóż"), Oksany Żabużko ("Badania terenowe nad ukraińskim seksem"), Rujany Jeger ("Darkroom"). Dochodzi do tego monodram Ewy Kasprzyk "Marilyn i papież", a teraz "Skok z wysokości". Ogromnie dużo jak na pierwszy sezon, więc zrozumiałe, że i przedstawienia są różnej klasy.


"Ucho, gardło, nóż" z wielką rolą Jandy, wściekłej i zrozpaczonej, to niemal arcydzieło, jeden z najważniejszych polskich spektakli ostatnich sezonów. Ale już Katarzyna Figura w "Badaniach..." grała kobiecość kubłami, w czym spora też zasługa dosłownej reżyserii Małgorzaty Szumowskiej. "Darkroom" Przemysława Wojcieszka sprowadzał się do zbyt nachalnie publicystycznej tezy. Kompletnym nieporozumieniem była zaś próba z "Marilyn i papieżem". Nie da się robić teatru, nie popełniając błędów. W Polonii widać starannie kształtowany repertuar, a gorsze spektakle to koszt konieczny do poniesienia. I dopóki Janda nie wpuści do Polonii panoszącego się niemal wszędzie banału, wygra. "Skok z wysokości" gra Janda z absolutną pewnością, poskramiając wszystkie jego pułapki (chociażby piekielnie trudny do nauczenia tekst, stąd rozmowy z asystentką suflerką). Mimo jego pozornej łatwości jest to dla aktorki zadanie karkołomne. A jednak warto patrzeć na Jandę w tym spektaklu, widząc, jak panuje nad publicznością, jak ją wykorzystuje, w jaki sposób, znowu do końca uczciwie, korzysta z tego, że jest gwiazdą, że przyszli tutaj z jej powodu. Mam poczucie, że w scenicznym uśmiechu Krystyny Jandy kryje się świadomość, że wszystko nareszcie jest na swoim miejscu.
Oto aktorka, która gwiazdorstwo wykorzystuje do własnych celów, wróciła do domu. Ostatnie lata, choć bogate, nie przyniosły jej chyba oczekiwanych satysfakcji. Ról teatralnych z tego czasu nie można lekceważyć, ale nie wejdą do szeregu najwybitniejszych jej osiągnięć. Z filmem nie inaczej. Więc co? Telewizja, reżyserowanie serialu? Wydaje się, że to były raczej zajęcia zastępcze, sposób na zagłuszenie zawodowej pustki, niezadowolenia. Pamiętam ostatni festiwal filmowy w Gdyni. Janda odbierała swoją nagrodę bez cienia uśmiechu. Teraz, stojąc na kilkumetrowej scence w foyer Polonii, wygląda, jakby miała świat u stóp.


***

Najgłośniejsze filmy i wielkie nagrody Krystyny Jandy

Najważniejsze role

1976 - "Człowiek z marmuru", reż. Andrzej Wajda

1978 - "Bez znieczulenia", reż. Andrzej Wajda

1979 - "Dyrygent", reż. Andrzej Wajda 1979 - "Golem", reż. Piotr Szulkin

1981 - "Człowiek z żelaza", reż. Andrzej Wajda

1981 - "Mephisto", reż. Istvan Szabó

1982 - "Przesłuchanie", reż. Ryszard Bugajski

1986 - "W zawieszeniu", reż. Waldemar Krzystek

1987 - "Na srebrnym globie", reż. Andrzej Żuławski

1988 - "Dekalog", serial TV, reż. Krzysztof Kieślowski

1989 - "Modrzejewska", serial TV, reż. Jan Łomnicki 2000 - "Weiser",

reż. Wojciech Marczewski

2000 - "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową",

reż. Krzysztof Zanussi

2001 - "Przedwiośnie", reż. Filip Bajon

2005 - "Parę osób, mały czas", reż. Andrzej Barański

Nagrody artystyczne

1978 - Nagroda im. Zbigniewa Cybulskiego za debiut

1990 - nagroda jury festiwalu w Cannes za najlepszą rolę kobiecą ("Przesłuchanie")

2005 - "Parę osób, mały czas" nagroda za pierwszoplanową rolę kobiecą na festiwalu filmowym w Gdyni

2006 - Medal Karola Wielkiego - europejska nagroda mediów

"¦wietny sezon w Teatrze Polonia"
Jacek Wakar
Dziennik nr 80/22/23.07.06
24-07-2006









TRWA PRZEGLĄD PRZEDSTAWIEń TEATRU POLONIA



Chorzowski Teatr Rozrywki stał się drugim domem dla Krystyny Jandy i jej teatru Polonia. Od piątku trwa przegląd sześciu głośnych przedstawień. Już wystąpiły Maria Seweryn, Katarzyna Figura i Agnieszka Krukówna. Przed nami mistrzyni monodramu - Janda.

