przez GrejSowa Cz, 25.08.2005 22:08
Dobry wieczór HP!! Obiecany ciąg dalszy następuje...
Iza - tej fotki nie było!! Uwielbiam błysk słońca na wodzie...tak, jakby słońce do mnie oko puszczało...albo jakie zajączki...Do Zalewu mam szczegółny sentyment...
¦ciana, łotsap??? Nic nie KaPeWu, miało być tak pięknie...a Ciebie nie ma...A może to właśnie o to chodziło, co...?? "Zbyt mało Ciebie mam..." - włącz sobie, to będzie "jak raz" o mnie..:((
A może byśmy tak, najmilsza, poleciały jednak w ten kosmos, co??? Ta Ziemia daje w kość, cholera jasna!! O ten nasz adres, że już jawny, nie martw się zbytnio. Wiadomo, gdzie jesteśmy, ale niech ktoś spróbuje zgadnąć, które piętro...??? Która winda?? Który dźwig???
W sprawie ambasady szepnę Ci tylko: Good girl! Znowu jestem z Ciebie dumna!! Gdzie Kredens, a gdzie ambasada, co nie?? Trzymaj się mnie, a nie zginiesz!!!
Pamiętaj, że ja się nie turlam ze śmiechu, tylko SIKAM!!! Już kiedyś o tym było, remember?
Boże, jaką Ty masz sklerozę, wracając jutro do kredensu kupię Ci po drodze BILOBIL (to była bezczelna reklama!!!). Wpierniczaj, ile tylko zmieścisz, najwyżej opowiesz mi o bitwie pod Grunwaldem, jak Ci się pamięć zbytnio ryfresz...Włożysz czarną, skórzaną kurtałę i mi odstawisz takie sensacje XV wieku, dobra?!!
Martwi Cię ta nasza epidemia...?? A wiesz, że mnie już nie? No, przecież nie będę się leczyć z Ciebie, prawda? To mówiłam JA - Twój KLON. Bój się!! uhuuu, uhuuuu!!!
Lepiej mi tu szybko wracaj...z kolacyjką czekam, przy świecach, ma się rozumieć, Francja - elegancja..gra na skrzypkach sam Laurent Korcia (znasz, oczywiście??), przystojny jak jasna cholera Rumun, cygani na tych skrzypkach, że trąba powietrzna w mózgu..czardaszy na całego, ja wymiękam...Zrobiłam gaucamole (oczywiście lubisz?), do tego tortilla, cheese, grapes i te sprawy...winko czerwone, dobry rocznik!!! A tematy leżą na podłodze, ogrzewanej zresztą;)), tylko podnosić..Jak będziesz szła, to schyl się z łaski swojej po jakiś...Porozmawiaj ze mną...It's sad, so sad, it's a sad, sad, situation, ju noł...???
Trzynastka - lubię astry bardzo, dziękuję, kojarzą mi się wyłącznie ze ¦więtem Zmarłych i Dniem Zadusznym ("moim" osobistym świętem)...lubię te święta, najbardziej zadumane święta w roku, znowu temat przemijania, pamięci...
A jeśli chodzi o łąkę..to coś mi się przypomniało...kiedyś mój kolego organizował tzw. "parapetówę" w swoim nowym mieszkaniu na Ursynowie chyba gdzieś..dał mnie i znajomym adres, wydrukował na komputerze, ale nie wiedzieliśmy, że nie stosował polskich czcionek;)) Nazwa ulicy: MALEJ LAKI. Nikomu do głowy nawet nie przyszło, że to Małej Łąki. Ale było chodzenia, błądzenia, szukania, nerwów...a jeszcze nie było komórek wtedy...Wreszcie dotarliśmy, po jakiejś godzinie poszukiwań, albo lepiej, ale była zabawa;)))
Masza, dzięki bardzo za kontakt gołębiowy!!! Mam nadzieję, że będzie koncertowo!! Ale jazz!!! Miłego urlopu!! Zazdraszczam Ci Hiszpanii...Ole!!
Kmaciej - "Kobieta w wieku średnim w nocy z namiotu wyjść musi" - hasło BOMBA - zrobiłam sobie transparent z takim napisem i wywiesiłam na drzwiach do Grejslendu, żeby się mnie ¦ciana nie czepiała, że czasem w nocy łażę...Grejslend to taki mój namiot, wiesz...łatwo się zwinąć, jakby co...A w ogóle, to na "bazie" tego hasła mogę fajną piosenkę napisać, wakacyjną, taką w stylu Big Cyc albo Piersi...pomysły same wpadają do głowy...To nic trudnego...przypomniało mi się, jak kiedyś, w okresie żeglarskim, kiedy to z moim że tak powiem kolegą;)) poznawaliśmy Mazury, a przy okazji także i siebie;))) często biwakowaliśmy na kempingu w Augustowie o uroczej nazwie GOŁA ZO¦KA. Ruch był tam niemiłosierny 24h, obsługa miała pełne ręce roboty, żeby przypilnować, czy ktoś "na lewo" nie nocuje niezameldowany..I wtedy nas olślniło, i napisaliśmy bluesową piosenkę (bo wtedy był okres bluesowy w moim życiu), której tytul oraz pierwsze słowa brzmiały: "Wszyscy jesteśmy zameldowani"...Fajne czasy to były...ech...gdzie są chłopcy z tamtych lat...gdzie te prywatki niezapomniane...
A komputerem się nie martw, tylko oswajaj!! Będzie git!!
Duśka - "Człowiek budzi się w nocy i pływa we własnym namiocie.." - umówiłyście się z kmaciej, czy jak, kurna??? Nie odczepię się od tych żeglarskich opowieści..Kiedyś, budzimy się z...że tak powiem kolegą;)), nie w nocy, a nad ranem dla odmiany, a tu człowiek pływa we własnej (to znaczy wypożyczonej) łódce!!! Niby nic, no nie??? Normalka!! Łódka po to właśnie jest, by pływać!! Ale rzecz w tym, że ona pływała też w środku...!!! A to już było dla nas absolutnym zaskoczeniem. Gdyby nie fakt, że była zacumowana, to pewnie bym tu teraz do Was nie pisała:((( Ale się wystraszyłam!!! Pływający namiot, to pestka!!! Kiedyś, podczas burzy stulecia, odpłynął nam przez pół campingu...wraz z innymi namiotami oraz całym dobytkiem...Smutny widok..Może jak byśmy byli w środku, to by nie odpłynął...nie wiem...Dobra, koniec tych wspominków, bo zaraz pójdę do szafy po zdjęcia, a do lodówki po piwko i dopiero będzie powódź...!!
Gocha - dla Ciebie ode mnie - Złote Usta za "rozpłaskocony"!!! Cudnie powiedziane. Jakbym ¦cianę widziała suszącą się na podłodze...;)) A to Twoje "ześlizgnął, zwinął w kłębek.." - DOKŁADNIE TAK!!! Czujesz bluesa!!
Frida...och, jak Ci zazdraszczam tej wystawy...mnie żywy kontakt z pięknem obrazu otumania dokumentnie..."We" Wiedniu, przy Klimcie o mało nie zemdlałam...Musieli mnie cucić...A Frida...widziałam film..Salma niezła w tej roli, co?? Taniec rewelacja!! Ale jak ja bym tak ¦cianę cmokła na koniec, to jak nic ostatni ząb by poszedł do śmieci...Ciekawe tylko, do których...słyszałaś o tej segregacji...??
Wszystkim dziękuję ogromnie za jesienne klimaty, tyle piosenek, wierszy, obrazów, że nie wiadomo co wklejać i czy butaprenu starczy...ale może jeszcze się nie spieszmy..?? Lato wciąż...Dlatego zamieszczam groszki, moje najukochańsze kwiaty...wierzę, że kiedyś uratowały mi życie, dosłownie!!! Ale to bardzo smutna historia...lepiej popatrzcie na groszki...
Aha, miałam jeszcze dokończyć leszko-kołakowskie rozważania na temat wierności w miłości...słuchajcie, to naprawdę temat na tydzień, nie podołam...może więc w skrócie tylko: uważam, że miłość i wierność /w miłości/ to jedno i to samo...No, taka niepoprawna idealistka ze mnie...a zmysły, to nic innego jak wędka, rybka albo haczyk, dla każdego coś miłego;)))
Spadam, wyczerpałam się chwilowo...jutro w pracy papierowy obłęd w samotności, a potem wiocha...na uboczu cywilizacji...jak to wszystko wytrzymam, to przeczytacie o tym w gazetach i w HP już w poniedziałek!!! Trzymajcie się!!! Ja idę spać!!! Salvadoreeeeee!!!