Co do anegdot o lekach i pechu...

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Co do anegdot o lekach i pechu...

Postprzez Brzoza Pn, 19.06.2006 05:50

...to pamietam, jak bardzo balam sie po raz pierwszy samodzielnie zatankowac samochod. Bylo to jeszcze w siermieznych czasach kartek na benzyne, ale kartki mialam. Tylko jak podjechac sprawnie pod te pompe!? Jest taka mala stacja benzynowa na rogu Pieknej i Koszykowej w Warszawie, wlasnie tam przyszlo mi po raz pierwszy pobrac paliwo. Podjechalam jakos, wysiadlam z samochodu, ale pan z obslugi (bo wtedy jeszcze nie bylo samoobslugi) nadal stal oparty o slup z rekami w kieszeniach, nawet sie nie ruszyl. Spojrzalam na swego malucha, na niego i jakos tak glupio sie odezwalam:
- Co, chyba za daleko stanelam?
A on mi na to odpowiada, nie zmieniajac swej pozycji:
- Nie, szanowna pani, dobrze pani stanela. To tylko tutaj jakos tak wszystko jest zle poustawiane! :))
Do dzis to pamietam i sie z tego smieje...
A druga sytuacja to jak... zgubilam samochod. Odwiedzalam z kuzynkami Gdynie, zaparkowalam na Swietojanskiej, pamietam ze po slonecznej stronie ulicy. Zwiedzalysmy miasto, bylysmy w wielu miejscach. Wreszcie po paru godzinach czas wracac do domu. Zostawilam kuzynki na bulwarze przy morzu a sama wrocilam po samochod. Przeszlam cala ulice po slonecznej stronie, nie ma mojego malucha! Przejechalam jeszcze raz autobusem lustrujac caly czas sloneczna strone Swietojanskiej, nie ma! Nagle olsnienie: przeciez teraz slonce jest po drugiej stronie!!!! O matko i corko, jest, stal sobie spokojnie pod sklepem rybnym gdzie go zostawilam, ale teraz juz byl w cieniu! ;-) Nawet blondynka by tego nie wymyslila, co?
Pozdrawiam Pania serdecznie...
Avatar użytkownika
Brzoza
 
Posty: 409
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 22:17
Lokalizacja: Warszawa

Powrót do Korespondencja