przez o. So, 30.04.2005 19:09
A to było tak:
Scena rozgrywa się w pociągu. Wraz ze mną w przedziale siedzi jakaś para. Godzina 20:22, drzwi przedziału się delikatnie odsuwają, w szczelinę wsuwa głowę On i pyta nieśmiało:
On: - Dzień dobry, czy można?
Po uzyskaniu natychmiastowej zgody wchodzi pewnym krokiem ciągnąc za sobą plecak, na moje oko około 200-litrowy, za nim wchodzi Ona ciągnąc plecak niewiele mniejszy z dumnie wyeksponowanym napisem „Kangaroo”
On: - Kochanie gdzie usiądziemy?
Ona się rozgląda. Do wyboru ma 1 miejsce tyłem przy oknie i 4 miejsca po środku
Ona: - Nie wiem kochanie, ale gdzie chcesz
On: - Nie, nie kochanie, Ty zadecyduj
Ona: - Ale jest mi wszystko jedno
On: - Kochanie, chcę byś miała jak najprzyjemniejszą podróż, dlatego wybierz dla siebie najodpowiedniejsze miejsce
Ona zrezygnowana siada koło mnie.
On: - Już Kochanie, wybrałaś sobie miejsce?
Ona: - Tak
On: - Ale wygodnie Ci? Bo jak Ci niewygodnie to się możemy zamienić.
Ona wstaje, On natychmiast niemal równocześnie z Nią zrywa się z miejsca
Ona: – Idę do toalety
On: - Iść z Tobą?
Ona: - Nie, siedź Kochanie, dam sobie radę
Ja myślę „Jezu! Człowieku! Siedzimy w 1 przedziale, do WC ma jakieś 3 metry, daj jej szansę! Chyba się nie zgubi!!!!!!”
Zanim Ona zdąży wyjść z przedziału pociąg rusza. On nerwowo spogląda na zegarek.
On: - Kochanie, Jest dopiero 20:26, dlaczego już ruszamy?
Ona: - Nie wiem Kochanie
On: - Kochanie, ale przecież mamy jeszcze 10 minut do odjazdu!
Ja: - Nie, pociąg zgodnie z rozkładem odjeżdża o 20:26 – i uśmiecham się grzecznie
Ona: - Kochanie, czytałeś rozkład?
On milknie, Ona wychodzi. On zaczyna układać plecaki równiutko na półce. Obserwuje go bacznie. Ma nie więcej niż 25 lat, włosy równo przycięte, zaczesane na bok z wyraźnym przedziałkiem, okulary mocno osadzone na nosie, ubrany jest w poliestrową koszulkę w kolorze beżowym, zapiętą na ostatni guzik, brązowe sztruksy podtrzymane paskiem, do którego dumnie przypięty jest telefon Siemens MT50. Na serdecznym palcu ma różaniec. Ona wraca. Siada koło Niego. On radośnie wyjmuje bilety z kieszeni
On: - Kochanie, może chcesz zobaczyć bilety jakie kupiłem?
Ona: - A czymś się wyróżniają?
On: - Takich jeszcze nie widziałaś
Ona: - Pokaż mi je Kochanie
On: - To są takie specjalne, weekendowe, o zobacz Kochanie, na takim twardszym papierku wydrukowane.
Zaczyna się 5 minutowe podziwianie biletów, a w tym czasie podziwiam oddalającą się Łódź.
On: - Kochanie, a pamiętasz tego młodego mężczyznę, którego spotkaliśmy na dworcu, jakieś 10 minut temu? To mój kolega ze studiów. Zatwardziały ateista. Nigdy z nami nie chciał iść do kościoła. I wiesz co się stało Kochanie? Na 2 roku studiów przeżył wstrząs. Spotkał Zielonoświątkowych i przeżył wstrząs!
Ona: - I się nawrócił?
On: - No tak, przeżył wstrząs i wstąpił do nich. Kochanie, wygodnie Ci?
