Uroczysta premiera ,,Tataraku"

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Uroczysta premiera ,,Tataraku"

Postprzez Julita89 Cz, 23.04.2009 11:28

Czwartek, 23 kwietnia (07:49)

W środę, 22 kwietnia, w warszawskim Multikinie Złote Tarasy odbyła się uroczysta premiera najnowszego filmu Andrzeja Wajdy "Tatarak". Wśród licznych gości nie zabrakło Władysława Bartoszewskiego.

"Tatarak" Andrzeja Wajdy dotknął najczulszych strun.

"Mocne uderzenie w splot słoneczny. Jestem tak głęboko dotknięta, że nie znajduję słów, żeby to opisać. Jedyne o czym marzę, to wyjść stąd i pobyć sam na sam z wrażeniami z filmu" - powiedziała wzruszona do łez Danuta Stenka.

"Wzruszający, przepiękny, wybitny..." - przyznała Katarzyna Żak.

"Bardzo przejmujący film o śmierci. Wajda doskonale połączył dwa wątki - Tatarak Iwaszkiewicza i opowieść Krystyny Jandy o śmierci jej męża Edwarda Kłosińskiego. Znamy Krystynę, znaliśmy Edwarda. Poruszająca historia" - zaznaczył Cezary Żak.

Podobnych reakcji po premierze "Tataraku" w Multikinie Złote Tarasy było znacznie więcej. A wyśmienitych gości nie brakowało. Na premierze filmu pojawili się m.in. Karolina Wajda, Janusz Gajos, Krzysztof Kolberger, Maja Komorowska, Magdalena Cielecka, Małgorzata Kożuchowska, Maciej Zakościelny, Władysław Bartoszewski, Rafał Królikowski, Ilona Ostrowska, Ilona Łepkowska, Janusz Morgenstern i Feliks Falk.

"Tatarak" to pierwsze po latach spotkanie Wajdy z Krystyną Jandą, która debiutowała u niego w "Człowieku z marmuru".

"Uznałem, że Iwaszkiewicz będzie najlepszym pretekstem do tego spotkania. Historia o ciężko chorej kobiecie, która na progu śmierci opowiada najbardziej intymną przygodę miłosną swojego życia, rzadko trafia się w literaturze. W tej roli zawsze chciałem zobaczyć Krystynę Jandę" - wyjaśnił Wajda.

Aktorka z kolei przyznała, że to jedna z najpiękniejszych opowieści o aktorstwie. Grając w niej postawiła na prostotę i prawdę.

"Ta rola to połączenie mnie, Krystyny Jandy, bo gram tam siebie, i pani Marty. To film o aktorce, która gra rolę Marty. Opowieść o zawodzie, życiu i śmierci" - przyznała.

I, jak to bywa u Iwaszkiewicza, erotyka łączy się nierozerwalnie ze śmiercią, czego symbolem jest tytułowy tatarak.

"To film Krystyny Jandy. Dla wszystkich najważniejsza była skromność i prostota gry" - powiedział Jan Englert, grający doktora, męża pani Marty.

Na premierze obecny był również odtwórca roli Bogusia - Paweł Szajda, amerykański aktor polskiego pochodzenia.

"Wśród polskich aktorów nie znaleźliśmy żadnego, który by się z tą rolą rymował. Może dlatego, że postać z Tataraku to chłopiec jakby z innej epoki. Paweł wniósł do roli naiwność i świeżość, rodem ze świata, który minął" - powiedział reżyser.

Jak najlepszego zdania o młodym aktorze była również Krystyna Janda: "Paweł jest bardzo polskim chłopcem - dobrze wychowany, kulturalny. Kindersztuba, takt i urok. W dodatku świetnie się fotografuje, i ten uśmiech na ekranie! Po prostu cud, że się zjawił - uroczy, niewinny, czysty".

AKPA

Obrazek

Obrazek

Obrazek



http://film.interia.pl/wiadomosci/film/ ... ku,1294849

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zdzisław Pietrasik
Tatarak
Recenzja filmu "Tatarak", reż. Andrzej Wajda
POLITYKA

