przez GrejSowa Pn, 23.10.2006 13:51
Cześć!
U mnie fantastycznie, a u Was? Fantastyczne życie zaczyna się zawsze w poniedziałek...Hmmm, zabrzmiało jak tytuł filmu...Jeśli takiego jeszcze nie nakręcili, a byście coś wiedziały, to dajcie znać, bo mam zamiar wygrać kasting na główną rolę, a co!!!
Dziś i jutro nie ma mojego szefa, może więc i jutro też coś stuknę, bo potem to nie wiem kiedy...pewnie w weekend, ale chyba już nie aż na tak długo jak ostatnio...przepraszam, ale życie mnie wciąga coraz bardziej, normalnie nie ma kiedy żyć...Proszę więc o wybaczenie, jeśli nie o wszystkich wspomnę, ale na pewno przeczytam...
Miałam być wczoraj, ale nie byłam...Teremi, ja nie miałam być z tasiemką, wytykam Ci niezrozumienie, dobra? Ja miałam być "może z wierszenką", ale brak wierszenkowej wełny, w ogóle brak wełny, jakiejkolwiek...no, to co robić...Wczoraj zajęły mnie sprawy...w tym także dumanie o dnie pod wpływem wszystkiego, co tu w tej sprawie nabazgroliłyście...w myślach napisałam "Traktat o dnie"...wkleić...? Przyznaję, kilka DEN musiałam w tej intencji zobaczyć, no, ale z tymi kosztami to ja się akurat liczyłam...bez nich nie byłoby w ogóle traktatu...I tak sowie myślę, że dobrze jest jak możemy wpaść do HP i wykrzyczeć swoje dno, i dobrze, kiedy jest ktoś taki jak Trzynastka, która stoi na straży HP bezdennego, czili DNO FREE HP@Sowa. Jednak w HP jest wolność i zabronić dennego krzyku nie można, bo jeśli z obawy przed stróżami bezdennego HP przyjdzie komukolwiek tłumić swoje dno, czili uczucia, i udawać, że dna nie ma, to tego się nie da po prostu wytrzymać, a HP stanie się sztuczne, tak jak my same kryjąc i udając z lęku przed oceną innych, z lęku przed popsuciem fantastycznego, optymistycznego nastroju. No, bo jak to tak...? Mam chować moje dno do kieszeni tuż przed bramą...? Na pytanie "co słychać" mam podać wersję dla HP, czili "w porządku"...? Czy komuś przez to będzie lepiej, weselej...? Siłą HP, a więc naszą siłą jest nasza autentyczność, dzięki której, pomimo wielu ograniczeń, jakie nakłada internet, udało nam się porozumieć i zaprzyjaźnić. Oczywiście, można chronić HP i o dnie mówić wyłącznie prywatnie, ale jeśli ktoś ma potrzebę złożenia dennego meldunku także lub wyłącznie tutaj, to czemu ma się krygować...? To jedno...Poza tym nie ma tak naprawdę idealnego wzorca, miary dna...Każdy ma inną, bo wyrósł w innym otoczeniu, zdobył inne doświadczenia, ma inną wrażliwość, inny próg bólu, cierpienia, nieszczęścia, wytrzymałości, cierpliwości...To co dla jednych jest dnem, na przykład śmierć, dla innych może się okazać zbawiennym przerwaniem cierpienia...Terapia cudzym dnem jest bardzo wątpliwa...Sama staram się unikać jej jak ognia...zwłaszcza w stosunku do innych...Wiem, że nie zawsze mi się udaję, ale staram się...Z jednej strony nasz egoizm i instynkt samozachowawczy sprawiają, że oddychamy z ulgą, kiedy nas akurat nieszczęścia omijają, ale zaraz potem wstydzimy się tego przed sobą...bo przecież nad innymi też się chcemy pochylać...współczujemy im, ale do jakiego stopnia cudze dno jest w stanie poruszyć nas równie mocno co nasze własne...? Może trochę złagodzi nasz ból, uspokoi, ale nie sprawi, że ból zniknie, a tym bardziej nie sprawi, że zniknie źródło naszego bólu, jak za uderzeniem czarodziejskiej różdżki. Trzynastko, Twoje słowa, zarówno tu jak i w gołąbkach są bardzo ważne, wiele razy mi pomogły, czemu dawałam wyraz. Jednak trochę niewygodnie mi z tym, że podczas gdy my piszemy, spowiadamy się tu z naszych własnych, osobistych den, Ty nas pocieszasz i próbujesz leczyć dnami cudzymi, z własnych obserwacji, nawet nie swoimi własnymi...może właśnie dlatego czegoś mi tu brakuje, jakiegoś ogniwa...nie wiem...Oczywiście wszystkie opisywane przez Ciebie przykłady życiowych den czytam i z uwagą analizuję, ale...czyżbyś Ty sama nigdy nie była na dnie...? A skoro nie byłaś...Przepraszam, miałam nie otwierać dzioba na tematy poważne, ale musiałam...naprawdę w dobrej wierze i mając jak najlepsze intencje. A zresztą...skąd wiesz, że u nas nie ma dna, tego prawdziwego...?
A z innych spraw...
Emciu - oczywiście miałam na myśli grę aktorską duetu AH i ET, bo Antosiowi to i ja bym w łeb przyłożyła za spóźniony refleks!!! Taaak, Christopher Reeves w pełni sił...aż smutno oglądać...a ja jeszcze lubię patrzeć na Hugh Granta!!!
Starówka jeszcze na pewno będzie, no i postaram się o ten teatr na wodzie, specjalnie dla Ciebie ;-) Odznakę z dyni przyjmuję, wywieszam w Kredensie w ramach dekoracji Halloweenowej, na której brak narzekasz, może być...? Z Małej S. zadzwonię i też sowie posłuchasz, obiecuję!!!
Klematisy uwielbiam, mój teść hodował je w ogrodzie, do ślubu kościelnego miałam wiązankę z kremowych klematisów, w kolorze sukni, i jeden wpięty we włosy. Wkleić? Hi hi...
Trzynastko - mój rozmiar to 44, hihi...a tak naprawdę to 38. Chyba niezłe osiągnięcie jak na ten wiek, co...? Zdjęcia jak zwykle cudne i bezdenne, co ja mówię - bezcenne ;-)
Elegantka super, widzieliśmy podobną z Miśkiem w sobotę, jaka szkoda że nie mogę wkleić, bo nie zrobiłam zdjęcia :-(((
Magnolia - zdjęcia wzorowo ostre, a to pierwsze wzorowo nieostre, jak przystało na zdjęcie z pędzącego pociągu ;-)
Teremi - stópki w skarpetkach się nie liczą i już! Ja chcę stópki całować, a nie skarpetki. Czy Ty słyszysz, Maga?
Misiek wcale nie boi się ani horrorów, ani całonocnego maratonu, no coś Ty! To ja się boję jego nocnych eskapad po mieście, jak każda matka! Na szczęście jest rozsądny, ale czasem młodzieńcze fatazje biorą górę, niestety ;-) Ja tam za horrorami nie przepadam...
Magnolia - fajny mój nawiasik...?
Kangurzyco - witaj w Klubie "Amnezja". Fajna nazwa dla knajpy...byle tylko nie prowokowała do zapominaniu o płaceniu rachunków...I witaj również w Klubie Kontrolerek Jakości! Dzięki za kookaburrę!!!
Gocha - odpisuj jak odpisuj, ja na razie i tak nie mam czasu na czytanie, phi ;-)
Emcia - kurna, zapomniałam o Australii na Discovery!!! Zapomniałaś mi przypomnieć, co...?
Marysiu - cudna i wzruszająca szwajcarska historia...uwielbiam takie...
Słuchajcie, muszę już spadać i jeszcze parę papierków poprzewracać przed wyjściem...Trzymajcie się, postaram się zajrzeć tu jutro z pracy...
Wklejam zdjęcia gazowni, które zrobiłam dla Was dzisiaj rano w drodze do pracy...Taaakie klimaty, że szok...ja normalnie mam fioła na pukncie tej gazowni, nie mogę się za każdym razem napatrzeć, takie wrażenia niesamowite, te powybijane szyby w oknach, za którymi majaczą jakieś schody, przebija się poranne słońce...eh...mówię Wam, w poprzednim wcieleniu to ja na bank byłam Krystyną z gazowni...(dla niewtajemniczonej emigracji - to postać z reklamy telewizyjnej telekomunikacji polskiej...dzwoni Krystyna z gazowni...)
Pa, Wasza Stara ale jara Gazownia. Bez gazu, gdyż na robocie nie piję!
P.S. Sowa pamięta i przytula dziś do serca kogo trzeba...