przez teremi Wt, 09.08.2005 10:42
¦ciana - nie ma sprawy c.d. część 2
G.M.: Bo my nie wierzylismy w rok 89...
K.J. Dokładnie. Dlatego i ja przyszłam do filmu jako osoba, która chciała coś zmienić, ale na powierzchni spraw. O historii tego kraju wiedziałam tyle, ile wiedziała przeciętna dziewczyna, z której bliskich nikt nie był w więzieniu. Jeżeli nawet moja rodzina była w partyzantce w lasach świętokrzyskich, to się o tym nie mówiło. Moi rodzice, w dużym stopniu dzięki ustrojowi, skończyli studia. Starachowice, potem Ursus, gdzie budowano fabrykę. Mój ojciec był specjalistą od mechaniki. Pamiętam z dzieciństwa Warszawę z pierwszego pochodu pierwszomajowego. Mój ojciec nigdy nie był w partii, ale jechał na pierwszym ciągniku Ursus, dumnie trzymając w ręku biało-czerwoną flagę. Był harcmistrzem w czerwonym harcerstwie. Potem budował Dworzec Centralny, Trasę Łazienkowską.
"Transatlantyk" Gombrowicza przeczytałam dopiero w liceum, po kryjomu. Miłosza - również w liceum. O Nabokovie czy Bukowskim nie miałam pojęcia. To taka droga, jak większości ludzi w moim wieku, w tym kraju. I nagle, razem z filmową Agnieszką, dowiadywałam się wszystkiego inaczej, na nowo uczyłam się historii. Myślałam, że zwariowałam. Gwałtownie, podczas studiów, i równolegle z filmem, weszłam w środowiska opozycyjne. ¦rodowisko 68 roku. ¦rodowisko KOR-u. Po premierze "Człowieka z marmuru" zapukałam do drzwi Jacka Kuronia, a on powiedział mi: "Mała, jesteś w encyklopedii". "Co?" - w ogóle nie wiedziałam, co on do mnie mówi. Potem minęły 4 lata do "Człowieka z żelaza" i strasznie szybko wszystkiego się nauczyłam, wszyscy się nauczyliśmy.
G.M.Może pani więc szczerze teraz powiedzieć o sobie: wtedy dojrzałam.
K.J.: Tak. Dzięki Andrzejowi Wajdzie stałam się Polką, nie obywatelką. Również dzięki temu filmowi. Pewnie stałabym się nią i tak, ale dużo trudniejszą drogą. Artystyczna odwaga Andrzeja sprawiła, że zrozumiałam i doświadczyłam tego wszystkiego w przyspieszonym tempie. Kiedy zaczęliśmy kręcić "Człowieka z żelaza", nie wpuszczono mnie w filmie do stoczni. Byłam nieszczęśliwa, obraziłam się, Jako przebojowa Agnieszka z "Człowieka z marmuru" chciałam robić rewolucję, razem z nimi, robotnikami. Powiedzieli mi jednak, że muszę zostać na zewnątrz i opiekować się dzieckiem, rodziną, że mam się zamienić w symbol polskiej kobiety. A ja to zrozumiałam. W tak zwanym międzyczasie dojrzałam - i jako Polka, i jako człowiek, i jako kobieta także. Czas powstawania "Człowieka z żelaza" był zresztą czasem absolutnie wyjątkowym i wzruszającym. Mimo że były to, jak ja to nazywałam "zdjęcia pod presją" - czasu, momentu, niedalekiej odległości od historii, o której film opowiadał.
Ludzie, którzy nas zaczepiali na ulicy, widząc kamerę, krzyczeli: "Jak skłamiecie, to i was wywieziemy na taczkach!". Pamiętam, mieliśmy kręcić scenę podpisywania porozumień w sali BHP w stoczni. Prosimy wszystkich, którzy byli świadkami historycznego momentu, by przyszli na plan i usiedli na tych miejscach, na których wówczas siedzieli. "Bądźcie tak ubrani, jak byliście" - ogłosiła produkcja filmu. I nagle, tego dnia weszliśmy tam, na tę słynną salę i ... siedzieli wszyscy. Tak samo. Cała sala, na swoich miejscach. Andrzej się popłakał. To było szokujące. To oraz wiele innych dowodów na to, że ten film, czasy, myśli, ludzie zmieniają się w tempie zawrotnym, że to ma dla wszystkich podstawowe znaczenie. I że cokolwiek się stanie, nie ma odwrotu. A stał się stan wojenny.
G.M.: Mówi pani, że przyjdzie młode pokolenie i popatrzy na to wszystko dokoła całkiem inaczej. Wiele zmieni i w nim cała nadzieja... Może skończą się też wreszcie nasze zaparcia polityczne...
K.J.: Oni, politycy, tak nas męczą. Tak nas wszyscy zawodzą, ściągają w dół do swojego niskiego poziomu. Okazują się tak marnymi ludźmi. Wydaje się, że myślenie społeczne, każde szersze pojęcie i większe słowo - odpowiedzialność, honor, naród, przyszłość, posłannictwo - są dla nich za duże. Nie zasługują na nie. Paradoksalnie, przypomina mi się, jak moja przyjaciółka z Francji, która odwiedzała mnie w czasach komuny, patrzyła na Polskę i wciąż pytała mnie zdziwiona: "Ale to jest dla mnie zagadka, dlaczego wy na to wszystko pozwalacie? To wasza wina, że tak właśnie macie?". Takie właśnie pytanie przydałoby się i teraz.
G.M. Dzisiaj to też jest bardzo zasadne pytanie. Dlaczego my na to pozwalamy?
K.J.: Gdy zaczną się wybory, zobaczymy, jak będzie z tym pozwalaniem. Może damy władzę komuś, kto nas nie będzie tak strasznie rozczarowywał. Ale Polacy zrobili się tak aspołeczni! Z drugiej strony, ja się im nie dziwię po tym, co ostatnio przeszli i przechodzą.
G.M.: Dziwnie jestem przekonany, że nie ruszymy jednak w tym roku tłumnie do wyborów.
K.J.: To dlatego, że wszyscy zajęliśmy się swoim życiem. Spotykam się z wieloma ludźmi. W ogóle nic ich to nie obchodzi. Jestem często na budowie mojego teatru, gdzie nieustannie gra radio. Jak tylko któryś z polityków zaczyna mówić, robotnicy przełączają stację.
/.../ - ten fragment już był
G.M.: Ale coś się zaczęło dziać, pojawiają się nowe książki, filmy, nowa muzyka, sztuka się odradza, także teatr. Przestrzeń artystyczna, która wyraźnie kulała, która padła ofiarą przemian, taraz chyba powoli odżywa...
K.J.: Tak, tylko proszę zwrócić uwagę, jaki to jest krąg odbiorców. Jak bardzo mały.
G.M.: kiedy pracowałem w Programie III Polskiego Radia, wszyscy mnie słuchali, ale głównie dlatego, że wtedy były tylko trzy oficjalne programy Polskiego Radia. Teraz, jak wiemy, jest ich mnóstwo. To ma swoje wyliczalne, widoczne konsekwencje, wyraźny wpływ na ludzi.
K.J.: No tak, ale słuchano Trójki także dlatego, że Jedynka i Dwójka miały ścisłą cenzurę. A Trójka przez mały zasięg wydawała się władzom mało niebezpieczna i pozwalano tam na stosunkowo dużo. Dlatego była tak bardzo słuchana. Pan mówi, że się ruszyło. To prawda. My to widzimy w teatrze. Młodzież do nas wraca. Widownie w teatrach są pełne. A nie było tak dobrze jak teraz jeszcze pięć lat temu. Coś się rzeczywiście dzieje... Tworzą się dobre snobizmy... Ludzie na przykład zaczynają pogardzać ofertą kulturalną telewizji. Inteligencja grozi, że przestanie płacić abonament.
uff dokończenie wieczorem. I jeszcze wyjasnienie - przepisuję to nie dlatego, że lubię dużo pisać, ale mam świadomość, że "Sukces" poza granicami naszego kraju nie jest artykułem powszechnie dostępnym
Ostatnio edytowano Wt, 09.08.2005 16:31 przez
teremi, łącznie edytowano 1 raz