Droga Pani Krystyno.
W ostatni piątek miałam przyjemność być w Teatrze Narodowym na przedstawieniu "Tartuffe".
Wybrałam się na ten spektakl głównie z chęci zobaczenia pani Danuty Stenki na scenie i choć mam wrażenie, że nie był to jej najlepszy dzień, to niewątpliwie pójdę zobaczyć ją w "Fedrze". Jednakże nie o pani Stence chciałam napisać.
Chciałam napisać o atmosferze jaka zapanowała na sali Bogusławskiego pod koniec piątego aktu. Przy kwestii pana Barbasiewicza o sprawiedliwych rządach, które dosięgną każdego oszusta rozległy się brawa, które wybuchały jeszcze parokrotnie podczas jego monologu. Publiczność wszędzie doszukiwała się aluzji do obecnych rządów w Polsce.
Muszę przyznać, że zrobiło to na mnie duże wrażenie. Nagle poczułam się jak w teatrze z przełomu XIX i XX wieku, kiedy nie było mediów takich jak dziś, kiedy teatr był nierzadko miejscem wyrażania poglądów politycznych, niezadowolenia i tak dalej.
Ta piątkowa atmosfera skojarzyła mi się od razu z "Modrzejewską", moim ukochanym serialem, od którego zaczęła się moja fascynacja Panią; sztuką jaką jest dobrze pojęte aktorstwo; Modrzejewską jako zjawiskiem, osobą niestrudzoną w dążeniu do marzeń.
Pewnie nie raz już Pani słyszała, że jest to serial trochę o Pani. Ja też tak uważam.
Muszę przyznać, że żałuję, że teatr dziś nie jest/nie bywa taki jak wtedy. Przesadny, patetyczny, często tandetny i jak na nasze czasy groteskowy. Chciałabym bardzo zobaczyć spektakl tak zagrany, ale dziś to już niestety niemożliwe.
Te momenty, kiedy gra Pani Modrzejewską na scenie, są moimi ulubionymi.
Mam nadzieję, że u Pani miło i śnieżnie.
W Polonii wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. W sobotę w ciągu dnia zastałam p. Magdę, p.Marysię, p.Piotra na posterunku w kasie, jak zwykle miłych i uśmiechniętych.
Pozdrawiam,
Magda