Witam serdecznie,
wlasnie wrocilam z Wiednia, tzn z Pragi, wlasciwie to i z Wiednia i z Pragi. Ja juz gubie rachube skad wracam i czy wlasnie wracam czy gdzies znow jade. No w kazdym razie tam wiosna, wiosna, wszystko kwitnie,krokusy, magnolie, forsycje. Wrocilam wczoraj i przez cieszynskie sniegi zasuwalam w zamszowej marynarce i trampkach. I na wysokosci rynku, w tym sniegu, zauwazylam ze nie mam w portfelu zadnych pieniedzy a karty do bankomatu ani widu..a jakos musze sie dostac do Krakowa. spanikowalam ze zostala w Pradze na biurku. Wpadlam wiec do jakiejs knajpki, ze lzami w oczach wywalilam widowiskowa zawartosc plecaka na podloge, juz mialam wizje jak blagam kierowce zeby mnie zabral na czarno, zaalarmowalam pol swiata, ze jestem bez srodkow na powrot do domu i wtedy karta objawila sie miedzy swetrem a suszarka do wloskow. Jak?
Mam ochote sie zastrzelic w takich momentach, ale zaraz potem glaskam swoje zazenowane sumienie- Kochana, Krystyna Janda ma to samo..
Moze w moim (no jednak dosc mlodym jeszcze, ale podobno uksztaltowanym wieku 24 lat) powinnam zaprzestac walki z roztrzepaniem a zaakceptowac po prostu? Mezczyzne mam stoickiego. Cierpliwie czeka az na ulicy wywale w rozpaczy wszystko z torby w poszukiwaniu kluczy, cierpliwie stoi ze mna w kolejce w banku po tym jak, znow,ah,znow, zjadlo mi karte, przed granica cierpliwie zjezdza na parking bo ja dramatycznie stwierdzam, ze Jezu!zapomnialam paszportow!~
Nawet pani nie wie jak mi dobrze robi, ze w tym szalenstwie nie jestem sama!Ba!Nawet jakie to doborowe towarzystwo roztrzepancow!;)
serdeczne pozdrowienia!
i zalaczam wiedenski stragan kwiatowy
i warzywny czyli eksplozje kolorow i witamin jako andtidotum na nasza kiszkowata wiosne:)