Za nami trzy spektakle. W piątek swój reżyserski eksperyment - pełną aluzji do polskiej rzeczywistości sztukę "Darkroom" z Marią Seweryn - pokazał Przemysław Wojcieszek. W sobotę monodram Katarzyny Figury z jej odmiennym i odważnym aktorskim wizerunkiem nieupiększonej, okaleczonej duchowo 40-latki w spektaklu "Badania terenowe nad ukraińskim seksem". Choć zazwyczaj podziw i znużenie nie idą w parze, tym razem właśnie te dwa skrajne uczucia towarzyszyły mi w sobotni wieczór, gdy na scenie pojawiła się Figura. Dojrzała aktorka, która nie wychodzi na scenę, by kokietować publiczność i waży sens wypowiadanych słów, musiała radzić sobie z nie do końca dojrzałym literackim tekstem. Szkoda, że obok kilku wyszeptanych kwestii i licznych dotkliwych wyznań Figura musiała opowiadać banały i silić się na powtykane od czasu do czasu anegdoty z powieści ukraińskiej pisarki Oksany Zabużko. Feministyczny manifest przesadnie przypisany powieści Zabużko staje się bladym tłem do aktorskiego manifestu Figury: pozbawionej opadających na ramiona blond włosów, bez wydekoltowanych bluzek i czerwonych, uszminkowanych ust. Z ogromnym niedosytem pozostaje mi czekać na kolejną rolę, w której zachwyci nie tylko to jak, ale i co powie Figura w stronę publiczności.

Niedziela należała do Agnieszki Krukówny, który jako Stefcia ćwiek w spektaklu "Stefcia ćwiek w szponach życia" Dubravki Ugresić odgrywała rolę chorwackiej Bridget Jones.

Od poniedziałku w Chorzowie trzydniowy maraton aktorski Krystyny Jandy. Będą dowcipna "Shirley Valentine" zza kuchennego stołu (poniedziałek) oraz przejmujący portret kobiety naznaczonej wojną bałkańską w sztuce "Ucho, gardło, nóż" (wtorek). Jednak największe emocje wzbudzi zapewne zaplanowany na środę najnowszy projekt Jandy - interaktywny spektakl "Skok z wysokości", którego premiera odbyła się w Warszawie zaledwie kilka dni temu. Janda dwukrotnie będzie chciała popełnić samobójstwo za sprawą tekstu amerykańskiej dramaturg Leslie Ayvazian i będzie to niewątpliwie akt zbiorowy, bowiem do zagrania w sztuce aktorka poprosi ponad 20 osób z publiczności. Bilety na spektakle: "Shirley Valentine" i "Ucho, gardło, nóż" w cenie 30 i 50 zł, na "Skok z wysokości" - 50 zł. Początek zawsze o godz. 19.

Aleksandra Czapla
Gazeta Wyborcza - Katowice nr 171
24-07-2006









ZE STRON TEATRU ROZRYWKI W CHORZOWIE -



DARKROOM


"Darkroom" - to wbrew tytułowi (mroczny labirynt, w którym nie wiadomo, jak się poruszać i na co można trafić) lekka, przyjemna i inteligentna historia. Bohaterami są: młode małżeństwo, ich przyjaciel gej oraz konserwatywny dziadek Stanisław. Postaci są mocno zarysowane, zaś dialogi jędrne, pełne odniesień do aktualnych obyczajowych i politycznych sytuacji. Tym mocniejszych, że Przemysław Wojcieszek akcję opowieści przeniósł w polskie realia. Są więc tu poplątane historie rodzinne, bolesne doświadczenia, brak miłości i tematy tabu.

Dobrze zastosowany skrót, celna metafora, dobre dialogi w połączeniu z energią aktorów dają dynamiczne przedstawienie, w którym ani jedna minuta nie zostaje zmarnowana. Paradoks polega na tym, że ten słynny teatr słowa realizowany jest na deskach prywatnego teatru, a nie w dotowanym Teatrze Polskim czy Narodowym. Ale taki jest teatr komercyjny na całym świecie - opowiada prostymi słowami historie bliskie publiczności, tłumaczy jej otaczającą rzeczywistość. Od niedawna mamy go również dzięki Wojcieszkowi i innym młodym dramaturgom w Polsce.
(Izabela Szymańska, Gazeta Wyborcza Warszawa)

Perłą tego spektaklu jest Rafał Mohr. Celny w każdej rzuconej kwestii (wzbudzając raz po raz śmiech widowni, który tak lubi Wojcieszek), zmysłowy w każdym ruchu i geście, wzruszający jako król karaoke, gdy śpiewa przeboje Violetty Villas i Ewy Demarczyk (swoją drogą ciekawie zaaranżowane).Nie ma zresztą w tym spektaklu złych ról. ¦wietnie dopełnia tandem gej bigot Jerzy Łapiński, grając dziarsko i z błyskiem w oku, z miejsca zdobywając sympatię publiczności. Maria Seweryn stworzyła przejmującą, choć dyskretnie zarysowaną postać rozczarowanej życiem, ale silnej dziewczyny. (...) Słowem - w Polonii znów sukces, a co ważniejsze - pomysł i odwaga.
(Iza Natasza Czapska, Życie Warszawy)









BADANIA TERENOWE NAD UKRAIńSKIM SEKSEM



Bohaterka monodramu jest ukraińską intelektualistką, która zrobiła karierę w Ameryce. Nie może jednak uwolnić się od historii swojej rodziny, zniewolonego kraju, w którym z ludzi robi się donosicieli i agentów. Pewnie dlatego młoda poetka nie potrafi być szczęśliwa w państwie powszechnej szczęśliwości... Oksana jest pełna fobii, lęków; nie potrafi radzić sobie z życiem. Spotykamy ją w momencie, kiedy myśli o popełnieniu samobójstwa. Czy się odważy?



Katarzyna Figura w roli Oksany daje z siebie wszystko i jeszcze więcej.
(Temida Stankiewicz-Podhorecka, Nasz Dziennik)



Aktorka włożyła weń (w monodram - przyp. red.) olbrzymią pracę. Figura nasyca scenę sobą, nie pozwala na wytchnienie. Jej obecność jest intensywna, jakby od tego wieczoru zależało coś więcej niż tylko sukces przedstawienia.
(Jacek Wakar, Życie Warszawy)









STEFCIA ćWIEK W SZPONACH ŻYCIA



Przezabawna opowieść swobodnie nawiązuje do modelu Kopciuszka. Tytułowa Stefcia, to nieśmiała i samotna maszynistka biurowa, która - jak każda młoda dziewczyna - marzy o wielkiej miłości. Koleżanki próbują pomóc jej w znalezieniu "księcia na białym koniu" z rozmaitym skutkiem, najczęściej jednak nie najlepszym. Na szczęście dla Stefci w pobliżu jest Ciotka, która dzieli się z dziewczyną swoim bogatym doświadczeniem... Chorwacka wersja Bridget Jones jest równie dowcipna jak wzruszająca.



Spreparowany przez Ugresić pastisz ujmuje nie tylko wybornym poczuciem humoru, finezją autokomentarza czy trafnymi złośliwostkami obnażającymi kicz i głupotę wzorca. Opis cierpień młodziutkiej maszynistki nie wolny jest od realizmu oddanego przez drobne epizody, psychologicznie prawdziwy portret fantazjującej nastolatki, a także subtelnie zaznaczone zachwiania emocjonalne właściwe wiekowi dojrzewania.
(Marta Miziuro, Słowo Polskie)









UCHO, GARDŁO, NÓŻ



Tonka Babić, bohaterka monodramu, to kobieta po pięćdziesiątce, która w bezsenną noc opowiada swoje życie. Tragiczne wydarzenia przeplata komicznymi epizodami, rwie narrację, droczy się z ciekawskim widzem-podglądaczem. Jest szczera do bólu, nie oszczędza nikogo, ale przede wszystkim - nie oszczędza siebie.
Brutalny i zabawny, bolesny i bezwstydny monolog ma w tle koszmar wojny bałkańskiej. Wojny, która zdawała się być tak daleko od nas, a która w opowieści Tonki wywołuje u nas dreszcz grozy.



