Obejrzałam Panią, która śpiewa w Budziku "Wariatkę". Proszę mi wybaczyć, ale zawsze, kiedy Panią widzę, płaczę. To, jak Pani śpiewa jest przejmujące do granic. Nie pomaga nic. Moje dziecko jest przerażone. Jest coraz bardziej przejmujące.
Śpiewałam zawsze, zawsze wydawało mi się, że nieźle, ale nigdy ten mój śpiew nie wypływał. Czasem to było śmieszne, bo w chórze szkolnym pani od muzyki mówiła, że ktoś dobrze śpiewa, ale nie mówiła, że to ja, a tak mi się wydawało. Dziwiło mnie to trochę, ale nie zmieniało przyjemności ze śpiewania. Śpiewaliśmy z mężem na studiach, ja - w sopranach, on - w tenorach. Uwielbiałam to. Profesor miał taką metodę, że ćwiczył w głosach, które zestawiał przed występem. To było przeżycie. Po wielu latach musiałam jeszcze raz studiować - podyplomowo, na tej samej uczelni. Profesora zastępował doktor, który za naszych czasów śpiewał w basach, był wykładowcą. Zajęcia miały być nieskomplikowane, muzyczne, ale na pierwsze zajęcia pan doktor przyszedł zły. Zaczął od tego, że coś mu przeszkadzało. Sprawdził listę i jego zły humor skończył się na zawsze. Poznał mnie, rozświetlił twarz i bardzo długo opowiadał o naszym śpiewaniu, imiennie. Wszystko robiłam najlepiej, moja grupa była mi wdzięczna. Na studiach śpiewał z nami nasz kolega, który umarł. Pan doktor wyciągnął płytę z nagraniem, nasze utwory nagrał już po naszym odejściu z innym składem. Wspominając naszego śp. kolegę, słuchaliśmy Ave Maria. Byłam bardzo wzruszona. Moje śpiewanie zostało docenione z nawiązką.
Też czytałam ostatnio "Zdążyć przed Panem Bogiem" Krall. W czasie, kiedy to czytałam, niedawno, uznawałam to za coś najlepszego, z rzeczy, które poznałam. Byłam uderzona tematem, talentem i sposobem przedstawienia. Wielkość tej książki leży w uczciwości podejścia autora do siebie i do tego, co pisze, przejmująco.
Też czytam Tatarkiewicza, ale nie wiedziałam, że się tym uspokajam - chyba tak. Czytam mało i bardzo powoli. Na razie ucieszyłam się wstępami tak specyficznie napisanymi, powiedziałabym, że prosto, szczerze i uczciwie.
Mam takie bardzo miłe wspomnienie ze śpiewania w chórze na studiach, w mojej grupie był kolega, który śpiewał w tenorach. Profesor przerwał próbę i polecił mu oderwać się od nut i spojrzeć na dyrygenta. "Ale ja patrzę w słowa". Śpiewaliśmy hymn. To był bardzo spokojny student.
Pozdrawiam Panią serdecznie i dziękuję
a