Historia powstawania tego filmu zasługiwałaby na film. Najpierw pojawił się pomysł ekranizacji opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza, pisarza, z którym Andrzej Wajda ma jak najlepsze doświadczenia („Brzezina”, „Panny z Wilka”). Ale „Tatarak” to utwór zwięzły, przy nadzwyczajnych wysiłkach scenarzysty dałoby się może nakręcić film 40-minutowy, ale nic więcej. Podejmowano zatem próby dopisania dodatkowych wątków do oryginału, angażując autorów tak znanych jak Olga Tokarczuk, lecz rezultaty nie były do końca zadowalające. Wtedy do sztuki wmieszało się życie. Krystyna Janda zaproponowała, że opowie o śmierci swego męża, operatora Edwarda Kłosińskiego, z którym Wajda współpracował wielokrotnie i który miał robić zdjęcia do „Tataraku”. Reżyser, który nieprzypadkowo na ostatnim festiwalu w Berlinie dostał nagrodę za „wyznaczanie nowych perspektyw sztuki filmowej”, zrozumiał natychmiast, że to jest owo uzupełnienie Iwaszkiewiczowskiego opowiadania, którego dotychczas bezowocnie poszukiwał.

Monolog aktorki doskonale wpisuje się w klimaty „Tataraku”, w warstwie fabularnej opowiadającego o fascynacji starszej kobiety młodym chłopcem, ale w istocie o przemijaniu i śmierci. W rezultacie mamy na ekranie trzy główne uzupełniające się wątki: rozbudowany w niektórych momentach oryginał, wyznania Jandy oraz film o tym, jak powstaje film. Ta trzecia warstwa, pomijając prolog, w którym twórcy czytają początek opowiadania Iwaszkiewicza („Tatarskie ziele ma dwa zapachy...”), jest chyba najsłabsza. To, co zostało wzięte wprost z oryginału, Wajda przekłada w swoim stylu na język obrazów. Niech się Mistrz nie obrazi, ale najważniejsza w tym filmie jest Krystyna Janda. Gra Martę z Iwaszkiewicza, a wprost do kamery opowiada przejmująco historię umierania męża, aż do samego końca. Nie dajmy się jednak zwieść pozornej spontaniczności tych sekwencji – to nie są bowiem improwizowane monologi, to jest najprawdziwsza aktorska kreacja. Kto Jandzie grającej Jandę uwierzy, tego film głęboko poruszy. Kto nie uwierzy, będzie zapewne rozczarowany. Ja uwierzyłem.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Recenzje - Tatarak


Młoda śmierć (kino)

Andrzej Wajda powraca do bardziej kameralnego tonu i po latach sięga po prozę Jarosława Iwaszkiewicza, by raz jeszcze zmierzyć się z tematem śmierci panoszącej się w ulotnych dekoracjach ludzkiego przemijania. Eros i Tanatos biorą się za bary, szkoda tylko, że zamiast funeralnego szumu tataraku słychać tu zbyt często szelest papieru.

Napisane krótko po wojnie kilkudziesięciostronicowe opowiadanie to historia starzejącej się żony prowincjonalnego lekarza, która w samotni małego miasteczka próbuje zapomnieć o traumie związanej ze śmiercią dzieci (obaj synowie zginęli w Powstaniu Warszawskim). Pewnego dnia zwraca uwagę na dwudziestoletniego Bogusia, w jego młodości i świeżości dostrzega szansę na ucieczkę przed przemijaniem. Nawiązuje z nim specyficzną, na poły matczyną, na poły erotyczną relację, jednak ucieczka przed śmiercią okazuje się daremna, ta ostatnia jak zawsze zaatakuje z najmniej oczekiwanej strony. W filmie rolę Marty wspaniale kreuje Krystyna Janda, co ciekawe – w wyniku zabiegów reżysera, to ona sama, a nie literacka postać, staje się główną bohaterką filmu i jego największym atutem. Wajda postanowił bowiem połączyć opowiadanie Iwaszkiewicza z nowelką Sandora Maraia, a także napisanym specjalnie do filmu monologiem Jandy. Mamy więc trzy różne filmy mające spleść się w jedną opowieść, w której głównymi tematami są: śmierć, starość i... aktorstwo.

Pomieszanie tych trzech narracji wyszło nadzwyczaj dobrze, choć przyznam, że włączenie wątku osobliwego making offu, podczas którego obserwujemy próbne sceny, rozmowy reżysera z aktorami, wreszcie ucieczkę Jandy z planu, jest co najmniej dyskusyjne i słabo koresponduje z resztą filmu. Zabieg "film w filmie" w polskim kinie pierwszy wykorzystał Wajda we "Wszystko na sprzedaż", tam chodziło jednak o nakreślenie pewnego "krajobrazu ze stratą w tle", w "Tataraku" podobny chwyt jest już tylko niepotrzebnym dodatkiem. Nie da się tego powiedzieć o wspomnianym już monologu Jandy. Aktorka, siedząc w pustym i ciemnym pokoju, stylizowanym na obrazy Edwarda Hoppera, opowiada o chorobie i śmierci swojego męża, znanego operatora (współpracownika Wajdy) Edwarda Kłosińskiego. Bez kojarzonej ze sposobem gry aktorki emfazy, w obiektywie nieruchomej kamery, bez zbliżeń, spokojnym głosem opowiada intymną historię własnej straty. To czysty teatr, ale podzielony na części świetnie korelujące z Iwaszkiewiczowską opowieścią. Spowiedź wielkiej aktorki dopełnia historię powieściowej Marii, przełamuje konfesyjność opowieści.

