POKONAŁAM RAKA!!!!!!!!!!!!!!!!

Postprzez kol-ka1 Cz, 09.11.2006 17:37

Reniu.
Korzystając z moich doswiadczen w tym temacie, to sa pewne sposoby rozmawiania z taka osoba, w takim akurat stanie. Wiem również, ze alkoholik w momencie trzeźwienia zgodzi sie na prawie wszystko i ten moment trzeba by wykorzystac i zmusic go w tej właśnie chwili do pójscia do lekarza. Wybranie sie do lekarza na drugi dzień niestety nie przejdzie, bo ...no bo czuje sie juz na tyle pewnie, że ma siłę sie postawic, a z drugiej boi sie tak bardzo, ze zadna siła go juz nie zmusi do przyznania sie, ze jest chory i, ze sam sobie nie poradzi.
To taki moment na pograniczu poczucia, że jest mu wszystko jedno co się z nim stanie i rozpaczliwego wołania o pomoc.
Chwilke później jest juz za późno i nasz alkoholik wraca do stanu wiary we własne siły.
Do nastepnego razu.
Chociaz on da sobie ręke uciąć, ze następnego razu nie będzie, bo on taki silny jest, a wy mu nie wierzycie......, itd, itp.
A bratowej wcale sie nie dziwię, bo ja po kolejnej obiecance, chyba bym nie wytrzymała z takim człowiekiem.
kol-ka1
 
Posty: 435
Dołączył(a): Śr, 09.03.2005 13:43

Postprzez Rfechner Cz, 09.11.2006 17:44

Masz, Kasiu racje .to taka walka kto mocniejszy i co dla mnie wygodne Narazie pokorny ..na wszystko sie godzi oprocz zastrzyku .......ale ..............sila perswazji moze os z tego bedzie!Bratowej tez sie nie dziwie
Avatar użytkownika
Rfechner
 
Posty: 5496
Dołączył(a): Pn, 07.03.2005 21:49
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez Ola B. Cz, 09.11.2006 17:44

Witajcie moje Drogie! nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy, że tu ze mną jesteście...zaczęłam szukać w internecie wiadomości na temat biopsji, nie wiem czy był to dobry pomysł, ja się panicznie boję igieł skierowanych w moją stronę...a oni piszą, że to jest kilka nakłuć…matuchno…jak ja to przeżyję…wiem, że muszę…mam nadzieję, że to faktycznie aż tak bardzo nie boli…:( Cieszę się, że mogę tu sobie z wami o tym popisać, bo jakoś mi raźniej!!...BARDZO WAM ZA WSZYSTKO DZIEKUJE!!!
Reniu musisz być silna, jeśli by chodziło o moją Siostrę to na pewno bym się nie poddała –pisze o Siostrze, bo nie mam brata i prościej mi się myśli co bym zrobiła w takiej sytuacji…, i wiem, że to na 100% bardzo trudne, ale są w nas niezliczone pokłady siły…na wszystko!!
Uściskowuję Cię mocno i trzymaj się dzielnie!
Dziewczyny fajnie, że jesteście:)
Avatar użytkownika
Ola B.
 
Posty: 1816
Dołączył(a): N, 27.02.2005 19:43
Lokalizacja: Kutno

Postprzez kol-ka1 Cz, 09.11.2006 17:52

Jesli teraz na wszystko sie godzi, to nie siedźcie w domu, tylko szybciutko do lekarza, a najlepiej na oddział do Zdrojów. Kuj zelazo...........!!!!Za chwilke bedzie za późno! Do nastepnego ciągu. Teraz jest ten moment, a jemu w sumie ulzy, ze zajmie sie nim lekarz, który zrozumie jego problem i tylko lekarz teraz moze najwiecej pomóc. On tego na prawde bardzo, najbardziej potrzebuje, bo wy nie wiecie jak funkcjonuje jego umysł. A za chwilke zacznie sie myslenie i zachowywanie po staremu i oszukiwanie się, ze wszystko jest pod kontrolą. To znowu nic nie da. Za jakis czas znowu będzie zmeczony i bedzie go nosiło i znowu bedzie ciąg i znowu od początku wszystko tak samo jak teraz.
Zawieźcie go do lekarza puki on tego chce i jest gotowy podpisac zgode na leczenie.
Jemu jest to teraz bardzo potrzebne, bo sam sobie nie radzi ze sobą.
Pozdrawiam i trzymam kciuki.


