Kopciuszek

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Kopciuszek

Postprzez ajtra So, 25.06.2005 09:40

Pani Krystyno, przeczytałam, że reżyseruje Pani ciekawą wersję "Kopciuszka ". Przypomniało mi się, że kilka lat temu napisałam opowiadanie oparte na bajce "Kopciuszek" Przyjęło je do druku czasopismo kobiece.
Mam nadzieję, że nie pogniewa się Pani na mnie, że zamieściłam dla Pani to opowiadanie na tej stronie.
Pozdrawiam Panią
Alina B. Wrocław

-Magda! -krzyknął nagle mój chłopak -chodź szybko!
Była niedziela, on siedział w pokoju przed telewizorem, ja kroiłam w kuchni paprykę i przez ten jego krzyk, o mało nie obcięłam sobie palca.
-Gotuję obiad!
-Ale jest teledysk z naszą piosenką!
-Zrób głośniej!- poprosiłam.
Mieszkamy razem, mamy „naszą” piosenkę, uśmiechnęłam się, a przecież dwa lata temu na samą myśl, że będę z nim rozmawiać, chciałam się ukryć w wysokiej, kuchennej szafce. Dziwne, prawda? Ale zacznę od początku...
Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam szesnaście lat. Tata wyjechał do „tamtej” kobiety, ja zostałam z mamą. Kiedy już się przyzwyczaiłam, że w domu nie będzie mężczyzny, jak grom z jasnego nieba, spadła na mnie „radosna” wiadomość. Mama oznajmiła, że zamierza zostać żoną adwokata. Tego, który rozwiódł ją z moim tatą.
-To cudowny człowiek. Spokojny, delikatny, miły- wyliczała tylko plusy, tak jakby już zapomniała, że faceci mają też minusy- i wiesz, kochanie, Adam jest wdowcem. Od kilku lat samotnie wychowuje dwie córki.
-W jakim wieku?
-W sam raz dla mnie. Yyy... to, znaczy trochę młodszy, ale nosi brodę i zupełnie nie widać...
-W jakim wieku są jego córki - przerwałam zniecierpliwiona.
-W twoim. Urocze bliźniaczki. Po ślubie przeprowadzisz się ze mną do mieszkania Adama i wszystkie trzy będziecie w tej samej klasie. Czy to nie cudowne?
Urocze bliźniaczki okazały się cwane i przebiegłe jak dwie lisiczki. Przy swoim tatusiu i mojej mamie udawały serdeczne siostrzyczki, ale gdy tylko zostawałyśmy w domu same, dokuczały mi i wykorzystywały moją pracowitość.
-Prasujesz swoje ciuchy? Wyprasuj też nasze. Głowy nas bolą- jęczała Anka, robiąc smutną minę.
Ja prasowałam, one umawiały się przez telefon na randki. Każdego ranka robiłam do szkoły trzy śniadania, bo moje siostry lubiły pospać dłużej, a kiedy w sobotę szły na dyskotekę, sprzątałam nasz wspólny pokój. Mamie nigdy się nie skarżyłam. Widziałam, że jest szczęśliwa i nie chciałam jej martwić. Obiecałam sobie, że gdy zdam maturę, znajdę pracę i wyprowadzę się.
Dwa lata szybko minęły i nadszedł czas matur, ale przedtem odbyła się studniówka.
Z jej powodu moje przybrane siostry co wieczór histeryzowały, że nie mają w czym pójść.
-Dyra powiedziała, że studniówka jest w szkole i dlatego dziewczyny powinny być w białych bluzkach i czarnych spódnicach- przypomniałam im, słysząc, jak zadręczają swego tatę o kasę.
-Taka kujonka jak ty, może sobie iść ubrana jak uczennica- stwierdziła Hanka- ale my musimy wyglądać extra, prawda Aniu?
-Pewnie- ucięła krótko Anka i dalej domagała się od ojca forsy na super kreację.
W końcu ojciec uległ, zabrał je do sklepu i wrócili z sukienkami. Mama, przyglądając się tym kolorowym, zwiewnym fatałaszkom, stwierdziła, że w białej bluzce i długiej czarnej spódnicy, będę wyglądała naprawdę elegancko. W dniu studniówki bliźniaczki znowu dostały histerii. Piszczały i krzyczały, że nie pojadą ze mną w samochodzie.
-Wykluczone! –darła się Hanka- obok taty usiądzie chłopak Ani, a my trzy na tylnym siedzeniu będziemy ściśnięte jak śledzie w puszce. Nie ma mowy! Ja się nie zgadzam!
-Koniec wrzasków- wtrąciła się mama- Magda pojedzie taksówką.
-Nie muszę być na studniówce- wzruszyłam ramionami- chłopaka nie mam, ciekawe z kim będę się bawić...
-Znajdzie się paru kujonów. Zamiast tańczyć będziesz z nimi dyskutować- roześmiała się Hanka.
-Ale dobre- zawtórowała jej śmiechem Anka- tatku, jedziemy?
-Jedziemy.
Chichocząc i robiąc do mnie głupie miny, wyszły. Mama wezwała taksówkę i białym oplem pojechałam na bal. Odtańczyliśmy wszyscy dostojnie poloneza, a potem przyglądając się szalejącym parom, zaczęłam się zastanawiać, co ja tu właściwie robię. Pojutrze skończę osiemnaście lat, analizowałam, chłopaka nie mam, nikt mnie nie poprosi do tańca, więc powinnam iść do domu. Wyszłam z sali i zbiegając ze schodów, wyścielonych na tę okazję długim, zielonym chodnikiem, zauważyłam na stopniu jakiś mały przedmiot. „Komórka?, zdziwiłam się. „Ciekawe czyja?”. W pierwszej chwili chciałam wrócić na salę i oddać ją tańczącej przy drzwiach parze, ale po namyśle wrzuciłam komórkę do torebki. Jutro pokażę ją moim siostrom, niech się pobawią w szukanie właściciela lub właścicielki.
Następnego dnia rano, ścieląc swój tapczan, przysłuchiwałam się rozmowie Hanki i Anki.
-Ciekawa jestem- ziewnęła Hanka - czy Bartek zapomniał zabrać komórkę z domu, czy rzeczywiście ją zgubił?
-Bartek Kornak?- spytałam zdziwiona.
-Na pewno zapomniał- odpowiedziała Anka, lekceważąc moje pytanie.
-Ale jeśli ją zgubił, chciałabym ją znaleźć- powiedziała rozmarzonym głosem Hanka- już sobie wyobrażam jak mi dziękuje.
-Też bym chciała- westchnęła Anka- Bartek jest extra.
„Już wiem czyja to zguba”, uśmiechnęłam się, sięgając po torebkę i wtedy zadzwoniła komórka.
Myślę, że gdyby tornado wyrwało nagle wszystkie okna i przestawiło dom o sto osiemdziesiąt stopni, moje siostry byłyby mniej zdziwione.
„Czerwone korale, czerwone niczym wino...” grała komórka.
-Skąd ją masz?- wydukała Anka
-Znalazłam wczoraj jak wyszłam...
-Włącz! Odbierz! Szybko odbierz! - wydarła się Hanka.
-Nie wiem jak...
-Dawaj torbę!
Ryknęła Anka i po chwili trzymając w ręce komórkę mówiła podekscytowanym tonem.
-Bartek?! Tu Ania Wnyk. To ja znalazłam twoją komórkę. Cieszysz się?
-Kłamczucha- syknęła Hanka i szturchnęła ją w ramię- powiedz, że obie ją znalazłyśmy.
-Dobrze, zapisz adres- piała cienkim głosikiem Anka, odpychając od siebie Hankę, bo próbowała wyrwać jej komórkę- zapisałeś? Dobrze. Czekam.
Skończyła rozmawiać, przez moment siedziała nieruchomo i nagle dotarło do niej to, co usłyszała.
-Jedzie!- wrzasnęła -zaraz tu będzie! Gdzie mój błyszczyk?!
-Matko jedyna! Nie mam fryzury!- rozpaczała Hanka- lecę umyć głowę! Albo nie! Gdzie jest pianka?! Co ja mam na siebie włożyć?!
Potrącając się nawzajem i popychając, pobiegły do łazienki. Kiedy z niej wyszły, miały zrobiony makijaż i modnie nastroszone włosy.
-Jak zapuka, ja mu otworzę- zadecydowała Anka.
-Dlaczego ty?- naskoczyła na nią Hanka.
-Bo to ja rozmawiałam z nim przez komórkę!
-Ale gdybym nie krzyknęła "włącz", to byś z nim nie gadała.
-Jesteś podła! Myślisz, że nie wiem jak się posługi...
Nagle rozległ się dzwonek. Obie pisnęły i pognały otworzyć.
-Cześć dziewczyny! –usłyszałam głos Bartka.
-Cześć- odpowiedziały razem -wejdź.
Szybko przemknęłam na palcach z pokoju do kuchni. Pomyślałam, że nie będę im przeszkadzać, niech się popisują przed Bartkiem beze mnie.
-Powieś swoją kurtkę. A teraz chodźmy do naszego pokoju- zapraszała Hanka.
-Fajnie, że znalazłyście moją komórkę i dobrze, że jej nie wyłączyłem.
-Nooo- zabrzmiał zgodny duet.
-Masz- powiedziała Hanka- to ja ją znalazłam.
Domyśliłam się, że wręczyła Bartkowi komórkę.
-Haniu, dlaczego kłamiesz? –oburzyła się Anka - przecież to ja ją podniosłam!
-To gdzie ją właściwie znalazłyście?- spytał z zakłopotaniem Bartek.
- Eee- zaczęła Hanka- leżała obok twojego samochodu. Idę sobie...
-Idziemy sobie- poprawiła ją szybko Anka.
-No właśnie. Jak się skończyła zabawa, wyszłyśmy ze szkoły i idziemy sobie, idziemy, patrzymy, a tu obok twojego samochodu leży komórka. Nie poczekałyśmy na ciebie, bo było zimno, ale najważniejsze, że już ją masz, prawda?
-Prawda- potwierdził Bartek- tylko, że ja nie pojechałem maluchem na studniówkę. Powiecie mi teraz, komu tak naprawdę mam podziękować?
Przez chwilę panowała cisza, a potem odezwała się Hanka.
-Phi- pisnęła -wielkie mi halo znaleźć czyjąś komórkę. Magda! Chodź tu! Kolega będzie ci dziękował.
-No nie- usłyszałam speszony głos Bartka- może sam się pofatyguję. Gdzie jest Magda?
-Ta wieśniara? –zaśmiała się Anka- pewnie w kuchni. Jak stąd wyjdziesz, pierwsze drzwi na prawo.
Stałam przy oknie, słuchałam i na samą myśl, że po tym jak mnie nazwały wieśniarą, wejdzie tu do kuchni Bartek, miałam ochotę ukryć się w kuchennej szafce. Bartek był najprzystojniejszym chłopakiem w naszej szkole i nigdy nie zamieniłam z nim słowa.
-Dzień dobry- rozległo się za moimi plecami.
Odwróciłam się od okna, ale na Bartka nie spojrzałam. Od razu wyczytałby z moich oczu, jak bardzo mi się podoba.
-To ty?- zdziwił się- A, już wiem, chodzisz do „c” razem z Hanką i Anką.
Niestety, westchnęłam. Ale zaraz po maturze znajdę sobie pracę i ucieknę stąd jak najdalej.
-Już się martwiłem, że będę się musiał pożegnać z moją komórką, a tu proszę, miła niespodzianka. Dzięki.
-Nie ma sprawy.
-No to już pójdę.
Pożegnał się i wyszedł.
-Umówił się z tobą? - zapytała Hanka, stając na progu kuchni.
-Nie - mruknęłam.
-Całe szczęście- odetchnęła.
W poniedziałek, wchodząc do szkoły, natknęłam się Bartka, ale oprócz "cześć", nie powiedział nic . Nie podszedł do mnie na żadnej przerwie i przez następne dni było tak samo. Zrozumiałam, że on się ze mną nie umówi...
Nadszedł maj. Zaczęły się matury. A gdy sie skończyły, pewnego dnia wybrałam się do pośredniaka, by rzucić okiem na ogłoszenia. „Dziewczyna do prowadzenia domu potrzebna od zaraz”, przeczytałam i zaczęłam się zastanawiać. "Sprzątać, gotować i prać umiem, zakupy zrobić, też. Zadzwonię", uśmiechnęłam się, spisując numer komórki. Odebrał jakiś zachrypnięty mężczyzna i kiedy się przedstawiłam, chwilę milczał, a potem podał mi adres.
-Mogę przyjechać jeszcze dzisiaj?- spytałam.
Pomyślałam, że im szybciej znajdę pracę, tym krócej będę mieszkać z moimi „siostrzyczkami.”
-Tak, oczywiście- wychrypiał głos.
Kwadrans później nacisnęłam dzwonek. Otworzyły się drzwi i stanął w nich Bartek. Musiałam mieć bardzo głupią minę, bo zaczął się szybko tłumaczyć.
-Gdybym powiedział, że to ja, nigdy byś nie przyjechała. Wejdź, proszę.
-Szukasz Kopciuszka?- zażartowałam.
-To pomysł mojej mamy. Rodzice wyjeżdżają na dwa lata za granicę. Poszukują dla mnie gosposi. Ale to nie musisz być, ty.
Już miałam powiedzieć, że nie muszę, ale nagle usłyszałam melodię „Czerwone korale."
-Przyjmę tę pracę na czas wakacji.
Bartek uśmiechnął się i wyłączył komórkę. Skończyły się wakacje, ja zostałam. Minęły dwa lata i ciągle jesteśmy razem. Myślę, że już na zawsze, bo jest jak w bajce...
ajtra
 
Posty: 63
Dołączył(a): Pn, 18.04.2005 09:51
Lokalizacja: www.mybook.pl/6/0/bid/23

Postprzez Krystyna Janda Pn, 27.06.2005 20:36

Bardzo ladne. Gratuluję i pozdrawaim. Ja robiłam Kopciuszka Brzechwy....Serdeczności.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja