Pani Krystyno...
Ja nie płaczę jak umierają Ci, których nie znałam tak... No wie Pani, osobiście, dłużej, 'emocjonalniej'.
A dziś nie wytrzymałam. Dalej chlipię. Poznałam ją w maju. To była krótka chwila, którą będę zawsze wspominać. Podpisała mi tomik wierszy, który ze mną wcześniej przewędrował tyle miejsc... Teraz mi go trochę strach wozić, bo podpisany jest jeszcze bardziej Szymborski.
Piszę do Pani, bo ufam, że mnie Pani zrozumie. Że to nie jest egzaltacja. Tylko Szymborska dla mnie strasznie dużo zrobiła, a teraz jej nie mam... Tak mi z tym, jakby odszedł ktoś bliski, zaprzyjaźniony.
Smutno mi Pani Krystyno. Czarno mi. Już się nigdy nie rozejrzę za Szymborską na krakowskim rynku. A często mi się to zdarzało.
Ania