Pani Krystyno
Ośmielam się pisać do Pani tylko dlatego, że poznałam trochę Pani ciepły stosunek do ludzi, poza tym to nie jestem przyzwyczajona do takich rewelacji, że oto siadam sobie pewnego dnia i piszę do znanej osoby. Ale takie czasy... Piszę, żeby powiedzieć, że czytam Pani książkę, tę z różową okładką - Pani blog. Podoba mi się bardzo. Czasami sobie myślę, że pisanie nie ma sensu, bo wszystko co ważne już zostało powiedziane, a potem np. ten Pani blog wnosi jakąś nową jakość, na którą dotychczas nie natknęłam się w literaturze. Zadziwiające, ile Pani potrafi pomieścić w jednym centymetrze sześciennym życia. Zaskoczyła mnie też Pani w braku egocentryzmu, którego spodziewać się można po osobach uprawiających ten zawód (co jest zrozumiałe, bo to jest ciągła eksploatacja własnej osoby). Podoba mi się też, że Pani nie jest aż tak przejęta sztuką, że chce ją Pani podporządkować dobru człowieka. Zaskoczyło mnie i pocieszyło, że można mieć rodzinę i dom, i wciąż zachowywać tak twórczy stosunek do świata (wzruszające, że Pani czyta po nocach te książki).
Zabawny i dla mnie ważny był fragment Pani ksiązki, gdzie opisywała Pani kobietę, jaką chciałaby Pani być - taką, co "nie zachodzi w ciążę z każdą chwilą", taką lekko nieobecną. Zabawne, bo moim marzeniem było być kobietą zaangażowaną maksymalnie w każdy moment, w każdą głupią sprawę. Wydaje mi się, że nie ma rzeczy bardzioej pociągającaje, i że ludzie włanie to lubią, to zaangażowanie i energię - towary deficytowe, które Pani ma, proszę nie mówić, że to nie jest piękne.
Z pozdrowieniami ES.