Pani Krystyno,
Piszę, ponieważ muszę dać jakiś upust moim emocjom. Wtorek wieczór, 12.10.10, widniał pod znakiem "Białej bluzki". Długo, bardzo długo nie widziałam czegoś takiego, czegoś takiego, co aż tak by mnie poruszyło. Czytałam opowiadanie Agnieszki Osieckiej nie raz, ale Pani występ rzucił na nie zupełnie inne światło. Zostałam uderzona emocjonalnym granatem i rozproszona na małe kawałeczki, do dziś nie mogę się pozbierać. Jestem pod tak ogromnym wrażeniem, że nawet nie potrafię określić, gdzie moje myśli wirują od trzech dni.
Nachodzi mnie też pewna refleksja. Jestem dumna, że jeszcze mogę zobaczyć taką klasę, talent i warsztat na scenie. Jestem młodziutka, więc może nie dzieci, ale wnuki już na pewno nie będą miały okazji zobaczyć czegoś tak wielkiego. Chodzi mi o to, że zostało tak naprawdę niewielu aktorów "dawnej szkoły aktorskiej". To, co widzimy w kinach, telewizji, a nawet w teatrze czasem, w wykonaniu "świeżynek", często nie ma nic wspólnego z tym, o czym wspomniałam wyżej. To już nie ta interpretacja, nie te emocje, nie ta praca włożona w zrozumienie i przekazanie utworu. I właśnie ta duma mnie rozpiera, że mam jeszcze z czym porównywać. Dobrze, że jest Pan Wajda, który robi wszystko, żeby zachować wspaniałość kina. Dobrze, że jest Pani Janda, która jak nikt potrafi rozbudzić emocje często nam nieznane. Dobrze, że są inni Wielcy. Mam nadzieję, że wśród tych "świeżynek" rosną tak wielkie osobowości, że to kiedyś nie zniknie, że nie zostaniemy sam na sam z erą serialowych twarzy.
Kończąc już... bo i tak nie wyrażę wszystkiego co mi w głowie się miota, powiem za to, że w uszach gra mi "wariatka tańczy" i "w szeregu". Fantastycznie!
A nowa fryzura. Nadała Pani takiej... ostrości. W sumie dla roli w "białej bluzce" wyszło to na plus. Jest dobrze
Dziękuję za te wszystkie emocje. Dziękuję ogromnie.
Pozdrawiam najgoręcej jak potrafię.