Sumienie czy dekalog

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Sumienie czy dekalog

Postprzez mp Pn, 23.10.2006 20:27

Witam ponownie Pani Krystyno!

Chciałam podjąć pewien temat, o którym wiem, że nurtuje nie tylko mnie. Jest to pewien problem natury moralnej. Jest mi niezręcznie pisać o tym tu, na forum, ale chciałam poznać zdanie osoby mądrej, doświadczonej życiowo, ale też w miarę obiektywnej....a jedyną osobą, która przyszła mi na myśl jest Pani . Nie oczekuję cudów. Biorę pod uwagę odpowiedź „nie wiem” albo „nie czuję się kompetentna aby odpowiadać na to pytanie”, ale byłabym wdzięczna za wypowiedzenie Pani zdania na ten temat.

No ale do rzeczy! Chodzi o To, że religia katolicka nie dopuszcza seksu przedmałżeńskiego. Ja wychowałam się w rodzinie tzw. „wierzących praktykujących” i od najmłodszych lat wkładano mi tą prawdę do głowy. Od trzech lat jestem z mężczyzną, który mnie kocha i którego ja kocham (mnie samej trudno w to uwierzyć, ale wiem teraz, że można spotkać tę „drugą połówkę”). Nie posłuchałam nauk moich rodziców, bo tak dyktowało mi serce i wychodzę z założenia, że gdy sumienie mówi, że to coś pięknego i dobrego, to nie może być to złe (mimo, że Kościół tak mówi). Mimo to czasem nauki wpajane mi przez rodziców przebujają się i zastanawiam się wtedy, czy moje sumienie mówi mi, że to że się kochamy jest złe, czy to ja wmawiam sobie, że moje sumienie tak uważa. Sama już nie wiem…..

Tak czy inaczej boli mnie to, że religia katolicka nie rozróżnia ludzi, którzy „skaczą z kwiatka na kwiatek” od ludzi, którzy sypiają ze sobą (właściwsze słowo byłoby – kochają się), właśnie dlatego, że się kochają. Usłyszałam kiedyś w konfesjonale, że jestem „cudzołożnicą”, ponieważ kocham się z moim chłopakiem przed ślubem. To też grodzi drogę do sakramentów… A przecież my chcemy się pobrać tylko, że myślimy trzeźwo i wiemy, że wziąć ślub to jedno, a żyć razem na własny rachunek to drugie i trzeba mieć najpierw z czego. Reguły Kościoła są twarde i niezmienne, tylko że sumienie mówi co innego i stąd rodzi się pytanie : CZYM SIę KIEROWAć? SUMIENIEM CZY DEKALOGIEM? Czy czując, że nie robi się nic złego, można uznać, że nie grzeszymy? Nie spowiadać się z tego?

Wiem, że to pytania właściwie do księdza, ale ja nie znam żadnego, któremu mogłabym otwarcie zadać te pytania ( i wydaje mi się że nie jestem jedyną). Będę wdzięczna za wyrażenie pani zdania.

Marta

P.S. wiem, że niektórym te rozważania mogą wydać się śmieszne, ale trudno….mnie to gryzie.
mp
 
Posty: 2
Dołączył(a): Śr, 18.10.2006 19:56

Postprzez Krystyna Janda Pt, 27.10.2006 06:03

Szanowan Pani, nie bardzo wiem jak odpowiedzieć na to pytanie, ale wiem jednak że udane zycie seksualne w małżeńswie jest podtawą udanego małezństwa w ogóle a co za tym idzie szczęśliwego życia w ogóle. Powodzenie w "tej sprawie" buduje ład i harmonię także zycia rodzinnego, wspólne wychowywanie przyszłych dzieci itd, itd....
Dobre , satysfakcjonujące dla obu stron współżycie w małżeństwach jest wielkim zadaniem i warto się o to "bić" nawet jesli uznamy że da się bez sukcesów w tej dziedzinei żyć i tworzyć związek. W tym tak delikatnym temacie zdarza się tak wiele niespodzianek i barier nie do pokonania że czasem nawet wielka miłosc nie umei ich przezwyciężyć. Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja