Pani Krystyno,
Słuchałam dzisiaj wypowiedzi Marysi - Pani córki w radiowej "Jedynce". Ugruntowałam swoją opinię, iż jest nie tylko świetną aktorką, ale też mądrą życiowo osobą. Gratuluję dziecka.
Mamy z sobą bardzo wiele wspólnego: urodziłyśmy się w tym samym roku, nasze córki urodziły się w tym samym roku, obie mamy dwie fantastyczne wnuczki (dzięki tymże córkom), obie straciłyśmy bliskich sobie mężczyzn i dodatkowo, obie mamy charakterologicznie wiele przystających cech.
Wiem o tym, gdyż nie tylko znam Panią jako aktorkę, ale też znam Panią jako człowieka - choćby z wywiadów z Panią i własnych obserwacji. To moja przewaga nad Panią, gdyż Pani nic o mnie nie wie.
Ja mieszkam w Otwocku - równie uroczym miejscu jak Milanówek.
Piszę do Pani w drugim dniu Świąt Bożego Narodzenia, gdyż życie przygotowało mi nieprzewidziany wcześniej scenariusz - leżę w łóżku i "antybiotykuję".
Dwa miesiące temu postanowiłam zakończyć aktywność zawodową - gdybym była aktorką, zapewne bym tego nie zrobiła. Doszłam po prostu do wniosku, iż pora na nowy rozdział życia, gdyż wystąpiły w nim nowe uwarunkowania. Jako ciekawostkę dodam, iż jestem autorką "martwych wierszy". Nazywam je tak, gdyż poezja żyje tylko wówczas, gdy jest mówiona, gdy jest słuchana. Często infantylnie wyglądający na papierze wiersz, ukazuje swoją istotę dopiero, gdy strofy są odpowiednio artykułowane.
Wielu wierszy (ostatnich) nie "wklepałam" jeszcze w komputer - mam je tylko na papierze.
Te wcześniejsze znajdują się na moim blogu: erozenau-wiersze.blogspot.com
Chętnie gdzieś, kiedyś zaprezentowałabym się w roli autorki - recytatorki.
Może miałaby Pani dla mnie jakąś podpowiedź ???
Tymczasem pragnę życzyć Pani zdrowia i tego, by prawo do szczęścia przekładało się na szczęście.
Dobrych dni Pani Krystyno.
Ewa Rozenau