Najlepsze momenty przedstawienia to te, w których Janda-Tonka zwraca się bezpośrednio do swoich widzów: prowokuje ich, kokietuje swoim wiekiem, trochę ponarzeka na facetów, powie, jak to niełatwo być kobietą, a do tego właścicielką teatru. Warto wybrać się do Polonii choćby po to, żeby zobaczyć, jak doświadczona aktorka pewną ręką prowadzi publiczność.
(Aneta Kyzioł, Polityka)



Publiczność rechocze, kiedy bohaterka opowiada o klimakterium, zdradzie, matce-aktywistce, która nie umiała gotować, przyjaciółce, którą zdradził mąż. Ale przestaje rechotać, kiedy się okazuje, że te zwykłe, trywialne historie wpisane są w wojnę. Kiedy codzienność zaczyna się sprowadzać do walki o uzyskanie obywatelstwa - urzędnikowi trzeba dać pieniądze; do walki o to, żeby mąż nie poszedł na wojnę - urzędnikowi daje się własne ciało. Kiedy się okazuje, że bałkańska wojna, o której nie mogliśmy już słuchać i wyłączaliśmy dźwięk w telewizorach, była naprawdę o krok i miała twarz Tonki. A my spaliśmy spokojnie. Ona pewnie też by spała, gdyby to dotyczyło nas. I to jest najstraszniejsze. I na takim świecie nie chce się żyć.
Ani Tonce. Ani nam.
(Ewa Obrębowska-Piasecka, Gazeta Wyborcza Poznań)









SHIRLEY VALENTINE



Tytułowa Shirley, to zwykła, czterdziestoletnia kobieta, która spędza długie godziny w kuchni. Z braku lepszych słuchaczy, przemawia do... kuchennej ściany, która ze zrozumieniem odnosi się do monologów zawiedzionej kobiety. Samotne wywody widać pomagają Shirley, bo któregoś dnia postanawia zerwać z dotychczasowym życiem, zostawić męża i wyjechać na egzotyczny urlop do Grecji. Taka decyzja - to prawdziwa rewolucja w podporządkowanym innym ludziom życiu Shirley...
Monodram skrzy się dowcipem, ale skłania również do refleksji. Kobiety zyskują więcej wiary w siebie, mężczyźni może w końcu trochę lepiej je rozumieją. Tak czy inaczej - zabawa jest doskonała.




Przedstawienie, które oglądałem, skończyło się owacją na stojąco. Podobno wieczór w wieczór widownia dziękuje tak Krystynie Jandzie za grę - i za radość nadziei.
(Jacek Sieradzki, Polityka)



Są widzowie, którzy widzieli ją ("Shirley Valentine" - przyp. red.) wielokrotnie i pamiętają. Traktowali te wieczory z Shirley przez lata jak swoistą terapię, w momentach spleenów, kryzysów i kłopotów. Mówią, że zwyczajnie przychodzili spotkać się z Shirley i wychodzili z uśmiechem, naładowani na nowo energią i optymizmem.
(Dorota Wyżyńska, Gazeta Wyborcza Warszawa)









SKOK Z WYSOKO¦CI

Rodzaj zabawy teatralnej, która w założeniu włącza widownię w opowieść i zaprasza widzów do grania. Bohaterka - osoba w średnim wieku, opowiada historię swojego życia, którego stałymi partnerami są mąż, syn, matka, ojciec, koledzy i koleżanki z pracy, znajomi, a nawet przygodni sprzedawcy czy hydraulik. Kobieta całą swą opowieścią w zabawny sposób udowadnia, że przynosi pecha wszystkim, którzy się z nią kiedykolwiek spotkali. Sama historia nie jest pozbawiona elementów poczucia wspólnoty, tak kulturowej jak i zwykłej ludzkiej. Całość oparta jest na znajomości natury ludzkiej i jej słabościach.
Zabawa polega na tym że przed spektaklem publiczności rozdawane są role - tablice z tekstami które trzeba przeczytać w odpowiednim momencie, dialogując z aktorką - bohaterką. Premiera sztuki zaplanowana jest na początek lipca, tak więc widzowie chorzowskiego przeglądu będą jednymi z pierwszych recenzentów SKOKU Z WYSOKO¦CI.
Avatar użytkownika
o
 
Posty: 2373
Dołączył(a): N, 24.04.2005 15:00

Postprzez Krystyna Janda N, 30.07.2006 06:42

Dziekuję najserdeczniej.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja