Kochana Pani Krystyno,
Oto krew mnie zalewa, i to dosyć obficie. Bo po tylu obietnicach i spekulacjach na temat filmu o Marii Skłodowskiej z Panią w roli głównej, otrzymaliśmy produkcję "Śladami Marii Skłodowskiej-Curie" reżyserii pana Krzysztofa Rogulskiego. Miałam tę wątpliwą przyjemność uczestniczyć w pokazie premierowym w kinie Atlantic, dosyć niedawno. Zapewne moja opinia jest stronnicza i zbyt ostra, ale w moich oczach film ten był absolutną pomyłką, delikatnie mówiąc. Ogląda się go jak pracę domową licealisty - wlecze się jak flaki z olejem, pretenduje do roli historycznej pogadanki ze współczesnymi kobietami-naukowcami na osłodę, ale zupełnie się to nie udaje. Otrzymujemy film marny, źle zmontowany, z fabularnymi urywkami (o poziomie tychże scenek i aktorstwie głównej aktorki wolę się nie wypowiadać), które tylko wszystko jeszcze bardziej psują. Produkcja ta ma być, z tego co wiem, emitowana jedynie w telewizji, z czego bardzo się cieszę.
Natomiast intryguje mnie jedna rzecz: jak to jest, że Francuzi, którzy tak namiętnie się do naszej Marii "przyznają", potrafili znaleźć pieniądze i chęci do nakręcenia trzech fabularnych filmów biograficznych i wielu dokumentalnych (a takie "szaleństwo" jak film fabularny udało się nawet Amerykanom w 1943 roku), a my, kraj ojczysty Największej z Uczonych, popełniliśmy dwie, ciche produkcje, o których mało kto słyszał, ze dwa na krzyż dokumenty no i, nie możemy o tym zapomnieć, "znakomitą" ścieżkę "Śladami Marii Skłodowskiej-Curie".
Może tych przemyśleń nie powinnam kierować właśnie do Pani, ale smutno mi, że wydaje się pieniądze na takie, za przeproszeniem, gówna, zamiast na porządny film z - Pani wybaczy - jedną z najwybitniejszych współczesnych aktorek polskich - Panią.
Życzę wszystkiego najlepszego i pozdrawiam serdecznie.