Iść za losem filmu - rozmowa z Andrzejem Wajdą

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Iść za losem filmu - rozmowa z Andrzejem Wajdą

Postprzez Julita89 So, 18.04.2009 03:34

- Kiedy postanowił pan zrealizować ,,Tatarak"?
- Od kilku lat chciałem się znowu spotkać na planie z Krystyną Jandą. Do tego potrzebowałem jednak propozycji godnej jej talentu, czyli odpowiednio silnej i wyrazistej postaci kobiecej. Podobne postacie rodzą się z potrzeby tworzenia rzeczy bezinteresownych, więc w literaturze. Taka jest postać kobiety w ,,Tataraku" Jarosława Iwaszkiewicza.
- Czyli najpierw wiedział pan, że to ma być Janda, a dopiero potem, że Iwaszkiewicz?
- Nie, nastąpiło naturalnie spotkanie. Zaproponowałem jej tekst, o którym myślałem od dawna, a ona się nim zachwyciła. Prawdziwą przeszkodą okazał się fakt, że ,,Tatarak" - jakkolwiek by go realizować - nie trwałby dłużej niż 45 minut, a i to wliczając przynależną Iwaszkiewiczowi powolność opowiadania. Można więc było zrobić krótki film dla Telewizji, ale to, co się tam teraz dzieje, odstręcza mnie całkowicie od telewizji publicznej. Kanał TVP Kultura to największe nieszczęście, jakie mogło spotkać ludzi kultury w konfrontacji z telewizją, zepchnięcie kultury na zupełny margines.
- Ale dzięki temu kanałowi jest przynajmniej co oglądać w telewizji, poza sportem.
- Co z tego, skoro nikt tego nie ogląda? Kultura musi być wpisana w główny program telewizji publicznej, bo to jest obowiązek telewizji publicznej, czy to się komuś podoba czy nie, czy ma większą czy mniejszą oglądalność.
- Nie chciał pan robić krótkiego filmu telewizyjnego, wyłoniła się więc konieczność znalezienia materiału literackiego, który rozwinąłby fabułę ,,Tataraku" do rozmiarów pełnego metrażu?
- Tak. Najprościej byłoby znaleźć drugie opowiadanie Iwaszkiewicza, ale arcydzieło ma to do siebie, że jest samowystarczalne i nie potrzebuje żadnego wsparcia. Narzucał się więc inny pomysł: filmu w filmie. W końcu stary reżyser po latach spotyka się tu z aktorką, która kiedyś u niego stawiała pierwsze kroki; mogło być ciekawe, co oni mają sobie do powiedzenia. No ale ile to może zająć czasu ekranowego? Parę minut. Dalej brakowałoby co najmniej pół godziny filmu. Pomyślałem, że można by dołączyć jakąś opowieść o aktorce, jakąś historię zdającą sprawę, że artysta, kreujący zmyślone postacie, żyje też własnym życiem i ma własne problemy, nieraz równie dramatyczne jak historie fikcyjne. Przypomniała mi się historia, którą trzydzieści kilka lat temu opowiedziano mi w Moskwie, kiedy tam pracowałem w Teatrze Sowriemiennik - o aktorze, który spotkał kobietę swojego życia, spędził z nią noc w typowym podmiejskim blokowisku, wyszedł rano, żeby kupić coś na śniadanie, a potem już do tego mieszkania nie trafił. Przed laty Jerzy Gruza napisał dla mnie w Zespole X scenariusz według tej opowieści. Nie zrealizowałem wtedy tego filmu, bo scenariusz był za krótki i musiałbym go robić dla telewizji. Teraz mi sie wydało, że można by to połączyć: mielibyśmy Krystynę Jandę grającą panią Martę z ,,Tataraku" i Krystynę Jandę przeżywającą własną historię, która jest opowieścią współczesną, rozgrywającą się w nowych slumsach, gdzie każdy jest anonimem.
- Czy Krystyna Janda weszłaby w rolę tego aktora?
