Życie Warszawy nr 98 - Po Godzinach /Echo Miasta

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Życie Warszawy nr 98 - Po Godzinach /Echo Miasta

Postprzez aleksandra Cz, 26.04.2007 09:24

Pani Krystyno!
Życzę udanej premiery! Pozdrawiam serdecznie


Aleksandra




Wbrew rozsądkowi
- Florence Foster Jenkins to autentyczna postać ze świata opery. Milionerka, która miała odwagę spełnić swoje marzenia. ¦piewała na największych scenach operowych, choć strasznie fałszowała - mówi KRYSTYNA JANDA, odtwórczyni głównej roli w spektaklu "Boska!" w Teatrze Polonia w Warszawie.

Czekają Panią w tym tygodniu dwie premiery. Jak to możliwe?

- Nie tylko możliwe, ale i proste. Film "Parę osób, mały czas" w reż. Andrzeja Barańskiego został nakręcony szczęśliwie dwa lata temu. Teraz wchodzi do kin. Drugą premierą jest "Boska!" - sztuka Petera Quiltera, którą Andrzej Domalik wyreżyserował w Teatrze Polonia.

Kim jest tytułowa "Boska" w Pani wykonaniu?

- Florence Foster Jenkins to autentyczna postać ze świata opery. Milionerka, która miała odwagę spełnić swoje marzenia. ¦piewała na największych scenach operowych, choć strasznie fałszowała. Przeszła do historii jako najgorsza śpiewaczka świata, a mimo to wciąż jest popularna i znana. W największych sklepach muzycznych nadal można dostać jej płyty. Jest symbolem osoby, która zrealizowała swoje marzenia wbrew wszystkim. Nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi.

Była tak nastawiona na sukces czy tak mało samokrytyczna?

- Przyznam, że interpretacja tej postaci była trudna do przejścia. Założyć, że ta kobieta nie miała w ogóle świadomości, że śmieje się z niej cała sala, może wydawać się szaleństwem, a ja jednak tak założyłam. Taką chcę ją zobaczyć. W innym przypadku byłaby cyniczną osobą, pragnącą jedynie sławy. A ja chcę wierzyć, ze to osoba, która zrealizowała marzenia. Wtedy warto ją grać. Warto o niej opowiadać. Pokazywać jeszcze jeden amerykański sen, w którym każdy może osiągnąć szczyt.

Czego szuka Pani w swoich bohaterkach. Ich siły?

- W gruncie rzeczy one wszystkie są słabe. I Jadwiga z filmu "Parę osób, mały czas", i Tonka Babic z "Ucho, gardło nóż", i Florence Foster Jenkins z "Boskiej!". Do swojej siły dochodzą bardzo różnymi drogami. W każdej z tych ról jest też inny problem. To także różne gatunki literackie...

Czy coś je łączy, poza Pani osobą?

- Nie, nie, nic ich właściwie nie łączy. Każda z nich to absolutnie inne zagadnienie, charakter i światopogląd. Łączy je to, że były kobietami, kobietami kolorowymi, innymi, barwnymi jak ptaki. Jadwiga, to wbrew własnym intencjom przedstawicielka artystycznej bohemy z czasów PRL-u. Florence to z kolei jakby symbol amerykańskiego snu, wiary w to, że każdemu może udać się spełnić marzenia.

"Wbrew rozsądkowi"
Jolanta Gajda-Zadworna
Życie Warszawy nr 98 - Po Godzinach
26-04-2007






Mam trudną rolę



W przeddzień premiery spektaklu teatralnego „Boska”, rozmawiamy z Krystyną Jandą, odtwórczynią jednej z głównych ról
i właścicielką Teatru Polonia



Izabela Orlicz-Rabiega: Piątek to dzień premiery pani najnowszego spektaklu, która odbędzie się w Teatrze Polonia. Czy czuje pani dużą tremę?

Krystyna Janda: – O tak, jak zwykle. Tyle, że teraz, przed premierami w Teatrze Polonia nie jest to tylko trema aktorki, a odpowiedzialność za cały teatr i jego losy.

