Seans spełnionych marzeń

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Seans spełnionych marzeń

Postprzez aleksandra Pt, 04.05.2007 10:50

Pani Krystyno!
Przesyłam pozdrowienia z Łodzi

Fantastyczne aktorskie popisy Krystyny Jandy
"Boska!" w reż. Andrzeja Domalika w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku.

«Premiera "Boskiej!" w Teatrze Polonia to prawdziwe wydarzenie.

Co odróżnia sztukę Petera Quiltera od zwykłej scenicznej bulwarówki? Z pozoru absolutnie nic. Rzecz przyrządził brytyjski autor ze sprawdzonych teatralnych składników. Chochlę śmiechu połączył ze szczyptą wzruszenia. Całość doprawił prostym, czytelnym dla każdego przesłaniem. Niby nic wielkiego. Literatura, szczerze mówiąc, całkiem przeciętna.

Dlaczego więc "Boska!" w warszawskiej Polonii, pozostając dobrze skrojoną sztuką dla każdego, przekracza ramy stereotypu? Po części jest to zasługa samego Quiltera, który tytułową bohaterką uczynił Florence Foster Jenkins. Ta była spadkobierczyni olbrzymiej fortuny przeznaczyła ją na realizację pasji swego życia: śpiewania. A śpiewała tak źle, że wydawało się to nieprawdopodobne.

Słuchałem kiedyś jej głosu z płyt, więc wiem, o czym mówię. Przypięto jej w końcu etykietkę najgorszej śpiewaczki świata, ale to wcale nie przeszkadzało, by Jenkins otoczył specyficzny kult. Jego apogeum był występ w słynnej Carnegie Hall w październiku 1944 roku. Dla 76-letniej samozwańczej diwy niemal w jednej chwili dopełniło się życie i sztuka. Zmarła miesiąc później. W wersji Quiltera szczęśliwa i pogodzona ze sobą.

Dla aktorki rola Jenkins, chociaż z powodów wokalnych piekielnie trudna, wydaje się samograjem. Bohaterka bez przerwy stoi w centrum sceny. Bywa wielką damą, ale częściej infantylną kretynką. Widzi wszystko na różowo, w barwach jej ulubionych tiulowych sukni. Jest rozkapryszonym dzieckiem, które jednak do końca zachowuje niewinność. Buduje sobie własny świat, który niewiele ma wspólnego z rzeczywistym. To nic, że obiektywnie patrząc, śpiewa okropnie. W jej uszach jej śpiew brzmi wprost anielsko. Nieświadomie tworzy wokół siebie iluzję doskonałą.

To wszystko jest w kreacji Krystyny Jandy - to wszystko, a nawet jeszcze więcej. Tajemnica jej sukcesu, a jednocześnie powodzenia całego przedstawienia tkwi znów w zachowaniu idealnych proporcji. Z początku rola Jandy, a wraz z nią inscenizacja, pędzą w kierunku niepohamowanej farsy. Jenkins jest rozkoszna, drobi kroczki, przekomarza się z mówiącą tylko po hiszpańsku służącą Marią (świetna Anna Iberszer). Nowego akompaniatora Cosme (jak trzeba delikatny Maciej Stuhr) obdarza macierzyńskim uczuciem, co nie przeszkadza jej za chwilę go uwodzić. Jenkins w ujęciu Jandy będąc pocieszną grubawą matroną, jest jednak cały czas panią tego świata.

Kiedy machina farsy kręci się coraz szybciej, Quilter oraz reżyser Andrzej Domalik mnożą kolejne dowcipy, tonacja zmienia się na bardziej serio. Czyżby Jenkins Jandy zrozumiała wreszcie swoje położenie? A może przygniótł ją świat, odrzucający takich jak ona - kolorowych, rozwichrzonych, lekceważących nie tylko operowe zasady? Janda i Domalik nie odpowiadają wprost. Spektakl kończy się monologiem Cosme - wielkim hymnem na cześć bohaterki. I chociaż to zbyt proste przesłanie wyłożono kawa na ławę, śmiech ustępuje miejsca prawdziwemu wzruszeniu.

Trzeba prawdziwej odwagi, by sceniczną postać obdarzyć taką autoironią, czasem ośmieszyć, nawet skompromitować. A jednocześnie Janda czyni swą Jenkins - niewolnicę własnych marzeń - osobą każdemu bliską. Broni do końca jej pięknej naiwności, a jednocześnie nie pokrywa lukrem. Będąc kimś "z innej planety", jak mówi o niej Cosme, pozostaje kobietą z krwi i kości. Jak Shirley Valentine albo bohaterka granego w Polonii "Skoku z wysokości".

Oglądam piąty bodaj spektakl "Boskiej!" i nie mogłem dostać się do swojego miejsca, bo miejsca na schodach zajęli widzowie, dla których nie starczyło biletów. Nie tylko młodzi, również stateczne starsze panie. To przedstawienie, zrobione przecież z niewybitnej sztuki, już jest przebojem. To teatr rzeczywiście dla każdego - wiek, wykształcenie nie mają żadnego znaczenia. A przez to teatr szlachetny i bezinteresowny. Tu nikt (poza fantastycznie fałszującą Jandą...) niczego nie udaje.»

"Fantastyczne aktorskie popisy Krystyny Jandy"
Jacek Wakar
Dziennik nr 103
04-05-2007




Seans spełnionych marzeń
"Boska!" w reż. Andrzeja Domalika w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

«Krystyna Janda brawurowo zagrała ekscentryczną damę, której brak talentu i głosu nie przeszkodził w karierze śpiewaczki.

Krystyna Janda i Wiktor Zborowski Aktorka kreuje autentyczną postać Florence Foster Jenkins, która zdobyła spory rozgłos i uznanie wśród snobujących się amerykańskich elit. Z podziwu godnym samozaparciem i bez najmniejszej żenady wykonywała słynne arie operowe, a fałsz jej głosu fascynował tłumy, ale i sławy, m.in. Enrica Caruso i Cole'a Portera.

Trzy tysiące ludzi wysłuchało jej koncertu w Carnegie Hall w 1944 r. Miesiąc później zmarła, pozostając w pamięci wielu ludzi symbolem osoby prawdziwie wolnej - robiła to, co najbardziej lubiła, poświęcając na to cały czas i odziedziczony po ojcu niebagatelny majątek. Krytycznych reakcji na swój śpiew w ogóle nie przyjmowała do wiadomości, uznając, że są spowodowane zawiścią mniej uzdolnionych konkurentek. Śmiechy i histeryczne reakcje uznawała natomiast za przejaw spontanicznego odbioru swojego śpiewu.

Sztuka Petera Quiltera zaczyna się w momencie przyjęcia przez panią Florence Foster Jenkins nowego akompaniatora. Zostaje nim młody Cosmé McMoon (Maciej Stuhr). Jego poprzednika wyeliminowała przykra dolegliwość. Cierpiał mianowicie na... huraganowe gazy, które skutecznie zagłuszały występy.Jak widać z powyższego przykładu, autor przeboju londyńskiego West Endu nie przebiera w środkach. Dowcip słowny czy sytuacyjny nie jest tu najwyższych lotów, wszelako wykonaniu nic nie można zarzucić. Jandzie i Stuhrowi towarzyszy grono znakomitych aktorów.

Przyjaciółkę i powiernicę gwiazdy gra Krystyna Tkacz, niespełnionego aktora kabotyna i pieczeniarza - Wiktor Zborowski, a wyrafinowaną melomankę protestującą przeciw profanacji sztuki - Ewa Telega. Dla kolorytu jest jeszcze temperamentna meksykańska służąca Maria (Anna Iberszer), posługująca się niezrozumiałym dla nikogo hiszpańskim.

Wszyscy ci wykonawcy giną jednak w cieniu głównej bohaterki. To na Krystynie Jandzie spoczywa cały ciężar przedstawienia.

Żeby być wiarygodną Florence Foster Jenkins, nie wystarczy ot, tak sobie, fałszować. Ten sposób interpretacji postaci szybko sprowadziłby rzecz do płaskiego wygłupu. Trzeba to uczynić w sposób, który wyda się widzom satysfakcjonujący i, nade wszystko, zabawny. To oczywiście wymaga mistrzostwa, w czym aktorka wydaje się niezastąpiona. Jej rozdzierający chrapliwy dyszkant pobudza do śmiechu całą widownię, co poniekąd tłumaczy fenomen popularności oryginalnej amerykańskiej pieśniarki. W tym przedstawieniu Krystyna Janda po raz kolejny spotkała się z reżyserem Andrzejem Domalikiem, u którego przed dziesięciu laty zagrała w "Marii Callas. Lekcji śpiewu" Terrence'a McNally'ego w warszawskim Teatrze Powszechnym. Tam jednak największa primadonna XX wieku nie śpiewała, lecz jedynie uczyła przyszłych solistów. Natomiast teraz, w komedii "Boska!", Janda ukazała nie tyle portret zdziwaczałej kobiety, której występy dawały słuchaczom okazję do szyderstw, ile marzycielki, pogodnie nastawionej do życia, skutecznie wprowadzającej w czyn swoje zamierzenia.

Udana"Boska!" to kolejny sukces aktorki budującej interesujący repertuar swego Teatru Polonia. I przykład spełnionych marzeń. Jakkolwiek jest to teatr prywatny, a więc komercyjny, daje rozrywkę w najlepszym stylu wykonawczym. Niejednej państwowej scenie można by życzyć podobnego profesjonalizmu.»

"Seans spełnionych marzeń"
Janusz R. Kowalczyk
Rzeczpospolita nr 101
30-04-2007
Avatar użytkownika
aleksandra
 
Posty: 846
Dołączył(a): Cz, 17.11.2005 23:58

Postprzez Krystyna Janda N, 06.05.2007 12:45

Dziękuję bardzo.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja