Pani Krystyno,
miałam być dzisiaj na "Mojej Drogiej B." Z Moją Drogą A. Wczoraj odebrałam bilety. Ale nie byłam. Nie byłyśmy. Bo nam się nazbierało. Drobnych nieporozumień, pretensji. Bardziej każda miała je sama do siebie, ze czegoś nie zrobiła, nie powiedziała, albo właśnie powiedziała. I się z tym kisiłyśmy kilka dni. Do tego w pracy kiepski dzień, Ona pękła, a ja pękałam obok razem z Nią, więc decyzja była szybka. Idziemy gdzieś, a najwyżej dopiero otem do Teatru. Mówiąc to, wiedziałam, że nie będzie tego później i teatru. Że nie da się załatwić tylu rzeczy, ważnych, w raptem półtorej godziny.
Wielka szkoda, że nie dotarłyśmy. Ale nie żałuję.
I tak sobie wracając do domu pomyślałam, jakiż to zbieg okoliczności, że nie poszłyśmy akurat na tę sztukę, ten tytuł. Że wszystko to zadziało się akurat dzisiaj... Bo pierwszą dedykacją, która była znaczącą sugestią kim Ona dla mnie jest, była ta złożona na egzemplarzu "Mojej Drogiej B." ofiarowanym ot tak, bez okazji. Kawałek czasu temu. A dzisiaj w końcu nazwałyśmy rzeczy po imieniu, siebie przede wszystkim nazwałyśmy głośno tak, jak o sobie myślałyśmy już dawno.
I choć nie widziałam tego, na czym mi bardzo zależało i na co czekałam, to nie żałuję. Siedzę i się uśmiecham. Sama do siebie. Do Niej, do losu, do Pani.
Bo ma Pani w tym wszystkim jakiś udział
Pozdrawiam Pani Krystyno serdecznie.
Natalia