Pani Krystyno,
nie pisałam jakiś czas, choć codziennie tu zaglądam i czytam co inni piszą... a piszą, dużo, zapomnieć o sobie nie dadzą. Ja też mam potrzebę od czasu do czasu, choć staram się ją ograniczać żeby Pani ułatwić życie - zawsze o jedną wiadomość mniej.
Dziś trochę utrudnię.
Wczoraj była premiera- już po pierwszych widzach, pierwszych komentarzach i uwagach. Koniecznie muszę się wybrać na 'miłość fedry', tym bardziej że będę miała porównanie, gdyż jestem fanką tej 'fedry' z teatru Narodowego. Możliwe, że nie jestem obiektywna w swoim zachwalaniu jej ponieważ jestem wierną wielbicielką Pani Danuty Stenki, która w rolę owej fedry się wciela i być może to moje uwielbienie przysłania mi nieco sztukę w pojęciu ogólnym. Polecam dla porównania, o ile Pani jeszcze nie widziała.
Muszę Pani powiedzieć, że w miniony weekend miałam do napisania opowiadanie o samotności, niestety wena mnie opuściła i już myślałam że nie będę miała co oddać mojej polonistce, a tu po niedzielnym "ucho,..." usiadłam i napisałam w pół godzinki, także chyba powinnam być pani wdzięczna, bo to po części Pani zasługa
Nie jestem osobą wylewną, nie wiem czy to wada czy zaleta, ale nie mogę się powstrzymać, muszę pani powiedzieć, że była Pani wczoraj niesamowita - wulkan emocji, kalejdoskop uczuć...
dziękuję, że dostarcza mi Pani tyle przemyśleń, tyle radości, nawet chce się chodzić do szkoły, z myślą że w środę 'Shirley...' znów... tym razem z dwiema koleżankami, ciekawe czy też się zakochają w pani Valentine...
Pozdrawiam serdecznie.
Zuzia.