InterBlog: ?

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

InterBlog: ?

Postprzez Owsianko So, 12.08.2006 23:50

Projekt
DWA DNI
Pod ten adres (http://www.krystynajanda.com.pl/) dotarłem w parę dni po założeniu internetu.
Panią Krystynę znam od wielu lat, od początku też śledzę Jej karierę. Aktorską, reżyserską, a ostatnio – właścicielki teatru.
Teatr Pani Jandy mieści się w dawnym kinie POLONIA.
Kino, w którym nigdy nie byłem, przestało istnieć. Ale nazwa – nie, nazwa wzrusza mnie nadal. Zobowiązuje do lepszego myślenia. Słysząc ją, przełykam ślinę.
Czuję się jednak niewyraźnie, ponieważ mimo, że wiem, do czego nas, Polaków, nazwa ta obliguje, mimo, że wiem, kim dla naszej Kultury jest Pani Krystyna, co zamierza i z czym się boryka, by zrealizować swoje marzenia, zdaję sobie sprawę, że ani Polonia, ani Teatr, ani Kultura, nie mają w naszej rzeczywistości nic do gadania.
Mój uwielbiany Balzak, opisując początki kapitalizmu we Francji, o ludziach tworzących go, mówił, że są arystokracją pancernych kas. Było to zaraz po Wielkiej Rewolucji, a zatem w XIX wieku. Dziś mamy wiek XXI, ale prześladuje mnie wrażenie, że ta sama pazerna arystokracja szwenda się po RP 0.
Rozgadałem się, jak niemowa w sądzie, podczas gdy chodzi o dziennik Pani Krystyny. Tak już niestety ze mną jest, że jak wlezę sobie na odcisk, a odcisk ren nosi nazwę BIUROKRACJA, trudno mi wyperswadować, bym zechciał dać sobie siana i przymknąć się. Pod tym względem jestem tak samo uparty, jak mickiewiczowska babina z bajeczki Golono, strzyżono: jeszcze spod wody będę gulgotał i obstawał przy swoim. No więc oto dwa wybrane dni. Różne tematycznie, lecz ich wspólnym mianownikiem jest data.


1 marca 2004, poniedziałek, 22:43
Albina, Antoniego, Feliksa, Rogera - wszystkiego dobrego
WYOBRA¬NIA NASZA SPęCZNIA NAM TAK BADZO TERA¬NIEJSZO¦ć PRZEZ TO, ŻE JĄ USTAWICZNIE ROZWAŻA, A TAK POMNIEJSZA WIECZNO¦ć PRZEZ USTAWICZNE NIEZASTANAWIANIE SIę NAD NIĄ, IŻ CZYNIMY Z WIECZNO¦CI NICO¦ć, A Z NICO¦CI WIECZNO¦ć; WSZYSTKO TO TKWI W NAS TAK MOCNO, ŻE CAŁY NASZ ROZUM NIE MOŻE NAS OBRONIć. Blaise Pascal
Wczoraj odsłonięto tablicę wmurowaną w ogrodzenie naszego domu w Milanówku, tablicę poświęconą pamięci Stanisława Gruszczyńskiego, jednego z największych polskich śpiewaków operowych. Dom w którym mieszkamy zbudował pan Stanisław, kiedy był u szczytu sławy, śpiewał w La Scali, potem przez trzydzieści lat był mieszkańcem Milanówka, niestety w domu tym mieszkał dość krótko, stracił głos, zubożał, musiał się wyprowadzić a dom w związku z długami, zajął bank i sprzedał go komuś innemu. Stanisław Gruszczyński, w nędzy, poniżeniu i zapomnieniu, umarł nieopodal tego domu, podobno w jakiejś komórce z węglem. Tak opowiadają nieliczni, starsi mieszkańcy Milanówka którzy go jeszcze pamiętają. To smutna historia i straszny los. Tablica ma przywoływać wspomnienie przechodzących o wspaniałym, uwielbianym kiedyś, podziwianym, wielkim artyście Stanisławie Gruszczyńskim.
Dla mnie jest od kilku dni, za każdym razem kiedy koło niej przechodzę, przypomnieniem jak krucha jest sława i miłość publiczności, nawet do tych największych, najwspanialszych, jak szybko można ją stracić.
Zamieszczam jeszcze notkę encyklopedyczną o panu Stanisławie z prośbą o wspomnienie go, siedząc tu przy komputerze, w jego sypialni, w domu który zbudował i który podobno był jego miłością.
Gruszczyński Stanisław (1891-1959), polski śpiewak, tenor bohaterski. Zadebiutował w 1916 jako Radames w Aidzie G. Verdiego w Operze Warszawskiej. Solista scen w Hamburgu, Lizbonie, Madrycie, Barcelonie oraz mediolańskiej La Scali. Znakomity odtwórca partii Wagnerowskich (R. Wagner) - Holender Tułacz, Lohengrin, Walkiria, Parsifal.
Dobrego dnia
....................................
1 marca 2005, wtorek, 06:46
Albina, Antoniego, Feliksa, Rogera - wszystkiego dobrego

KTO WY¦WIADCZA DOBRODZIEJSTWA, NA¦LADUJE BOGÓW; LICHWIARZY, KTO ŻĄDA ZA NIE ZAPŁATY. Seneka Młodszy

Dziś 70 urodziny Ernesta Brylla.

Poeto,

życzę ci od siebie zdrowia, bo to podstawa, a ja życzę i Tobie i sobie i wszystkim żebyś jeszcze długo pisał, i napisał nową „RZECZ LISTOPADOWĄ 2005” dla teatru, bo wiele się po tym dramacie spodziewam. Napisanym po latach od tamtego pierwszego. Polska jest inna, Ty wiele przeżyłeś, obserwowałeś, szarpało Cię i dławiło, bolało i zachwycało. Czas na nowy tekst dla nas, o tych czasach, o tym kraju. Poeto! Wszystkiego dobrego kochany!
Pozwalam sobie zmieścić „ Twój rok” we fragmentach, bo niech ludzie mają... niech przeczytają, niech będą z TOBĄ w Twoje urodziny…Wśród nich moje ulubione - Archanioły, czy Mijaliśmy świat w pędzie....


U¦MIECH CODZIENNY CZYLI ROK POLSKI
kilka wierszy ze zbioru pod tym tytułem
(pozwoliłam sobie zamieścić tylko do marca, do Twoich urodzin….)

List
.... na sen już czasu nie ma. Więcej, bo na jawę
Też braknie chwili. Ciągle coś się dzieje
W codziennych dziejach. Powiem ,że i nawet
Tak się narobiło i tyle się stało
Że wszystko leży. Lecz popatrz jak zgrabnie...
Oczom niedowiarków już się pokazało
Że horyzonty marzeń , jak to było dawniej
Nie uciekają.
Na odwrót, podchodzą
Bliżej i bliżej. Szyje nam otula
Wykrochmalona twardo jak stryczek koszula
Że dusi. Cóż musi. Lecz warto się skusić
Na ten krawat do szyi okrutnie związany
Tak malowany złotem
O, malowany

Archanioły
Archanioły runęły od morza jasnego
Przez nasze ciasne, kościste mieszkania
Pan wołał :- Dosiadajcie ich grzbietu dzikiego
Płyńcie szeroko na nowe spotkania...
Ale jak się zapoznać z czymś co nieznajome
Nie przedstawione ? Jak drzwi otworzone
Zostawić? A podłogi to kto powyciera
Po tej pieśni co na nas zwaliła się teraz...
A walizki też przecie są nie spakowane
I nie jest powiązane co ma być zabrane
I moje ręce także nie do tego
Żeby się trzymać grzbietu anielskiego
Panie, za wielka ryba i cud zbyt ogromny
Co przez pomyłkę wpadł w mieszkanko skromne


STYCZEń

Jesteśmy warci tego ...
Jesteśmy warci tego by nie żreć zwyczajnie
A mieć pełny rozpusty stosunek z jedzeniem
Czuć język staje prosto w podniebienie
Jesteśmy warci. Czego? By nie wciągać łachów
Półsennych koszul. Spodni pełnych strachu
Dźwigać się ranni i herbatą krwawić
Jesteśmy warci świata cudownego
Lecz
Tam trochę przyciasno.
Musisz kogoś zabić
Żeby odetchnąć -oddech zabrać komuś
Żeby zamieszkać - wyszczuć innych z domu
Żeby być bardziej - W niebyt
Przesunąć innych
Niech tam przy odbycie
Nowego świata. W mrocznej kiszce biedy
Co nie strawione milcząc dalej trawią
Jesteśmy warci żeby żyć to życie
Ci się bawią
Ci się dławią

Wołał nas Pan

Wołał nas Pan na taniec, na śpiew i na radość
A myśmy przyszli tylko na radochę
Stąd nie zadrżały światy, pieśni poszły blado
Taniec się jąkał a śmiech kulał trochę
Wołał nas Pan na miłość - my na popierdółki
Przypędziliśmy. No i jest ziewanie
A on nam miejsce usłał w planet bujnym sianie
I niebiosa zaczepił jak gniazdo jaskółki
Wołał nas Pan na wieczność - myśmy zrozumieli
Że na pogrzeb.. Więc każdy trumnę płacząc klecił
I stroił trupie miny. Stąd martwi leżeli.
Kiedy on drzwi otworzył.
Czekał. ¦wiatło świecił
Nie pojmował dlaczego wciskamy się w ziemię
Za nami...
Kiedy wszystko właśnie otworzone
Tylko odwrócić się na jasną stronę
Wołał nas Pan na taniec, na śpiew i na radość
I ciągle woła. Nigdy nie ma zadość.


LUTY

Mijaliśmy świat w pędzie

Mijaliśmy świat w pędzie – bo jakoś tam będzie
Będzie przystanek. Wielkie smakowanie
Ale nie dla każdego.
Nie wszędzie, nie wszędzie
I nie za darmo takie widoki
Dlatego trzeba po schodach wysokich
Aż dusza w gardle staje...
Niektórym uciekła
Nie zacisnęli zębów, leżą bez ducha...
A my?
Gonimy. Od ucha do ucha
Wyszczerzeni. Z uśmiechem też trzeba uważać
¦miejesz się za szeroko – odpadnie pół twarzy
¦miejesz za wąsko – nic w gębę nie wpada
Ale my wyżej. Wszystko się układa
¦ciśle. Bo gdy szczelina- zaraz się zaczyna
Coś niejasnego jak łza albo trawa
Ale my mocniej. To jest nasza sprawa
Biegniesz coraz piękniejszy
Coraz bardziej młody
Bo kto chce wypaść z mody
Kto?

Szeroko otwórz...

Szeroko otwórz, otwórz oczy swoje
Bo się nie zmieści wszystko co masz do patrzenia
I powieki nożem rozkroją
Dla lepszego widzenia
Popatrz jacy są piękni
Ci co oczu nie mrużą
¦wiat będzie dla nich miękki
Otwarty zawsze urząd
Szeroko otwórz, otwórz oczy swoje
Nie myśl o rzęsach i nie zezuj lepiej
Gdy ci powieki rozkroją
Mogą oślepić

Miało być

Miało być jaśniej - ale nie tak jasno
Gdy wszystko się zamienia w nieznaną pustynię
Miało być szerzej - ale bardziej ciasno
Żeby ścian można dotknąć .Wiedzieć : - Nie zaginiesz
Pióra swobody także miały nam zaszumieć
Ale takie układne. Żeby bez przeszkody
Koszulę na grzbiet włożyć...
Mieliśmy rozumieć
Ale tylko co miłe...
Oto są powody
Dla których umykamy. Każdy w swoją norę
Tam gdzie cień i chłód strachu. I źródło pokory

Ludu mój kartoflany....
Ludu mój kartoflany gdy walczysz z olbrzymem
Góry niebem przenosisz, wolność twoje imię
A kiedy wolny siebie masz za wielkość wroga
Jesteś mniejszy od myszy. A imię twe: trwoga
Dublin 4.04.93


MARZEC

Zimno się, szorstko zrobiło........

Zimno się, szorstko zrobiło
Gęsto się przerzedziło
Znajomi z siebie wybyli
Tam gdzie się kiedyś bawiło
Kwitnie dmuchawiec pyłu
I mole zamiast motyli
Może czas szafę zatrzasnąć
Boć każdy ma szafę własną
Przymierzyć się do wieszaka
Skórę na noc porozpinać
Nadyszeć się naftaliną
Ni dychu
Ni słychu
Ni znaku.


Ernest, dlaczego tak smutno i gorzko, a w marcu najsmutniej? Dobrego dnia urodzin, a potem wielu, wielu jeszcze dobrych dni uczczonych nowymi wierszami. Wszystkiego dobrego..
Dla was dobrego dnia.
.....................................
Owsianko
 
Posty: 221
Dołączył(a): Cz, 03.08.2006 14:57

Postprzez Krystyna Janda N, 13.08.2006 05:11

OK
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja



cron