Ta ostatnia nie wynika z literackiego pierwowzoru, a postępującej ostrożności reżysera i zaniku czegoś, co można by nazwać zmysłem dwuznaczności. U Iwaszkiewicza relacja Marty i Bogusia jest niezwykle ambiwalentna, oparta na nieustającej grze między niewinną czułością a pożądaniem. Reżyser wyzuł ją z tej szczególnej zmysłowości, ujednoznacznił, odarł z intrygującego erotyzmu. Przywiązanie do oryginału owocuje "szeleszczącymi" dialogami, szkoda że Wajda równie hojnie nie czerpał z tego, co u autora "Panien z Wilka" najbardziej filmowe. Na szczęście nie odejmuje to ekranizacji siły. Antynomie między rozbuchaną przyrodą a gasnącym życiem, witalnością a przemijaniem, młodością i starością ("nienawidzę młodych kobiet – powie bohaterka – to takie pretensjonalne") zostały zachowane i pięknie oddane kamerą Pawła Edelmana. Tak więc mimo zastrzeżeń ci, którzy marzyli, by zobaczyć jeszcze jeden film Wajdy, o którym nie będzie trzeba mówić dobrze tylko ze względu na szacunek dla Mistrza, powinni czuć się usatysfakcjonowani.

filmweb.pl

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Wzruszające dzieło mistrzów

Portret kobiety, sztuki, śmierci
Opowieść o romansie śmiertelnie chorej doktorowej i o wiele lat młodszego wodniaka w rękach Andrzeja Wajdy przeradza się w wielowymiarowy dyskurs o kobiecie, śmierci i sztuce.

Po raz trzeci na prozie Jarosława Iwaszkiewicza Andrzej Wajda odcisnął swoje piętno. Liczące zaledwie kilkanaście stron opowiadanie nie tyle zekranizował, co nadał mu indywidualny filmowy charakter. Ale nie jest to przecież zaskoczenie. "Tatarak" to spotkanie dwóch tytanów myśli. Spotkanie, w którym udział wzięła też aktorka Krystyna Janda, diva ekranu i sceny, muza Wajdy, przez niektórych nazywana nawet jego "fetyszem". Wreszcie, to spotkanie artystyczne, w które brutalnie wtargnęła rzeczywistość.

Tak narodził się niezwykły obraz, w którym literatura przeplata się z osobistymi doświadczeniami twórców; historia o kobiecie, przemijaniu, samotności, miłości i małżeństwie, o konfrontacji wieku dojrzałego z nieokiełznaną i naiwną młodością, wojny z Polską powojenną, opowieść o realizacji filmu i o aktorce, która straciła swojego ukochanego towarzysza życia. Gdyby pokusić się o umieszczenie "Tataraku" w szerszym kontekście twórczości Andrzeja Wajdy, byłby to paradoksalnie film bliższy "Wszystko na sprzedaż", niźli "Brzezinie", czy "Pannom z Wilka". Chociaż, to nadal "literacki Wajda", który treść wzbogaca symboliką, odniesieniami do sztuki na czele z "Pietą". Jest ten film wielowymiarowym dialogiem o sprawach ostatecznych i o tworzeniu, tego typu elementów nie mogło więc w nim zabraknąć.

Momentami "Tatarak" przekracza granice ekshibicjonizmu, acz...? Na ekranie widzimy Wajdę, Edelmana, Jandę – są sobą, ale zarazem grają też "reżysera", "operatora", "aktorkę". Film nieustannie porusza się na granicy prawdy i fikcji. Jego najtragiczniejszym akcentem jest spowiedź, intymne wyznanie Krystyny Jandy, w którym opowiada ona o Edwardzie Kłosińskim, jego chorobie i odejściu. Jednak ze śmiercią (własną i cudzą) poradzić musi sobie też bohaterka Iwaszkiewicza, Pani Marta, a także aktorka, która ją gra (czyli, ależ oczywiście, Krystyna Janda).

