przez o Śr, 29.03.2006 17:14
Zburzę tę magiczną liczbę 10101 postów na oku i wkleję coś. Nie chodzi tu juz o panią Szczepkowską, bo ten temat nudny jest, natomiast o sam Teatr Powszechny. Zawsze wydawało mi się, że to taka fajna, poważna instytucja. A kotłują się tam niemiłosiernie! Czy to nie jest przerazające? Dobrze, że Kj sobie stamtąd poszła!
Czego nie widać, czyli plagiat z wełny
Joanna Szczepkowska, która po konflikcie ze Zbigniewem Zapasiewiczem nie zagra w jego nowym spektaklu, obawia się plagiatu. Spisała listę pomysłów, których teatrowi nie wolno wykorzystać.
W teatrze Powszechnym od kilku sezonów grana jest angielska farsa "Czego nie widać", której bohaterami są aktorzy podrzędnej trupy teatralnej. Dla widzów to rzadka okazja podejrzenia aktorskiego światka pokazanego w sposób groteskowy i prześmiewczy, podczas prób i od kulis. To jednak przyjemność za cenę biletu. Zupełnie zaś za darmo, od czasu do czasu, uchylają się w Powszechnym drzwi do zakulisowego magla, w którym tętni życie jak w prowincjonalnej trupie z "Czego nie widać", przynosząc uciechę gapiom i niesmak widzom.
Dwa lata temu kłóciły się i trzaskały drzwiami Powszechnego dwie wielkie damy tego teatru: Krystyna Janda i Joanna Szczepkowska. Najpierw odeszła Janda, nie godząc się, by oceniała jej pracę wybrana przez zespół do rady artystycznej Szczepkowska. Niedługo później odeszła sama Szczepkowska. Jej udział w spektaklu "Jan Gabriel Borkman" Ibsena, w reżyserii Zbigniewa Zapasiewicza, miał być powrotem aktorki. Powrotem w wielkim stylu. W roli Gunhildy Borkman wystąpi jednak Joanna Żółkowska, gdyż Joanna Szczepkowska weszła podczas prób w tak ostry konflikt z reżyserem, że dalsza współpraca okazała się niemożliwa.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że potęgowanie atmosfery konfliktu nie służy wizerunkowi teatru i nie sprzyja zaufaniu publiczności - przyznała aktorka w liście wysłanym m.in. do dyrektora Powszechnego Krzysztofa Rudzińskiego po ponownym rozstaniu się z teatrem. W tym samym liście przedstawia spis stanów emocjonalnych oraz sytuacji, które uważa za wynik swojej pracy nad spektaklem i zastrzega, że wykorzystanie ich w przedstawieniu uzna za plagiat jej roli.
"W mojej interpretacji pani Borkman nawija wełnę na ręce syna. Wykorzystanie tego pomysłu będę uważała za plagiat" - pisze. Poza wełną na liście możliwych plagiatów znalazły się też: pomysł Joanny Szczepkowskiej na emocjonalność Pani Borkman, policzek wymierzany żonie przez Borkmana i potencjał energii, jakim aktorka stymulowała Borkmana do tego, by wszedł do swego gabinetu i rzucał książkami. A także projekt, jak sama zaznacza, odrzucony - wspólny bliźniaczym siostrom gest.
Spis ewentualnych plagiatów został rozłożony także na krzesłach widzów, którzy przyszli zobaczyć Joannę Szczepkowską w Fabryce Trzciny. Aktorka przygotowała tam pokaz roli, której nie zagra w Powszechnym. Na ów, rejestrowany przez kamerę, monodram zdecydowała się, by ostudzić ewentualne pokusy skorzystania z jej środków artystycznych.
"Najpodlejsze jest nadużycie zaufania przyjaciela, ogłoszenie przed całym światem tego, co zostało powiedziane tylko jemu jednemu w cztery oczy" - cytuje w swoim liście słowa Henryka Ibsena Joanna Szczepkowska.
Iza Natasza Czapska
Życie Warszawy
29 marca 2006