przez GrejSowa N, 05.02.2006 02:15
Szczęść HP
Uprzejmie donoszę, że wczoraj (sobota) doszło do długo oszczekiwanego spotkania na szczycie pomiędzy Grejsem a ¦cianą. ¦ciana, jako ta poprawna w każdym calu, zjawiła się ponoć pół godziny przed czasem. Pewnie tylko po to, żeby mnie na dzień dobry ochrzanić, że się spóźniłam...Skończyło się tym, że musiałam przeprosić za to, że w gruncie rzeczy przyszłam punktualnie...dzizys...A poznałam ją od razu, bo wokół niej leżało mnóstwo tynku...Rzuciłam się na nią z łapami, ale nie żeby ją boksować, tak jak ona mnie, tylko żeby uściskać z radości na powitanie. A niech ma!!! W odpowiedzi usłyszałam tylko: "PHI"... No, to ja na to też: "PHI" i tak se pogadałyśmy na wstępie...Poszłyśmy do knajpy, wyjątkowo nie siedziałam pod stołem, co uważam za bardzo miły gest z jej strony...piłyśmy piwo we szkle i jadłyśmy...¦ciana wcięła cały talerz pierogów z grzybami i kapuchą, a ja coś zupełnie innego i nie cały talerz..nieważne...Niestety, nie pamiętam o czym gadałyśmy, bo mam postępującą sklerozę, ale pamiętam, że dostałam wspaniały prezent...gdzie ja go położyłam...zaraz...zaraz...Aha, i jeszcze chciała mi robić zdjęcia, ale się nie dałam, bo ja "jestem tutaj, nie rób mi zdjęcia", pamiętacie...?
A potem...poszłyśmy do Polonii na Shirley...
Na cześć tego spotkania, poniżej zamieszczam Wam nasz ulubiony fragment...też o pewnym, wyjątkowym spotkaniu...
Dużo uśmiechów wszystkim życzę, bo my uśmiałyśmy się dzisiaj jak cholera jasna!!!
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
"...I tak naprawdę to chciałam być taka jak ta Mażori Mażor. Ale co zrobić, jak Bozia nie dała? ... Ja tej Mażori to nigdy nie spotkałam, w ogóle nie wiedziałam, co się z nią dzieje, aż któregoś dnia... Ty pamiętasz, jak ja taka zapłakana wróciłam z miasta? Pamiętasz to?
Ale z drugiej strony, zawsze jak ja mam takie zakupy do zrobienia, takie wiesz, raz w miesiącu na cały miesiąc. Pół dnia w mieście. To jest za każdym razem oberwanie chmury i autobusy wymiata! Ile lat żyję, ile lat chodzę na takie zakupy, to jest tak za każdym razem. Już któregoś dnia to sobie tak tu siadłam w tej kuchni i myślę: Boże! Czy się ktoś dowiaduje wcześniej, że ja idę? No, bo to niemożliwe. Za każdym razem!?
No i normalnie. Ide. Leje jak z cebra. Włosy strąki. Plastikowe siaty. Ty wiesz jak po tym deszczuwa spływa. Tusz z rzęs kapie mi po butach. Dno! Podchodzę do przystanku, nie ma autobusu. Se myślę, koniec! Pójde se raz pod Ekselsiora, wezme se taksówkę, raz se w życiu wróce do domu taksówką. Podchodzę do Ekselsiora. Nie ma taksówki! Stanęłam na brzegu krawężnika, zaczęłam szukać w torebce małego ostrego przedmiotu, żeby popełnić samobójstwo, i ty wiesz, co się dzieje? Zajeżdża biała limuzyna. I ty wiesz, co się dzieje? Połowa kałuży, przy której ja stoję, ląduje na mnie a połowa na moich zakupach! Słuchaj, jak ja rozdarłam ryj! Ale mówię ci, jak ja wrzeszczałam, na całe miasto. Było mi wszystko jedno, jak się to skończy. Mogła mnie policja zgarnąć. Ale to był taki dzień! Tak miałam dosyć! Było mi tak źle! Ja bym chciała, żebyś ty słyszała, co ja tam wykrzykiwałam! I ty wiesz, co się dzieje? Wysiada z tej limuzyny facetka... Ale jaka?! Mówię ci, ¦ciana!!! Ona idzie prosto na mnie. Deszcz leje równo. Ja patrzę, a ją wszystkie krople omijają!!! Normalnie, na moich oczach się to dzieje. Podchodzi do mnie, przeprasza, że mnie o mało nie utopili, i pyta:
- Czy pani nic nie mówi nazwisko Walantajn? Szirlej Walantajn? Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, a ta się drze: - To ty! Szirley, to Ty! I ciągnie mnie do kawiarni w tym Ekselsiorze, ale jakiej kawiarni?! ¦ciana! Ta kawiarnia to jak ze dwa boiska piłki nożnej! Siadamy w tej kawiarni i jest takie dno!!! Tu, koło mnie, o taaaka góra plastikowych siat. Deszczówka mi spływa po plecach. Włosy strąki. Tusz z rzęs mi kapie po kolanach. Po dwóch minutach siedze normalnie w bajorze. A ta? Jak z "Powrotu do Edenu"! I gapi się gupkowato na mnie! W ogóle się nie odzywa. Ja se myślę. Krowo! Aleś się zemściła! Długo czekałaś, to ci trzeba przyznać, ale zrobiłaś to w najlepszym stylu. O cholera! Se myślę....
