Droga Pani Krystyno,
Niestety, pani książki zacząłem czytać dopiero od niedawna, ale z drugiej strony cieszę się, gdy myślę o tym, że mam zaległości i jeszcze dużo przede mną
Jakieś dwa tygodnie temu, gdy byłem jeszcze w trakcie lektury "Różowych tabletek...", zadzwoniła do mnie mama, opowiadając o "świetnym wywiadzie z Gajosem" (w takich chwilach żałuję, że nie mam w domu telewizora). Pan Gajos opowiadał między innymi o tym, jak nie mógł się dostać do łódzkiej filmówki, o pierwszych latach swojego zawodu i... o "Czterech pancernych".
Otóż mama stwierdziła, że wypowiadał się o tych ostatnich bardzo ciepło i życzliwie! Zaintrygowało mnie to o tyle, że byłem świeżo po przeczytaniu pani felietonu o panu Januszu. Wiem, że od napisania "Różowych tabletek.." minęło już parę lat - być może w ciągu tego czasu pan Janusz zmienił nieco swoje zdanie na temat tamtego okresu, między innymi pod pani wpływem?
Cieszy mnie, jako widza, że w końcu zaakceptował swój "fenomen Janka Kosa", mimo koszmaru, jakim był poprzedni ustrój naszego kraju. Pomyślałem, że warto się będzie z panią taką wesołą nowiną podzielić, na wypadek, gdyby gdzieś to pani umknęło (wywiad był chyba w środku tygodnia).
Pozdrawiam,
Piotr