Olu. Głowa do góry, to tylko chwilka strachu. Poza tym nie bedziesz widziała, ze igła jest skierowana w Twoja stronę, bo zamkniesz oczy. Igła, to nie karabin w koncu, no nie?
Nie wystrzeli przecież. Spokojnie.
Wszystko bedzie dobrze, zobaczysz.
kol-ka1
 
Posty: 435
Dołączył(a): Śr, 09.03.2005 13:43

Postprzez bystra2000 Cz, 09.11.2006 18:04

Jeszcze raz w tym temacie wrzucam swój kamyk.
Otórz,to ON SAM MUSI podjąć taka decyzję. Nie WY.

To od niego zależy jaką drogą chce dalej kroczyć.
bystra2000
 
Posty: 352
Dołączył(a): Śr, 20.09.2006 20:59

cd

Postprzez Małgośka Cz, 09.11.2006 18:14

Reniu, ja tez nie chce sie wtracac ale czasami... Wydaje mi sie, ze w szczegolnie kiedy chodzi o uzaleznienie, trzeba chyba spasc na zupelne dno, zeby bylo sie od czego odbic. Inaczej chyba sie nie da.... Ale ja wierze, ze to mozliwe. Musze, inaczej bym zwariowala... Alkohol, narkotyki... jakie to okrutne, podstepne.... Niszczy wszystko... tylko wiary nie mozna stracic w czlowieka i nie probowac naprawiac go po swojemu, bo nic z tego nie bedzie. To jest samotna walka. Bardzo samotna... brrrrrrrrrrrrr.... to tak boli....Bezradnosc, bezsilnosc...
Trzymaj sie i nie trac wiary w niego. Nigdy...

Olenko, moja mama miala biopsje... strach jest i to dobrze...czasami trzeba sie bac ale szybko jest po krzyku! Sciskam mocno!
Ostatnio edytowano Cz, 09.11.2006 18:16 przez Małgośka, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Małgośka
 
Posty: 3026
Dołączył(a): Śr, 02.03.2005 19:36
Lokalizacja: Depresja

Postprzez Ola B. Cz, 09.11.2006 18:15

Kol-ka1 -dziekuję uśmiałam się z tego karabinu...to będzie moja myśl przewodnia jutro:) "przecież igł to nie karabin -nie wystrzeli":)))))
Avatar użytkownika
Ola B.
 
Posty: 1816
Dołączył(a): N, 27.02.2005 19:43
Lokalizacja: Kutno

Postprzez kol-ka1 Cz, 09.11.2006 18:47

no i o to chodziło, a śmiech to zdrowie przecież:-)))
kol-ka1
 
Posty: 435
Dołączył(a): Śr, 09.03.2005 13:43

Postprzez Ola B. Cz, 09.11.2006 19:01

Małgosiu, dziekuję bardzo!:)
To zmykam i idę z uśmiechem napić się kawy z cynamonem:)..lubicie?
Pozdrawiam Najserdeczniej, jutro w pracy zajrzę do Was rano! Uściski!!
Reniu- wydaje mi się, że racje mają Bystra i Małgosia, mówiąc, że to przede wszystkim Twoj Brat musi chcieć!!
Ty musisz go poprostu (i aż!) wspierać -ZAWSZE, wydaje mi się, że świadomość, że mimo wszytsko nie jest sie samemu bardzo pomaga, trzeba BYć.
Avatar użytkownika
Ola B.
 
Posty: 1816
Dołączył(a): N, 27.02.2005 19:43
Lokalizacja: Kutno

Postprzez kol-ka1 Cz, 09.11.2006 19:08

Z tego co zrozumialam, to on teraz bardzo chce i trzeba to wykorzystać, a wspieranie rodziny polega na ciagłym byciu. Alkoholik potrzebuje rodziny, ale to on sam musi odbyc rozmowę z lekarzem, ale nie trafi do niego, bo sam nie ma na to ani tyle odwagi, ani siły. I w tym własnie rola rodziny, zeby z nim tam pójść pierwszy raz i zawsze kiedy bedzie mu trudno, być zawsze gdy robi sie niebezpiecznie i rozmawiać. A nie tylko być, zeby być.
Reszta nalezy do chorego, to on musi walczyć, a to samotna walka jak napisała Małgosia. Samotna, nawet jesli jest przy nas cała rodzina.
Ale wazne, zeby była.
kol-ka1
 