"Tatarak" nie jest bowiem dokumentalnym zapisem słów znanej polskiej aktorki, która otwarcie opowiada o swoim cierpieniu. Ars poetica ma w tym przypadku głębokie zakorzenienie w faktach, ale wykracza poza nie, dzięki czemu "Tatarak" staje się dziełem uniwersalnym. Literatura Iwaszkiewicza, a także Sangora Maraiego, którego opowiadanie "Nagłe wezwanie" Wajda również wykorzystał, a także "film w filmie" dystansują nieco widza i autorów od osobistej, jednostkowej tragedii rodziny Krystyny Jandy. Ten "margines bezpieczeństwa" wydaje się tu być niezbędny, gdyż inaczej całość popadłaby w psychologiczną wiwisekcję, której konsekwencje byłoby nieprzewidywalne.

Sam tekst literacki jest w swojej wymowie bardziej skoncentrowany i jednoznaczny. Andrzej Wajda idzie o wiele dalej. Zresztą sam nigdy nie ukrywał, iż od dawna chciał zekranizować "Tatarak", ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, iż opowiadanie to daje możliwość zrealizowania filmu o połowę krótszego, noweli, a nie pełnometrażowej fabuły. Życie dopisało resztę scenariusza.

"Tatarak" zaskakuje swoją wielkością, znaczeniem, nośnością pytań i wielością poruszanych tematów, będąc jednocześnie wyjątkowo subtelnym i cichym filmem.

onet.pl



---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




Obrazek

Obrazek

Obrazek



http://www.tvp.pl/filmoteka/wywiady-i-w ... mu-tatarak


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


2009-04-23 23:36

Życie zrymowane z filmem

Dostałam od losu szansę, by opowiedzieć o moim doświadczeniu - mówi o roli w "Tataraku" Krystyna Janda. Najnowsze dzieło Andrzeja Wajdy dziś wchodzi do kin.

Wajda dostał za "Tatarak" nagrodę za innowację w filmie na tegorocznym festiwalu filmowym w Berlinie. Jak najbardziej zasłużenie. W filmie zachwycają zdjęcia Pawła Edelmana, zwłaszcza te wodne przywodzą na myśl trierowskie "Królestwo" czy obrazy Edwarda Hoppera (przedstawienie osób jakby poza realnym czasem i przestrzenią). Wajda zastosował też "film w filmie" - chwyt nie nowy, ale równie odświeżający. W "Tataraku" zobaczymy więc kulisy planu filmowego, m.in. samego reżysera ustawiającego kolejne sceny. Najważniejszą innowacją, choć niezwykle oszczędną w środkach, są monologi Krystyny Jandy. Aktorka mówi, że jej życie zrymowało się z filmem. Smutno zrymowało. W zeszłym roku propozycja od Andrzeja Wajdy, by zagrać w "Tataraku", zbiegła się z wiadomością o chorobie nowotworowej jej męża Edwarda Kłosińskiego. A "Tatarak" to ekranizacja opowiadania Iwaszkiewicza o doktorowej Marcie zakochanej w młodszym o 20 lat chłopaku, który tragicznie ginie.

Andrzej Wajda doświadczenie Jandy postanowił sfilmować. Aktorka, mistrzyni monologu, sama napisała dla siebie rolę i, tak jak chciała, opowiedziała przed kamerą o utracie wielkiej miłości. Powstał więc prowadzony kilkupłaszczyznowo obraz o sztuce aktorstwa, jego kulisach, a także o śmierci. W"Tataraku" oprócz Jandy zobaczymy też Jana Englerta, Julię Pietruchę, Jadwigę Jankowską-Cieślak oraz Pawła Szajdę, aktora urodzonego w USA (grał m.in. w serialu "Generation Kill").



Z Krystyną Jandą, filmową Martą, rozmawia Edyta Błaszczak

Postanowiła pani opowiedzieć całemu światu o swoim najbardziej traumatycznym doświadczeniu - utracie ukochanej osoby. Nigdy pani tego nie żałowała? Jest w „Tataraku" taka scena, jak ucieka pani z planu filmowego...</b>

Nie, nigdy nie żałowałam. Przeżyłam już wiele i wiem, jaki ten świat bywa niewdzięczny. Gdy zorientowałam się, że mam możliwość opowiedzenia o moim zmarłym mężu, czułam, że to jakaś niespodzianka, nagroda, że Edward byłby zadowolony.

<b>Ale za każdym razem, gdy opowiada pani o filmie, mam wrażenie, że szklą się pani oczy.</b>

Nie wiedziałam, że to wszystko będzie takie trudne, że koszty będą tak wysokie. Myślałam, że może uda mi się zniknąć w czasie premiery. Ale nie udało się, więc muszę to wszystko po prostu "odpękać". Ale jeszcze kilka dni i film zacznie żyć swoim życiem, a wtedy będę mogła spokojnie zająć się innymi sprawami.