Nie dam się tak długo dręczyć! Mówię: - No już. Starczy Mażori! Opowiadaj, jak to jesteś stewardessom w Konkordzie!
Słuchaj. Skąd mi to przyszło do głowy, że ona jest tą stiuardessom? Nie wiem. Ja byłam pewna. Czasami tak się człowiekowi zrobi. A ta? Nic! Gapi się tylko na mnie i uśmiecha głupkowato. Nudno jest jak cholera jasna, bo ta się nie odzywa. Przychodzi kelnerka. Przynosi nam to co ta zamówiła, kawa, herbata. Nudno jest, więc ja mówię do tej kelnerki: - Cześć! Pracujesz tu? Fajnie! Patrz. Koleżanka z budy. Aaale! No nie! Jest stiuardessom w Konkordzie. A ta się nagle odzywa: - Ja? Stiuardesą? A skąd ci to Szirlej przyszło do głowy? A cóż to za pomysł? Skąd ci to przyszło do głowy? Cha, cha, cha! Szirlej, ty jesteś cudowna! Przecież ja jestem KURWĄ!
I ona przy kelnerce to wali, na całą tę restaurację!
- Jezus Maria, Mażori. A mama się tyle wykosztowała na lekcje poprawnej wymowy!...
Kto by to pomyślał? Mażori Mazor luksusową dziwką?
¦ciana! Jak mnie z nią było fantastycznie w tym Ekselsiorze? Ani nie starała mi się imponować, ani nic. No mówiła, że dużo pracuje, że podróżuje, o miastach, w których pracuje, o Bahranie, Monachium, o Nowym Jorku... Ty wiesz, co ona mi tam powiedziała w tym Ekselsiorze? Że ona w szkole to miała jedno marzenie... Zgadnij! ... Ona chciała być taka jak ja! Wyobrażasz sobie! No, jakie dzieci są okrutne! A mogłyśmy być przyjaciółkami!
Słuchaj! Jak mnie z nią było dobrze! Jak ona ze mną rozmawiała! Prawdziwie! Rozumiesz to? Naprawdę. Ja już nie pamiętam, kiedy tak ktoś ze mną ostatni raz rozmawiał. Że to było takie naprawdę!!! Ja to mogłabym z nią siedzieć w tym Ekselsiorze do końca świata, ale ona musiała lecieć. Miała w torebce bilet do Paryża. I to ci mówię, widziałam ten bilet na własne oczy Paryż - Francja! W ogóle jej się nie chciało lecieć! Mówiła, że wolałaby ze mną zostać i się tak nagadać. Wiesz, jak ktoś się tak długo nie widział, to wesz jak to jest. A potem na koniec to jeszcze się ze mną tak pożegnała! Ale tak prawdziwie, tak mnie pocałowała w policzek, i też nie pamiętam, żeby ktoś mnie tak pocałował, tak szczerze, tak naprawdę. Potem mnie wzięła za ramie i tak gapi się na mnie... gapi... i mówi: - Waaalaaantajn! Szirley Waaalaaantajn! Czy ty w ogóle wiesz, jaka ty jesteś fantastyczna?
Słuchaj! Jak ja płakałam, jak jechałam do domu autobusem..."
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
P.S. ¦ciana! Czy ty w ogóle wiesz, jaka ty jesteś fantastyczna?