Ona: - Tak, wygodnie
On: - Kochanie, a może zdejmiesz buciki i podam Ci kapciuszki?
Ja „Jezuuuu, zaraz ja przeżyję wstrząs!!!!! Jesteśmy w pociągu, który jedzie 100 minut, siedzimy w przedziale około 15 min. Kapciuszki???????”
Ona:- Dziękuję Kochanie, narazie dziękuję
On: - Kochanie, a może jednak? Odpoczną Ci nóżki. Przed nami jeszcze godzina drogi
Ona: - Może i masz rację Kochanie, ale poczekajmy jeszcze.
On: - Jak chcesz Kochanie.
Ona: - Na która godzinę dojedziemy?
On: - W stolicy będziemy o 22:19. Potem wsiądziemy w tramwaj i pojedziemy do hotelu. A jutro mamy pociąg o 9:15. A potem pojedziemy nad morze! Przenocujemy i w niedzielę w południe wyruszymy do Poznania. W poniedziałek natomiast do Wrocławia, a potem do Kudowy....Wszystko mam opisane, w hotelu Ci pokażę mapę. Kochanie! WOLNO¦ć! WRESZCIE WOLNO¦ć!!!!
Ona przytula się do Niego z uśmiechem.
On: - Kochanie, przytyłaś! Ale nic się nie martw, dam Ci coś na przeczyszczenie jak dojedziemy do stolicy.
Ja z przerażeniem obserwuję ich oboje. W mojej głowie kłębią się różne myśli. Kto to jest? Nagle otrzeźwia mnie dźwięk przychodzącego SMSa. Ania się uśmiecha do mnie. On odruchowo łapie za swój telefon.
Ona:- To Twój Kochanie?
On: - Nie, Kochanie. Mój ma inny dźwięk. Pani telefon jest z tak zwanymi dźwiękami polifonicznymi. Ja nie mam takich. To kwestia techniki. Kochanie, tak sobie myślę, zgubić telefon to o wiele gorzej niż zgubić zegarek, bo z zegarka nie da się zadzwonić. Nie uważasz?
Ona: - Tak, Kochanie, masz rację.
On: - Kochanie, prześpij się teraz. Zastosujemy system spania i czuwania, jedno śpi, drugie czuwa.
Ona: - Dobrze Kochanie
Ona zasypia. Po jakimś czasie pociąg dojeżdża do Koluszek. Para siedząca z nami w przedziale wysiada. Ona się budzi.
Ona: - Kochanie, przesiądźmy się tam.
On: - Dobrze Kochanie, jak chcesz. Ale czy rzeczy też mam przenosić?
Ona: - Kochanie, sądzę, że już nikt nie wsiądzie.
On wstając przegląda się w lustrze, zaczesuje grzywkę na prawą stronę.
On: - Kochanie, spójrz jaki interesujący efekt! Po obu stronach przedziału sa lustra, spójrz jaka głębia się tworzy.
Przeglądają się w lustrach dopóki pociąg nie rusza.
On: - Kochanie, a może byś coś zjadła?
Ona: - O tak, bardzo chętnie!
On zdejmuje z półki plecak, wyjmuje reklamówkę z jedzeniem i termos. Wyjmuje również finkę.
Ona: - Po co to wyciągasz?
On: - Do chleba
Ona: - Teraz będziesz go kroił?
On: - Nie, nie teraz Kochanie, teraz tylko chcę Ci zaprezentować co zabrałem.
Ona: - Acha
On: - Kochanie, co sobie życzysz? Kanapusię z mięseczkiem?
Ona: - A wszystkie są z mięskiem?
On: - Nie, te słodkie nie są
Ona: - To poproszę.
On: - Spójrz Kochanie, kupiłem z serkiem, Twoje ulubione!
Wręcza Jej drożdżówkę. Zapada cisza. Ja wielce zafascynowana obserwuję sposób jedzenia przez Niego tej bułki. Bułka jest położona na otwartej dłoni z palcami skierowanymi na zewnątrz, w Jej kierunku, jakby to Jej ją miał podać. Każdorazowe ugryzienie bułki wiąże się z obróceniem dłoni w stronę tułowia i koniecznie z uniesieniem łokcia tak by był on na jednym poziomie z ramieniem.
Ona: - Kochanie, czy mogę dostać jeszcze jedną drożdżówkę z serkiem?
On: - Kochanie, zjesz wszystkie nasze zapasy!
Ona: - Przepraszam
On: - Może napijesz się herbatusi?
Ona: - Tak, bardzo chętnie
On: - Powąchaj Kochanie, zobacz jaką inną kupiłem. Takiej jeszcze nie piliśmy! „Elgrej” się nazywa
Ona: - Faktycznie, pachnie bardzo ładnie
On: - I osłodziłem tak jak lubisz. Jedną łyżeczkę
Ja „Jedną łyżeczkę na cały termos? Cóż za precyzja w ustalaniu proporcji”
On wyjmuje termos, w pięknym czerwonym kolorze, z pewnością pamiętający jeszcze głęboki socjalizm, nalewa do kubka na moje oko chemika nie więcej niż 30-40 ml „herbatusi”. Podaje Jej kubek uśmiechając się. Odstawia termos w róg tłumacząc
On: - Termosik narazie postawię tutaj, Kochanie, by się nie przewrócił.
Ja zaczynam się zastanawiać dlaczego On każdy swój ruch, gest opisuje dodatkowo słowami, wypełnia nimi dosłownie każda sekundę.
Ona: - Daleko jeszcze do stolicy?
On: - Kochanie, nie denerwuj się, to jeszcze około 45 minut.
Ona: - Acha, ja się nie denerwuje tylko pytam Kochanie
On: - Kochanie, a może Ty zmęczona jesteś? Może Ci jednak wyjmę kapcioszki?
Ja” Niiiiiieeeeeeeee”
Ona: - Nie, Kochanie, dziękuję, nie kłopocz się
On: - Kochanie, przecież to dla mnie żaden kłopot
Ona: - Nie, nie, Kochanie, naprawdę nie
On: - Kochanie, ale gdybyś czegoś potrzebowała to wystarczy, że powiesz.
Ona: - Dobrze, Kochanie
Ona: - Nigdy nie byłam w stolicy.
On: - Ja byłem już 2 razy, wszystko Ci kochanie pokażę.
Ja Ttzn od tej 22:19 do 9:15, tak?”
Ona przytula się do Niego a On zaczyna opowiadać o stolicy, a potem o swojej pasji czyli o kolekcjonowaniu meteorytów. Ja przy okazji dowiaduję się jakie to cudownie przyjemne i odprężające jest patrzenie w niebo i czekanie aż coś spadnie z kosmosu (biorąc pod uwagę, że na teren Polski w ciągu ostatnich 200 lat spadło zaledwie 17 meteorytów, a przynamniej tyle odnaleziono, to faktycznie dochodzę do wniosku, że to fascynujące hobby), z wielką pasją i wypiekami na twarzy opowiada o konserwacji meteorytów i o tym jak odróżnić prawdziwy od fałszywego, o jego idealnej przyrumienionej skorupce żelaznej, która tworzy się na skutek spalania w trakcie przechodzenia przez atmosferę ziemską... Ja w tym czasie pogrążam się w problemach niedożywienia młodzieży dorastającej.
On: - Kochanie a może się położysz?
Ona: - Nie Kochanie, już nie będę się kładła. Kiedy dojedziemy do stolicy?
On: - Za 17 minut
Ja wychodzę na korytarz, otwieram okno i głęboko zaciągam się milanowskim powietrzem. Mam dość! Kiedy wchodzę z powrotem słyszę tylko końcówkę rozmowy, potem natychmiast milkną
On: - A co na to Twój mąż Kochanie?
Idę zapalić, w głowie tylko jedna myśl "ZARAZ WYSIADAM!!!"