<b>Trzeba na to ogromnej siły, skąd pani ją czerpie?</b>

Chyba mam ją zapisaną w genach (śmiech). A tak poważnie, wydaje mi się, że nie dokonałam niczego nadzwyczajnego, bo ludzie często znajdują się w jeszcze trudniejszych sytuacjach. Życie okrutnie zrymowało mi się z tematyką filmu Andrzeja Wajdy, wykorzystałam więc szansę od losu, żeby opowiedzieć o moim doświadczeniu. I to jest dla mnie najważniejsze, że film jest dedykowany mojemu mężowi. Chciałabym oczywiście, żeby ten film spodobał się ludziom, by było im mądrzej, lepiej.

<b>Najczęściej na planie partnerował pani Paweł Szajda, to była udana współpraca?</b>

Paweł to uroczy człowiek, wrażliwy, nadzwyczajnie inteligentny. Jest też bardzo otwarty, czego często brakuje młodym aktorom w Polsce. Cokolwiek by się zdarzyło na planie, zawsze zachowuje spokój i jest pozytywnie nastawiony. Ma wielki talent.



Z Pawłem Szajdą, filmowym Bogusiem, rozmawia Edyta Błaszczak

Mówi pan, że Krystyna Janda to siła. Na czym ona polega?</b>

Sam chciałbym wiedzieć. I chciałbym mieć taką samą, żyć z siłą, z jaką ona żyje. Nie wiem, skąd Krystyna Janda ją bierze, ale wykorzystuje ją umiejętnie, inteligentnie, zawsze ma wszystko przemyślane. Po całym dniu zdjęć na planie pani Krystyna potrafiła wejść na scenę i zagrać ponaddwugodzinny monolog. To było niesamowite.

<b>Najważniejsza lekcja, którą od niej dostałeś?</b>

Że wszystko jest możliwe. I jeszcze, że aby zrobić coś dobrego, trzeba włożyć w to całego siebie. Nigdy nie spotkałem tak wielkiej aktorki, tak świadomej siebie.

<b>W Stanach, gdzie mieszkasz i grasz na co dzień, nie spotkałeś się z taką intensywnością?</b>

Ten film to bardzo unikalny projekt, zwłaszcza dla Krystyny Jandy. W życiu nie spotkałem nikogo, kto miałby odwagę opowiedzieć o śmierci ukochanej osoby i o swoim bólu w taki sposób.

<b>Z tego, co mówisz, wynika, że ten film bardzo wiele dla ciebie znaczy.</b>

Zawsze marzyłem, żeby choć wysłuchać wykładu Andrzeja Wajdy. Kiedy dostałem propozycję zagrania w jego filmie, nie mogłem uwierzyć. To bardzo znaczące doświadczenie w mojej karierze. Myślę, że jeśli w przyszłości będę grał choć w połowie tak dobrze jak Krystyna Janda, to będę usatysfakcjonowany.

<b>Rozmawialiście na planie o śmierci męża Jandy? Jan Englert powiedział, że ten film jest szeptany. Właśnie dlatego?</b>

To nigdy nie stanowiło problemu. Ja nawet nie wiedziałem o śmierci Edwarda Kłosińskiego. Nie wiedziałem też, że Krystyna Janda napisała monologi, które są kręcone równocześnie z opowieścią Iwaszkiewicza.

Źródło: Dziennik Metro



i jeszcze tutaj: http://www.filmweb.pl/WIDEO+Jan+Englert ... s,id=50947


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Pani Krysiu mam nadzieję, że u Pani wszystko dobrze po premierze i że już Pani odetchnęła? W związku z tym ja wczoraj cały ten premierowy wieczór o Pani myślałam.
I mam nadzieję, że dzisiejszy dzień był dla Pani miły, bo dla mnie te czwartki zawsze czarne są... na szczęście tylko czwartki.
Z ciepłymi pozdrowieniami dla Pani
Julita
Sztuka jest zwierciadłem rzeczywistości, ale można je ustawiać pod różnymi kątami.
Avatar użytkownika
Julita89
 
Posty: 3739
Dołączył(a): Pt, 17.10.2008 23:57

Re: Uroczysta premiera ,,Tataraku"

Postprzez Krystyna Janda Pt, 24.04.2009 07:53

Bardzo serdecznie dziękuję. Mój czwartek spokojny , zwykły. Pracowity. Dobrych czwartków.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja