przez MarysiaB Wt, 15.03.2005 16:13
Sciana, Twoje wczorajsze milczenie oczywiscie dalo mi do myslenia. Mozna powiedziec: przemyslen na swoj temat mam co niemiara. Bedzie wiec deklaracja - w koncu w Hyde Parku jestesmy. Nie nadaje sie do forum internetowego. Te oczywista prawde powinnam uswiadomic sobie juz na poczatku. (Inna sprawa: do czego ja sie w ogole nadaje? A. sugeruje, ze niby do milosci stworzona jestem, ale to takie bzdety.) Kiedys pisanie do Korespondencji bylo dla mnie zrodlem codziennej przyjemnosci. To teraz tutaj mniej wiecej co drugi dzien jest meczace i frustrujace. Koniecznosc kontrolowania sie, autocenzury, zastanawiania sie, czy zostane wlasciwie zrozumiana itp. A potem i tak jakies kwasy, fumy i nieporozumienia. Chwilami wysiadam. Nawet wrodzona ironia nie pomaga. Pisanie powinnam ograniczyc do ogolnych, neutralnych tematow. Bo jak sie okazuje do blizszych, osobistych kontaktow sie nie kwalifikuje ("Blizszych"! Z Polska to chyba 17 czy 18 tys. km w linii prostej.) Moze wchodzac tutaj powinnam zawieszac na kolku maksyme Kj:" Badz soba!"? Albo niezobowiazujaco "podyskutowac" w ktoryms kolku (blagam - bez urazy!)? (ciagle wbrew mojej naturze) Albo przerzucic sie na styl: luzne wyrazy, niedomowienia, a miedzy nimi kropeczki, takie zagadki slowne? (byloby to niemoje, a wiec nieautentyczne) Pozostaja listy do Kj i neutralne tematy. Dzisiaj w radiu program o depresjach, kryzysach, chorobie dwubiegunowej, chandrze i tym podobnych stanach ducha. Rozmowa z lekarzem a potem odpowiedzi na pytania sluchaczy. Cos jakby dla mnie. Kurcze, sledza mnie, czy co? Z A. rozmowa skonczyla sie mniej wiecej po dwoch zdaniach jego stwierdzeniem: Nic na to nie poradze, ze nie mam depresji. Pisalam kiedys: dwa swiaty. Ale to tez pomaga. Z programu kolejny raz dowiedzialam sie, ze na co dzien moze pomoc jakikolwiek wysilek fizyczny, np. lepienie pierogow (przyklad sluchaczki - w moim przypadku odpada z oczywistych powodow). Ale chwytajac sie tego kola, wybylam na silownie. I dlatego, mimo wszystko siedze przed komp. i pisze ten liscik.
Sciana, w moim pytaniu i odpowiedzi nie bylo zadnych podtekstow. Mieszanka roznych religii, kultur, ich wplyw na siebie itp. - takie tematy zawsze mnie interesowaly z powodow osobistych. Po prostu wychowalam sie w takim domu. Dzieki temu wynioslam z niego szerzej pojeta tolerancje niz w przypadku typowego PP. Nauczylam sie jej nie od Babci Kamili (byla b. kochana), ktore reprezentowala wojujacy katolicyzm, ale od ojca, ktory mial nature wolnomysliciela. Jestem szczesliwa, ze moje dzieci wychowuja sie w Australii, w kraju, gdzie jest taka roznorodnosc, akceptacja innosci, przyzwolenie na nia. W mojej slepej uliczce (13 albo 15 domow, bo nie wiem, jak sie okreslaja ci na wlocie i wylocie - sa z nami czy z glowna ulica?) mieszkaja ludzie z: Polski (dwie rodziny), Kambodzy, Rumunii, Rosji, Grecji, Niemiec, Anglii (Szkocja), Jugoslawii i Mauritiusa. Wsrod nich Australijczycy. Czy moglabym byc nietolerancyjna? Juz dawno przestalam sie dziwic, ze sa ludzie, ktorzy nie wiedza, gdzie lezy Krakow. Polska nie jest pepkiem swiata, chociaz dla mnie oczywiscie zawsze bedzie to miejsce, gdzie byl moj dom dziecinstwa. Ten z duzym ogrodem, na gorce, z widokiem na cmentarz.
Sciana, zycze Ci udanych wakacji w ojczyznie. Po powrocie odezwij sie, bede tu na Ciebie czekala. Wszystkiego dobrego i szczesliwej podrozy.
Na pocieszycielke tez sie niestety nie nadaje. "Wez sie w garsc" - to jeden z gorszych tekstow, jakie sama moglabym uslyszec. Jak juz gdzies tu napisalam, ze swoimi problemami silami natury walcze. Czasami musi sie cos przez czlowieka przewalic tak do dna, zeby mogl wyjsc z tego i poczuc swoja sile. Mysle o Tobie - moze to Ci pomoze?
Ps. A Magnolii tez nie zrozumialam.
Ostatnio edytowano Śr, 16.03.2005 01:25 przez
MarysiaB, łącznie edytowano 1 raz