A jaka jest grana przez panią postać? Trudno było się w nią wcielić?
– To pani Florence Foster Jeankins, śpiewaczka amatorka, postać znana w świecie opery, wyśmiewana i anegdotyczna. Bogata kobieta, która pod koniec życia, na starość spełniła swoje marzenie z dzieciństwa.

Brzmi interesująco. Trudno było się przygotować do roli „najgorszej śpiewaczki świata”?
– Nie wiem. Jak zwykle, tyle tylko, że trudno zagrać aż taką naiwność. Ona wierzyła, że śpiewa pięknie. Słucham jej płyt, są nieprawdopodobne. To się może przyśnić. Bardzo ją polubiłam jako osobę. ¦mieszy mnie i rozczula.

Na działalność teatru zbiera pani pieniądze m.in. dzięki „sponsorowanym” fotelom. Proszę coś o tym powiedzieć, bo to ciekawy pomysł.
– Raczej wynikający z konieczności. To pomysł zapożyczony od kościołów, które w ten sposób finansują od wieków zakup ławek. Na tamtych ławkach są tabliczki z informacją, kto je ufundował, komu należy być za to wdzięcznym. Podobnie jest w naszym teatrze.

Te sposoby chyba nie wystarczają, bo w programie Kuby Wojewódzkiego powiedziała pani, że cały czas dokłada finansowo do teatru. Czy dlatego zdecydowała się pani na udział w reklamie?


– Mamy w teatrze wciąż problemy finansowe, bo z kasy biletowej można utrzymać Teatr, ale nie można sfinansować nowych produkcji teatralnych. A w reklamie wzięłam udział z przyjemnością i dla pieniędzy.

W najbliższy piątek odbędzie się też premiera filmu „Parę osób, mały czas”, w którym gra pani jedną z głównych ról. To fascynująca historia przyjaźni Mirona Białoszewskiego i Jadwigi Stańczakowej. Czy ta rola była wyzwaniem?


– Jak każda. Gram osobę niewidomą i znów bardzo specjalną. Temat trudny i jakby to nazwać? Elitarny.

Najwidoczniej udało się pani wcielić w postać doskonale, bo za tę rolę otrzymała pani Złote Lwy na festiwalu w Gdyni.
– To wielkie wyróżnienie. Byłam szczęśliwa. Wcześniej na tym festiwalu dostałam nagrodę tylko za rolę w „Przesłuchaniu” i to już po otrzymaniu nagrody w Cannes za ten sam film. Pan Andrzej Chudziak, grający Mirona Białoszewskiego dostał nagrodę w Karlovych Varach, właśnie za nasz film.

Czego brakuje Warszawie, by stała się prawdziwym centrum kulturalnym?
– Brakuje życia na zewnątrz, ogródków kawiarnianych i działań także artystycznych na ulicach. Wspólnoty mieszkaniowe blokują wszystko, szczególnie w śródmieściu, nawet zakładanie kolorowych markiz. Warszawa nigdy nie zacznie żyć, jeśli się tego nie rozwiąże, nie pomoże się ludziom z inicjatywą. Przeszkadzają im ludzie, hałasy, światło, śpiewy, imprezy na zewnątrz, wszystko, wszystko. W Paryżu, Rzymie, Wiedniu, od pierwszych promieni słońca wszystko wychodzi na zewnątrz – galerie, sklepy, kawiarnie, ktoś gra, ktoś śpiewa, ludzie popijają kawę, obserwują ulicę, uśmiechają się do siebie.

Ma pani jakieś swoje ulubione miejsca w stolicy, które pani odwiedza w wolnych chwilach?
– Nie, odwiedzam tylko mój teatr, bo nie bardzo mam czas na co innego. Ale chętnie siadam czasem w kawiarnianym ogródku niedaleko teatru – Jazz Bistro na zewnątrz, na ulicy, żeby z kimś porozmawiać, spotkać się z sprawach zawodowych.

Echo miasta
Izabela Orlicz-Rabiega
25.04.2007
Avatar użytkownika
aleksandra
 
Posty: 846
Dołączył(a): Cz, 17.11.2005 23:58

Postprzez Krystyna Janda Pt, 27.04.2007 11:49

Bardzo serdecznie pozdrawiam i w podzięce się kłaniam.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja