Kochana Pani Krystyno ...
Tak, lepiej nic nie mówić ...
Każde odejście boli i znowu przypomina tych wszystkich, których brak, wytrąca ze spraw ważnych i nieważnych…
Czytając Pani wpis, pomyślałam dziś, że jakbym odchodziła, to chlałabym mieć czas pożegnać się z tu z Panią ...a może gdzieś tam z góry uda mi się dać jakiś znak ...
A gdyby Pani pierwsza odeszła, to pustka na tej stronie może stać się nie do zniesienia, może pozwolą nam tu pisać dalej, a Pani da nam z nieba jakiś znak ... chyba nie powinniśmy bać się rozmawiać o takich pożegnaniach ...
Niedawno przegrała z rakiem moja siostra, tylko 5 lat starsza ode mnie, nie ma dnia, żebym o niej nie pomyślała ... wszystko ją przypomina, razem kupiłyśmy dom, razem miałyśmy się zestarzeć ... i takiego zrobiła mi psikusa ...i do końca nie chciała wszystkiego powiedzieć ... i mi nie dała szansy pożegnać się tak jakbym chciała ...pustka, pustka, pustka ...jeszcze nie wiem, czy czas goi rany ...
Ale, trzeba żyć dla tych, którzy zostali ... podtrzymywać na duchu szwagra ( tak strasznie ją kochał, boję się o niego), przytulać jej synów, bawić się z jej wnukami, podlewać jej kwiatki, dbać o winogron ... jaką pustkę w życiu może uczynić jedna osoba, jak człowiek sobie wcześniej nie zdaje sprawy...umierała w moich i szwagra ramionach... opowiadałam mu wtedy o Pani ...
Po jej śmierci napisałam
Siostrze, Krystynie ...
Całe życie miałam siostrę
jak dwie ręce i nogi
los mnie dziwnie okaleczył
zabrał część mnie bez przestrogi.
Teraz boli słowo; „siostra”
rozdrapuje rany
przypomina cierpienie
ostatni oddech konanie…
Trzeba żyć i dziękować Bogu za każdy dzień. I cieszyć się każdym drobiazgiem, każdym dobrym gestem ...
Pani Krystyno, niech nas Pani wszystkich przeżyje ...
Serdecznie pozdrawiam, Zuzanna