przez GrejSowa Wt, 26.12.2006 21:26
Tu Sowa świąteczną, wieczorową porą...podkusiło mnie coś, żeby włączyć TV na wiadomości...zabici, ranni, pijani...wypadki, awantury uliczne, domowe, setki interwencji policji...kolejne ¦więta już prawie za nami...Mam jednak nadzieję, że dla znacznej większości ludzi, były to święta spokojne, rodzinne, radosne, albo w zadumie...ale jednak spokojne, dobre...mam taką nadzieję...
My dzisiejszy dzień mieliśmy z Miśkiem wyłącznie dla siebie, spaliśmy ile nam się podobało...za oknem ziąb, chwilami było nawet trochę słońca, ale nie chciało nam się nigdzie wychodzić...moje skumulowane zmęczenie dało wreszcie znać o sobie i stanowczo dopomniało się o relaks i odpoczynek. Moje śniadanie było dzisiaj wyjątkowo konkrente, bo poczułam rano przeraźliwy głód. Nie wkleiłam, bo chcę żyć;-), ale jak ktoś chce, to może zgadywać...no, dobra...jajka sadzone na bekonie, tosty, herbata z limonką. Ale oczywiście, że była kawa i sernik, tylko później! Na obiad zrobiłam polędwiczki z piersi kurczaka w chrupiącej panierce, kulki ziemniaczane z piekarnika, brokuły z masłem i tartą bułką, do tego resztki wigilijnego, czerwonego barszczu...Nie zdążyłam zrobić zdjęć, głód mi nie pozwolił, sorry...Ale czy ktoś właśnie zgłodniał...? Słuchajcie, naprawdę się obżarłam i czuję się nie bardzo, można nawet powiedzieć, że jest mi niedobrze...czili tradycji stało się zadość! Właśnie zaparzyłam sowie zieloną herbatę, oryginalną japońską (!) - zgadnijcie, skąd mam...?! Cholera, kończy się...zanim jej rok minie, to już jej nie będzie...czy KTO¦ mnie słyszy? Dziękuję.
Obejrzałam po raz tysięczny "Pół żartem, pół serio", wzruszyłam się, rzecz jasna...no, chyba nie muszę mówić dlaczego. Czy muszę...? Poza tym to niewiele obejrzałam (chyba...? nie pamiętam...), bo w TV nie ma nic do oglądania...a komputer dzisiaj był okupowany przez Miśka, który ustala z przyjaciółmi szczegóły zabawy sylwestrowej. Wiem tylko, że zbiórka w niedzielę już o 18.00 na mszy w kościele. Czujecie to...? Nic nie mówię...wzruszyłam się...a powrót Misiek zapowiedział na 5-6 rano w poniedziałek. Matka-kura pewnie właśnie z niedzieli na poniedziałek będzie nadrabiać zaległości filmowe, bo oka to nie zmruży na pewno...
No, i oczywiście nie obyło się bez słuchania muzyki...Przyznaję się bez picia, że przez większą część dnia, czili na okrągło, słuchałam nowej płyty Larsa Danielssona "Melange Bleu"...Zdjęcie Larsa (kontrabas) można zobaczyć w Rozmowach, ze wspólnego koncertu z Leszkiem Możdżerem...Płyta ma niesamowity klimat, nie pozwoliła mi dzisiaj na słuchanie czegokolwiek innego, muzyka wypełniła mnie całkowicie, myślę o niej i czuję ją cały czas...baaaardzo polecam!!! Uspokoiła mnie, ale też i trochę pogłębiła melancholijno-nostalgiczno-bledzikowy nastrój...tak się jakoś wyciszyłam...I jak tu jutro wyjść na ulicę miasta, zmierzyć się z poświątecznym światem...? A moi uczniowie z jednej grupy wyrazili chęć na odbycie jutrzejszych porannych lekcji...jako jedyni...Poza nimi, to tylko Pussi wspomniał coś o zajęciach "między ¦więtami", ale z nim to nigdy nic nie wiadomo i nie da się planować, więc może być różnie...Tak więc pozwolę sowie za jedną taką pracowitą Druhenką zapytać Druhny: "Czy któraś Druhna wstaje może jutro o 5.30 rano, żeby zacząć pracę o 7...?" Nieeee? No, to macie fajnie. A ja, głupia jak martens z lewej nogi ¦ciany Sowa, mam niefajnie i cały wieczór o niczym innym już nie mogę myśleć...no, i jak tu zatrzymać ¦wiąteczny nastrój...? No, nic, ale w biurze w tym tygodniu będzie spokojniej...a potem kolejny, długi weekend...Nie jest źle, co...? A potem to już będzie Nowy Rok...
A ja dzisiaj spojrzałam odważnie w lustro i zobaczyłam moją wyspaną, wypoczętą gębę...wkleić...? Hi hi...Ale reszta to już się nie nadaje do wklejenia...skarpety wełniane, legginsy, T-shirt z krótkim rękawem, na to inny shirt z długim rękawem, a nie odwrotnie, choć zna się te trendy szmendy... na włosach opaska (ale nie ta, co na uszy)...i jest GIT, czili na totalnym, świątecznym luzie...
Tymczasem spadam ponownie na kanapę, bo jednak wciąż mi niedobrze...dopiję herbatkę, pobledzikuję i udam, że w ogóle nie wiem, że już po ¦więtach i muszę tak wcześnie wstać...
Trzymajcie się, kochane, czas teraz na te, których tu był ostatnio mniej...bo zapracowane albo wyjechane...Najlepsze szopki są wtedy, jak jesteśmy w komplecie!
Pozdrawiam Was i ściskam w pasie!
P.S. 1. ¦niegu nie ma w ciągu dalszym, ale ma być, kiedyś, gdzieś...dobre i to...
P.S. 2. Emciu "W zawieszeniu" masz jak w banku! Jeszcze jakieś życzenia...? ;-))))
P.S. 3. Dzięki za wspomnienie o Turoniu...wzruszyłam się...uświadomiłam sowie, że z roku na rok coraz mniej w TV odniesień do naszych pięknych, ludowych tradycji...kolędników z Turoniem...eh...za to pełno kolęd niemiłosiernie profanowanych przez piosenkarzy popowych, zawodzących, fałszujących...ohyda...
P.S. 4. Emciu, w serniku są brzoskwinie...No, to co...? Wysłać...?