przez Ściana Cz, 21.12.2006 11:41
Dobry wieczor. Klania sie Druhna Sciana wieczorowa pora. Czy Druhny tez pracuja w weekendy? Nieee? Ja tak, wiem - glupia jestem. Ale cos przeciez trzeba z zyciem zrobic. Mozna sie z nim brac za bary, mozna uciekac w prace, mozna wyrywac kartki z kalendarza (no luuuudzieee! Taka metafora, przeciez wiem, ze teraz to sa te palm-piloty). Mozna nawet robic pasztet z zajaca (a co? Druhny nie widzialy wegetarianskiego zajaca z tofu?ZARAZ ZARAZ, czy nam chodzi o TE SAME SWIETA?). A mozna tez planowac sowie podroz na koniec swiata. Ja mam juz taka jedna zaplanowana (nie zdradzam gdzie, bo moze sie moj szef rozmysli i odwola moj urlop ----> patrz wydarzenia grudniowe 2006, z zycia Sciany wydarte). No nic. Tymczasem siedze sowie w internecie i slinka mi leci. Te plaze, te wody, te riby, te lodki...A co? Druhny zabronia marzyc i miec nadzieje? No to co, ze nadzieja jest matka glupich?! Przeciez we wstepie sie nie zajaknelam i jawnie sie przyznalam, ze jestem glupia. Przeciaz ja sowie tutaj wszystko planuje czarno na bialym, waze kazde slowo, zeby nie bylo, ze nie znam wagi slowa. Tak sowie gadam do Swietego Mi(s)kolaja (Bronka, jasne, ze GO widze, jak na dloni!), zeby mi chociaz raz pozwolil poleciec na koniec swiata. No co? Bylam grzeczna dziewczynka (mlodziez niech sie uczy!) w 2006. Druhny wystawia odpowiednie zaswiadczenie, co?
Hi hi...a Druhny widzialy posta Ity w Korespondencji? Zatkalo kakao? Hi hi. Ita - dziekuje pieknie. Usmiechnelam sie. A ten usmiech to byl mi wtedy BARDZO potrzebny, taka kuracja anty-DENNA.
Cos tam jeszcze chcialam powiedziec, ale poszloooooo, nic nie pamietam.
Pozdrawiam Druhny. Wpadne do Was po swietach. Niech Wam pieknie pachnie swierk. Moim zdaniem polska tradycja obchodzenia Swiat BN jest najpiekniejsza na swiecie. I tego sie trzymajMY, Drogi Narodzie! Niech w Nas to COS nie zaginie. Amen.
PS I ubrac tego Maluskiego w ubranka w kolorze BLUE, dobra?! Niech tak nie marznie na tym sianku.
No i zalaczam zyczenia swiateczne. Te od Szirlej.
"W dzień przedstawienia ubrałam się ładnie, no bo nie chciałam mu robić wstydu. Przychodzę, sala udekorowana! Nabite tych rodziców, oficjele w pierwszych rzędach, dyrektor. Fajnie się zaczęło, bo weszły aniołki i pomachały mamusiom. Fajny początek. No i kolej na Brajana! Wchodzi. Ciągnie osła na sznurku. Takiego konia na biegunach, ale mu takie kółeczka dorobili. Na ośle Najświętsza Panienka, ale mama tej dziewczynki to ze dwa tygodnie nie spała. Loki toto ma ukręcone, rzęsy sztuczne przywalone, suknia!.... Taaka, falbanki. Hiszpanka jedzie! Siedzi toto na ośle i macha do matki. A Brajan, widzę, że jest wkurzony! I ma rację. Bo, jak się jest na scenie, to nie ma co machać do matki, tylko trzeba zagrywać. A ten! Jakby kandydował do Oskara! Klepie tego osła po pysku! Karmi go sianem co chwile. Dochodzi do drzwi oberży. Takie wielkie drzwi zrobili, i Brajan puka: PUK! PUK PUUK!!! Kurcze. Wychodzi taki mały oberżysta. Fajnego takiego chłopczyka dobrali. I Brajan zaczyna to swoje: - JESTE¦MY UTRUDZONYMI WęDROWCAMI! ZMIERZAMY DO BETLEJEM! MOJA ŻONA SPODZIEWA SIę DZIECKA, SZUKAMY NOCLEGU! (Nie wiem, kto to wyreżyserował). Na to ten oberżysta zaczyna to swoje: - Niestety, niestety, nie mamy tu wolnych miejsc. Na co Brajan miał powiedzieć: - Musimy znaleźć jakiś nocleg. Choćby nędzną stajenkę. I miał wziąć osła, Najświętszą i pójść. W ogóle tego nie zrobił. Nie wiem, czy tak go wkurzyła ta Najświętsza? Czy nagle się zorientował, że rola świętego Józefa to nie jest jakieś wielkie mi co? Odwraca się do tego oberżysty i mówi: - JAKIE ZAJęTE? CO MI TU ZAJęTE? CO TO MOŻE JA TU REZERWACJI NIE ROBIŁEM?
¦ciana! Co się na tej sali zaczęło dziać!? Ten oberżysta to tak zgłupiał! Broda mu zaczęła latać jak na sprężynie. Ta Najświętsza się zalała łzami! Loki się jej od razu rozkręciły, rzęsy odkleiły! Ryczy toto na tym, ośle! A Brajan? W ogóle nie przestaje! Udaje tatusia, którego coś ugryzło: - JAKIE ZAJęTE? CO MI TU ZAJęTE? REZERWACJE TU MIAŁEM! ŻONA BęDZIE MI TU ZA CHWILE RODZIć, ZASPY, ¦NIEŻYCA DOOKOŁA. GDZIE JA TERA BEDE CZEGO NOWEGO SZUKAŁ W OKOLICY!?
Dyrektor do mnie macha. No, co? Gupi? Co mam lecieć na scenę i go zlać? Zwariował czy co? Najlepszy był ten oberżysta, bo on się kapnął, że z moim Brajanem dalej z wyuczoną rolą nie ujedzie. No nie ujedzie. Robi krok do mojego Brajana i mówi: - Aaa, koleś! Ostatecznie! Jak już macie się taką ochotę przespać, to co to za sprawa? Wzięli osła, najświętszą, poszli, zamknęli drzwi. Koniec! No, nie było dalej co grać!
Teraz to, jak to z Brajanem wspominamy, to się śmiejemy. Ale wtedy? Ja myślałam, że ja się na tej sali pod ziemie zapadnę! Wszystkie gazety o tym następnego dnia napisały! Takie były tytuły! JÓZEF I MARIA NIE DOTARLI DO BETLEJEM!
No, ale może tak trzeba. Może tak trzeba żyć! Robić to, na co ma się ochotę i się w ogóle nie przejmować!"
PS A nie mowilam? Sciana.