- Tak, ale pojawiła się pewna kompikacja, bo trochę inaczej wygląda sytuacja kobiety w takim momencie. Trzy scenariusze na ten temat jednak powstały. I kiedy już się zdecydowałem, że trzecia wersja, autorstwa Olgi Tokarczuk, będzie współtworzyć przyszły ,,Tatarak" (bo co do tytułu nie miałem wątpliwości), przystąpiliśmy do realizacji filmu. Zacząłem oczywiście od opowiadania Iwaszkiewicza. Krystyna Janda mnie zaskoczyła, bo postanowiła się przecharakteryzować. Ona zawsze starała się w filmie pozostawać sobą, nie chować się za postacią. Tu nie: stwierdziła, że to jest inna epoka, inny świat, że ona wobec tego się odmieni, będzie miała inny kolor oczu i włosów, stanie się kimś innym. To mnie zaciekawiło, bo odmieniło ją też w ,,Tataraku" jako aktorkę. Zresztą postać też jest trochę inna: ona zawsze grała kobiety aktywne, zmagające się z rzeczywistością, tu gra kobietę zajętą codziennością, bo taka jest pani Marta.
Stanąłem też przed problemem, kto by miał grać obu mężczyzn. Od razu zrozumiałem, że mąż nie może być kimś odpychającym, niechcianym albo zajętym wyłącznie własną pracą.
- Film popadłby w nieuchronny stereotyp.
- Oczywiście. Stary mąż zajęty sobą, więc ona szuka młodego chłopca. Nie. Jan Englert, z którym miałem szczęście spotkać się w filmie ,,Katyń", bardzo zwrócił wtedy moją uwagę. A on też zadebiutował przed laty w moim filmie.
- Ach prawda! Jako chłopiec w ,,Kanale".
- Tak, idzie w krótkich spodenkach na końcu kompanii. Długie życie pozwala mi spotykać się z moimi artystami po latach.
Natomiast zależało mi na tym, żeby chłopca, Bogusia, nie grał żaden ze znanych aktorów. A zdawałem sobie sprawę, że to jest trudna rola i nie mogę jej powierzyć komuś niedoświadcznemu. Pani Ewa Brodzka, która jest od lat szefem castingu w Akson Studio, wypatrzyła w jakimś amerykańskim filmie nieznanego polskiego aktora i szybko doprowadziła do jego przyjazdu. Kiedy tylko zobaczyłem Pawła Szajdę, zrozumiałem, że to jest najlepsza kandydatura.
- Wychowywał się w Polsce?
- Nie, jego rodzice wyemigrowali dawno, ale zachował coś z dawnego sposobu bycia młodych ludzi, coś zatraconego całkowicie w naszym kraju.
Ale w efekcie zrobiła się podwójna niespodzianka: Krystyna Janda, grająca inaczej niż w poprzednich filmach, spotyka się z nieznanym nikomu chłopcem.
W przypadku opowiadania Iwaszkiewicza ma to swój walor, bo wzmacnia zawarty w nim efekt zaskoczenia.
- Konieczny, to jest opowiadanie o ingerencji losu.
- Wiedziałem, że muszę się szykować do konfrontacji tej fabuły z drugim opowiadaniem, toczącym się na blokowisku. W związku z tym powinienem był sfotografować też i nas, jak wspólnie robimy ten film. Nakręciliśmy więc to również. Ale ostatecznie wątek rozgrywający sie na blokowisku w ogóle do filmu nie wszedł. Zastąpiły go zdarzenia rzeczywiste, które okazały się o wiele bardziej dramatyczne.
Mieliśmy więc robić ten film wcześniej; od tego właśnie zaczyna się opowieść. Moment, kiedy Krystyna Janda przerażona budzi się ze snu, to najlepszy możliwy początek filmu, bo nie wiadomo czy jej się śnił ,,Tatarak", czy śniła jej się jej prawdziwa historia. Ona budzi się i opowiada, że mamy robić film. A w rzeczywistości było tak, że dowiedziała się, że jej mąż, a mój przyjaciel, Edward Kłosiński, z którym zrobiliśmy ,,Człowieka z marmuru", ,,Panny z wilka", ,,Człowieka z żelaza", a wcześniej dużą część ,,Ziemi obiecanej", jest tak chory, że ona nie może go zostawić. W związku z tym nie chce, żeby zdjęcia odbywały się gdzieś, skąd ona nie może dojechać w każdej chwili do Warszawy. Ja, oczywiście, rozumiem to doskonale i przystępujemy do przygotowania filmu, który byłby realizowany możliwie blisko. Ale wkrótce potem Krystyna mówi mi, że w ogóle nie może grać w tym filmie, bo musi być przez cały czas z Edwardem. Dla mnie to oznaczało, że film odkłada się na zaś. Nikt nie mógł przypuszczać, że przebieg choroby Edwarda będzie tak gwałtowny.
Rok później, po śmierci Edwarda, nowa sytuacja życiowa Krystyny nie oznaczała jednak, że film miał być inny niż rok wcześniej zaplanowaliśmy; miał być dokładnie taki sam. Lecz kiedy nakręcone przez nas opowiadanie Iwaszkiewicza złożyło się już w całość, przyniosła mi kilka kartek, które przeczytałem głęboko poruszony, w jak dojmujący sposób opowiedziała ona na tych kartkach ostatnie chwile życia Edwarda. Sądziłem w pierwszej chwili, że to jest jej wyznanie wobec mnie jako przyjaciela, ale zadałem jej pytanie, czy byłaby skłonna powiedzieć ten tekst do kamery. Kiedy usłyszałem, że tak, nie wypytywałem dalej, dlaczego to robi, tylko wybrałem z jej tekstu to, co - jak mi się wydawało - było najbardziej wyraziste i dramatyczne. Wtedy zobaczyłem przed oczami tak dobrze zapamiętane samotne kobiety z obrazów Edwarda Hoppera. Czekają na coś i będą czekać. Dlaczego przyjechały do Nowego Jorku, dlaczego ich walizki są nierozpakowane, dlaczego siedzą w nocnym dezbilu, co to za grubą książkę czytają i dlaczego tę właśnie, czemu ktoś je widzi przez okno z drugiej strony ulicy? - tego się nie dowiemy. Zrozumiałem, że to zwierzenie może nastąpić tylko tak właśnie, w pokoju hotelowym, gdzie jest sama. Tam, na zewnątrz, gra w filmie, a tu opowiada swoją prawdziwą historię.
Od razu zdecydowaliśmy się, ze nie będziemy szukali żadnego wnętrza, tylko skopiujemy pokój z jednego z obrazów Hoppera. Magda Dipont wybudowała więc dekorację w warszawskiej wytwórni, a Paweł Edelman potawił kamerę w tym miejscu, z którego Edward Hopper namalował swój obraz.
- Od przeszło pięćdziesięciu lat robi pan filmy, ale nie wiem, czy któryś z wcześniejszych miał tak dramatyczną historię...
- W jakimś momencie zrozumiałem, że muszę pogodzić się z samoistnym powstawaniem tego ,,Tataraku": nie mogę go robić wtedy, kiedy chcę, tylko wtedy kiedy mogę. Poddałem się losowi, tym wydarzeniom, które napływają, dałem się prowadzić życiu, które towarzyszy temu filmowi,. Postanowiłem więc sfilmować to zwierzenie Krystyny Jandy, ale zrobiłem dwie rzeczy: po pierwsze, poprosiłem, żeby nie improwizowała, tylko powiedziała dokładnie ten tekst, który napisała; bo zdałem sobie sprawę, że zabrzmi przekonująco. A po drugie, dałem jej w tych ujęciach całkowitą wolność: niech zachowuje się jak chce, my tylko postawiliśmy kamerę. W końcu jest w swoim hotelowym pokoju, może podejść do okna albo wyjść z kadru. Gdyby kamera goniła za nią, pokazywała jej twarz, byłaby w tym niedyskrecja. A tu słowa są silniejsze od obrazu. Nakręciliśmy cztery takie fragmenty, trzy z nich zostały; zdałem sobie sprawę, że musi tym rządzić jakaś artystyczna symetria.
- Dodał pan coś jeszcze, czego nie ma w ,,Tataraku": scenę dopełniającą postać męża Marty, lekarza, którego gra Jan Englert.
- Tak, bo czułem, że mam wspaniałego artystę, który jednak nie ma dość materiału. Szukałem więc jakiejś opowieści o lekarzu, która uczyniłaby tę postać bardziej przejmującą. Opowiadanie Sandora Marai'ego z tomu ,,Magia", które podsunął mi profesor dr Andrzej Szczeklik, okazało się bardzo szczęśliwym wyborem. Marai to pisarz z tego samego świata; dialogi z jego opowiadania dopowiedziały to, czego nie napisał Iwaszkiewicz.
- Zanotowałem sobie formułę berlińskiej nagrody imienia Alfreda Bauera, którą pan dostał za ,,Tatarak": przyznawana jest reżyserom, którzy wyznaczają nowe perspektwy sztuki filmowej. Samo wyszło?
- Gdybym był młodszym reżyserem, to nie zdecydowałbym się iść za tak nieobliczalnym losem tego filmu. Konsekwentnie realizowałbym to, co zamierzyłem. Nie wierzyłbym, że fabuła i życie mogą się tak zrymować.