Posty: 435
Dołączył(a): Śr, 09.03.2005 13:43

Postprzez bystra2000 Cz, 09.11.2006 19:22

Tak Kasiu,masz rację.
Ale lekarz zapyta ,czy chory chce się leczyć.To musi być jego decyzja,nic na siłę.
A rodzina musi wspierać.
bystra2000
 
Posty: 352
Dołączył(a): Śr, 20.09.2006 20:59

Postprzez kol-ka1 Cz, 09.11.2006 19:28

I własnie o ten moment mi chodziło! Żeby go nie przegapić! Jak teraz pójda z nim do lekarza, to na pytanie o chęć i zgodę na leczenie, na 100% odpowie TAK!
Dlatego własnie rodzina musi teraz przy nim byc i z nim iść do tego lekarza, bo za moment sie rozmysli i znowu bedzie długi okres oszukiwania sie.... . O tym własnie pisałam parę postów wyżej.
Więc Reniu, badźcie przy nim i w droge, do lekarza, puki on jeszcze chce i czuje, ze potrzebuje leczenia, bo za 2 dni moze byc za późno.
kol-ka1
 
Posty: 435
Dołączył(a): Śr, 09.03.2005 13:43

Postprzez Rfechner Cz, 09.11.2006 21:30

Wlasnie ode mnie wyszedl, byl u lekarza ,ktory mu powiedzial ze poprostu ma unikac picia ,to sobie da rade Ludzie ja zwariuje przeciez te ciagi powtarzaja sie co jakis czas ..... a on mowi ze da rade Kasiu, on juz podjal decyzje ze poradzi sobie sam Mnie pozostanie tylko trwac i chyba modlic sie zeby wytrwl
Avatar użytkownika
Rfechner
 
Posty: 5496
Dołączył(a): Pn, 07.03.2005 21:49
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez Rfechner Cz, 09.11.2006 21:31

zeby wytrwal ,chryste znowu noc z glowy .........
Avatar użytkownika
Rfechner
 
Posty: 5496
Dołączył(a): Pn, 07.03.2005 21:49
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez kol-ka1 Cz, 09.11.2006 21:45

Reniu, widzę, że i Tobie lekarz potrzebny. Postaraj się odpocząć troszkę, bo siły będą potrzebne. A jesli chodzi o lekarza, to niech idzie na emeryturę.
Reniu, jedźcie do Zdrojów...., tam Was nikt w ten sposób nie potraktuje, albo na Żołnierską, tam sie zajmą bratem. Jedźcie, puki jeszcze chce, chociaż widzę, że juz raczej "po ptokach". Ale moze jeszcze się uda.
Trzymam kciuki.
kol-ka1
 
Posty: 435
Dołączył(a): Śr, 09.03.2005 13:43

Postprzez ness Cz, 09.11.2006 23:27

Reniu, doskonale wiem, co czujesz. Wiele lat mieszkałam z tym problemem pod jednym dachem. Ile sił i zdrowia straciłam na walkę... Myślę nawet, że ten rak, to skutek mojego trudnego czasu. Moje starania niestety nie przyniosły efektów. Zbyt łatwo wybaczałam, gdy przychodziły dobre dni. Miałam wtedy nadzieję, że to koniec problemu. Niestety... Podstawowy warunek-wola osoby chorej, Drugi, równie ważny-fachowa pomoc. Podkreślam - fachowa. Inaczej-wszyscy wokół będą cierpieć, będą współuzaleznieni, a alkoholik będzie pływał po powierzchni. tyle razy to przerabiałam. Pewnie do końca zycia będę to nosić, choć bardzo nie chcę.
Trzymaj się. Modlitwa-jak najbardziej...

Olu!!!!!
Ofiaruj swój strach za zdrowie cioci. To będzie taka Twoja ofiara w jej intencji. Takie postanowienia bardzo pomagają przetrwać trudne chwile. Wiesz wtedy, że Twój strach, ból i cierpienia nie idą na marne, mają sens.
Przytulam!
Avatar użytkownika
ness
 
Posty: 3029
Dołączył(a): Śr, 15.03.2006 20:56
Lokalizacja: home sweet home

Postprzez Ola B. Pt, 10.11.2006 06:38

Dzien dobry, ja już w pracy, ale jeszcze chwila z Wami, Ness dziekuje za radę, rzeczywiści tak zrobię!...Ciocia wczoraj miała naswietlania, ale mówi ze dobrze się czuje, ciszymy się bo w niedziele chrzciny, myślę, ze to ją trzyma...potem musi trzymać ja Boże Narodzenie!...
Ja dodatkowo będę myśleć o tym karabinie, no i podstawa- mocno zamknę oczy!!
Miłego dnia Wam życzę, bez trosk i z górą uśmiechu- ja też przesyłam....grunt to być dobrej myśli- Ness jest na to najlepszym dowodem!!!!:)))))))))
Pozdrawiam!
Avatar użytkownika
Ola B.
 
Posty: 1816
Dołączył(a): N, 27.02.2005 19:43
Lokalizacja: Kutno

Postprzez bystra2000 Pt, 10.11.2006 12:18

Reniu,Ty sama musisz zadbać o siebie.Ja wiem ,że jak na głowę spadają ciosy,to człowiek nie bardzo wie co począć .
Idż do kina,teatru,fryzjera.Zrelaksuj się gdzieś poza domem.

Ness-ile Ty masz siły.Podziwiam,naprawdę.

Olu-już chyba po wszystkim?nie było tak strasznie?sama widzisz.

Ile człowiek może znieść?
bystra2000
 
Posty: 352
Dołączył(a): Śr, 20.09.2006 20:59

Postprzez Rfechner Pt, 10.11.2006 12:34

Widze ze problem alkoholizmu ,to tak jak rak ,toczy i toczy mam juz malo nadzieji na lepsze jutro ale zawsze jakas iskierka we mnie tli ....Okrutne te nasze zycie .Gdzies ostatnio uslyszalam ze sama nadzieja nie wystarczy, trzeba jej pomoc Dzieki dziewczyny ze tu jestescie Obudze sie rano i wiem ze jak mi tak strasznie zle i napisze zawsze cos doradzicie ,podzielicie sie swoim doswiadczeniem i wiem wtedy ze nie tylko ja borykam sie problemami DZIEKI
Avatar użytkownika
Rfechner
 
Posty: 5496
Dołączył(a): Pn, 07.03.2005 21:49
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez Furia Pt, 10.11.2006 13:16

Pozwólcie, że włączę się do tematu ze swoimi doświadczeniami w tym zakresie. Bo temat bardzo trudny i trzeba podchodzić do sprawy jednostkowo.
Mam kolegę alkoholika, który aktualnie nie pije rok. Podczas kolejnych ciągów pomagałam Mu. odwiedzałam, rozmawiałam, karmiłam. Był wtedy sam. Robiłam to w dobrej wierze, ale potem dowiedziałam sie od psychoterapeuty, że robiłam źle, bo pomagałam mu w piciu. Stwarzałam komfortową sytuację, usprawiedliwiałam nieobecność w pracy itd. Z alkoholizmem jest tak, że czasami trzeba bezczynnie patrzeć jak dosięga dna, by mógł się podnieść. Wtedy mówił mi, że powodem picia jest to, że jest sam. To oczywiście nie jest tak, bo trzeba pamiętać, że powód zawsze się znajdzie, jak nie ten to inny. Potem rzeczywiście znalazł wspaniałą kobietę, która aktualnie jest z Nim. Wspólnie próbowałyśmy namówić go na podjęcie decyzji o leczeniu, ale niestety On też jest z tych, co uważają, że tylko sami mogą sobie pomóc. Aktualnie nie pije, bo powód dla którego nie pił nie istnieje, bowiem nie jest samotny, ale dla mnie i dla wszystkich znających problem to tylko "huśtawka", która w każdym momencie może się zerwać, kiedy powód nie picia zniknie, albo pojawią się problemy. Kobieta postawiła sprawę jasno , że sięgnięcie po alkohol spowoduje, że odejdzie. Ale czy obawa przed utratą bliskiej osoby jest wystarczającym motywem do tego, aby nie pić i do jakiego momentu będzie to ważne.
Zastanawiam sie nad tym cały czas. na pewno jest to pierwszy krok, ale co będzie w sytuacji gdyby takiej motywacji zabrakło. Pozdrowienia dla wszystkich "współuzależnionych" (dowiedziałam się od psychoterapeuty u któego szukałam pomocy dla kolegi, że ja też do nich należę).
Avatar użytkownika
Furia
 
Posty: 293
Dołączył(a): Wt, 17.10.2006 17:30

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ogólne