Szanowna Pani Krystyno,
Trzymam laptop na krześle, bo stolik, na którym zawsze piszę do Pani zajęty chwilowo przez malutką choinkę. Właściwie tylko ona została mi z przedmiotów w moim pokoju, które nawiązują jeszcze do czasów, kiedy byliśmy razem – Mama, Tato… Tak było jeszcze w zeszłe święta… Ich już nie ma, w moim pokoju zmiany, by jakoś poradzić sobie z tym, co nieuchronne, a Pani wspomniała o czwórce – krześle i jego symbolice... Na nim mój laptop. Z konieczności… Jemu pewnie obojętne, na czym go postawiłam. A jakie będzie to moje krzesło i mojej rodziny?... Pojęcia nie mam. Może to i dobrze. Czasami ta niewiedza paradoksalnie daje nam siłę, kiedy z zaskoczenia musimy podjąć życiowe wyzwania. Ja także jeszcze porządkuję, segreguję, wyrzucam. Potrwa to jeszcze przez czas jakiś.
Zadzwoniła do mnie kuzynka z Lubina. Mówię do niej: - Już tak dawno się z wami nie widziałam. Praktycznie minęły trzy lata. Ale wiem jedno, że jak już do was przyjadę, będzie to znaczyło, że jest już dobrze, że wszystko wraca do normy.
- No, to super! Jak już tak myślisz, to jest dobrze. Wsiadaj i przyjeżdżaj, kiedy zechcesz, Tuptusiu…
Tak mnie kuzynka nazywała, kiedy byłam mała. Jak wychodziłyśmy na spacer, czy na działkę, często mówiła do mnie przed wyjściem: - Tuptusiu w drogę! Od tego czasu minęło jakieś 30 lat… Trzydzieści-kilka…
A ja i moja kuzynka mamy podobne wspomnienia w tym samym momencie. Taka rodzinna retrospekcja i telepatia. Wygląda na to, że nasze myśli, wspomnienia też się porządkują. Tak jak przedmioty, które aktualnie przeglądam i wyrzucam.
Przepraszam za te przemyślenia, ale to wszystko przez te święta… Nowy Rok… Może z czasem będzie lżej. W razie czego, wezmę się za kolejny remont…
Pani Krystyno, życzę Pani i Pani Bliskim dobrego czasu i komfortowych krzeseł. Ich proszę się nie pozbywać za nic w świecie.
Serdecznie Panią pozdrawiam.
Ada Pasiniewicz