Co mogło zwrócić uwagę jury w Berlinie? Pewnie to, że stary reżyser próbuje szukać jakiegoś spotkania tradycyjnie opowiedzianej fabuły z sytuacją, w której jego film powstaje. A kino w ogóle idzie w tę stronę. ,,Obywatel Milk" Gusa Van Santa, ,,Klasa" Laurenta Cantet., szereg filmów, które przychodzą do nas z różnych stron świata, szuka podobnych rozwiązań.
- Laurent Cantet nie tylko zachwycił się autobiograficzno - eseistyczną książką nauczyciela Francois Begaudeau, ale kazał mu jeszcze zagrać główną rolę - samego siebie...
- No właśnie, a kiedyś na pewno by tego nie zrobił, bo uważałby, że wyraziściej i lepiej może to zagrać aktor niż ktoś, kto już wcześniej w życiu zmagał się z takimi wydarzeniami. Tymczasem dzisiejszy widz chce podparcia wykreowanego świata, który ogląda jakąś rzeczywistością. Ta potrzeba może się też brać z wszechobecności telewizji: wszystko co się wydarza, wszystkie wypadki szczęśliwe i nieszczęśliwe, jeszcze nie zdążyły się zakończyć, a już się pojawiają na ekranie i my wiemy jak one wyglądają. Rzeczywistość, jaka nas otacza, przenika się z gotową wizją, zmaterializowaną już w obrazach, które mamy w telewizji. Dlaczego by jednego z drugim nie połączyć?
- Czy myśli pan o podobnym przenikaniu rzeczywistości i kina w filmie, do którego się pan przygotowuje? Jego bohaterem ma być Lech Wałęsa, który wcześniej dwa razy już u pana zagrał.
- Oczywiście, że tak. Inaczej nie odważyłbym się robić takiego filmu. Przecież tamte obrazy są w naszych oczach i muszą się pojawić na ekranie; nie ma powodu, żeby je jescze raz imitować. Jak to zrobić, jak one się połączą? W dużym stopniu zależy to od scenariusza, nad którym pracuje Agnieszka Holland. A także od tego, ile postaci Lecha Wałęsy znajdzie się w tym filmie, bo opowieść będzie prowadziła Danuta Wałęsowa. To będzie film o niej - o kobiecie z marmuru, o kobiecie z żelaza, o kobiecie ze stali, krótko mówiąc o kobiecie, która potrafi pogodzić sprzeczności swojej sytuacji: obowiązki związne z domem i wychowywaniem dzieci, w których nikt jej nie może zastąpić, ze wspieraniem męża, który bierze udział w wielkiej polityce, w wielkich wydarzeniach, z jakimi się mierzy. A ponieważ od niepamiętnych czasów polska literatura zna postaci kobiece z całą świadomością wspierające albo tworzące naszą historię, myślę, że to jest dobry wybór.
- Czy to ma związek z doświadczeniami filmu ,,Katyń", w którym także opowieść prowadziły bohaterki kobiece?
- Nie, tam była inna sytuacja, to była opowieść o mojej matce. Moja matka była ofiarą kłamstwa katyńskiego, a ojciec był ofiarą zbrodni katyńskiej; trudno było w pierwszym filmie na ten temat nie pokazać jednego i drugiego. Nie bardzo mogłem sobie wyobrazić inne rozwiązanie.
- Wyobraża pan sobie udział Danuty Wałęsowej w przyszłym filmie?
- Myślę, że to będzie raczej wykreowanie, ale jeszcze nie wiem. Przypuszczam, że kodą tego filmu będzie je występ przed Akademią Norweską, kiedy odbiera dla Lecha Wałęsy Pokojową Nagrodę Nobla. Zaczniemy opowieść pewnie w 1970 roku, natomiast mniej ważne będzie to, co miało miejsce, kiedy zakończyła się walka, a rozpoczęła się realizacja wszystkiego, o co walczyliśmy.


Rozmawiał: Tadeusz Lubelski
,,Kino" kwiecień 2009






Pani Krysiu, moc serdeczności i ukłony wysyłam! I miłego dnia życzę.
Julita
Sztuka jest zwierciadłem rzeczywistości, ale można je ustawiać pod różnymi kątami.
Avatar użytkownika
Julita89
 
Posty: 3739
Dołączył(a): Pt, 17.10.2008 23:57

Re: Iść za losem filmu - rozmowa z Andrzejem Wajdą

Postprzez Krystyna Janda So, 18.04.2009 05:47

Wzajemne pozdrowienia i wszelkie podziękowania.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja



cron